Dzisiaj nie będę na Mszy świętej, ponieważ jestem straszliwie skacowany, prawie całą noc umierałem, ratowało mnie picie płynów. Na nogi postawiło piwo, a tera koi zimne mleko.

     To ewidentne zatrucie alkoholem i to na granicy śmierci. Mimo tego stanu popłynie moja modlitwa: za upadających! Przykro mi, bo niszczę własne zdrowie i czas (musiałem spać do 14:00). W tym czasie żona była już na nogach od 6:00.

    Żona płakała i groziła samobójstwem - w końcu dała kolację i poszedłem na dyżur. Od 15:00 było trochę pacjentów, ale odmówiłem koronkę do Miłosierdzia Bożego i zacząłem moją modlitwę.

       Właśnie intencję potwierdziły zdarzenia ("duchowość zdarzeń")...

- piłkarz wpadł na mur doznając stłuczenia głowy z utratą przytomności

- dyspozytorka opowiadała o upadkach swojego męża od Wigilii i jego agresji

- pędziliśmy do nagłej śmierci u babci, która spadła z łóżka

- do ambulatorium przywieziono potłuczonego ze złamaną ręką

- jeszcze stłuczenia i krwiaki na twarzy u pijących alkohol.

     Pan pokazał mi różne formy upadków...od urazów w rywalizacji sportowej i popisach - poprzez ofiary nałogów i różne schorzenia - do zdarzeń powodujących śmierć. Najgorszy był, ten który upił się w Wigilię i bez powodu zrobił awanturę w domu.

      Poratował mnie głęboki i spokojny sen aż do 3:00! Zbudzono do jeszcze jednej ofiary alkoholu, facet przybył z żoną w stanie delirium tremens...przestraszony śmiercią.

      Wrócił mój upadek z ujrzeniem ochrony Dobrego Taty, którego obraziłem! Przecież przyrzekałem abstynencję, a teraz mam łzy w oczach. Wołem tylko w sercu: "Dobry jest Pan! Dobry jest Pan!" Przecież mogłem zgubić klucze oraz protezy, złamać sobie rękę, a później podczas trzeźwienia umrzeć z powodu niedopałków (alkoholi fuzlowych). Szatan chciał mnie zabić, a wypiłem mimo wielu próśb:

- Pana Jezusa...spoglądała figurka Zbawiciela z Najświętszym Sercem

- Świętej Rodziny...wzrok przykuła drewniana rzeźba

- Zbawiciela w koronie cierniowej...

       Wróciłem do zdrowia, dalej mam urlop, a w tym czasie w gabinecie pracuje lekarka (nie ma ludzi niezastąpionych)! Każdego można zastąpić w świecie fizycznym, a także w powołaniu do świętości. W powrocie do domu napłynęła bliskość Boga Ojca, a na niebie wzrok zatrzymał ślad po wlatującym samolocie i to do nieba!

      Z serca i ze środka duszy zawołałem: "Tato, Tatusiu! Przepraszam, połóż na moim sercu Swoją Ręką, niech stanę się Twoim na wieki wieków! Proszę o ochronę mojego życia".

    Dzisiaj, gdy to przepisuję (26.12.2024) - przed wyjazdem na Mszę św. o 7.00 - popłakałem się. Sprawiło to ujrzenie Opatrzności Bożej, bo już w tamtym czasie mogłem stracić pracę, a nawet życie z powodu alkoholizmu (nałóg mam odjęty od 20 lat). Na czym to polega? Ten trunek nie istnieje dla mnie.

      Rozumie to ten, który nigdy nie miał chęci napić się lub czujący wstręt z powodu braku enzymu: oksydazy alkoholowej, która uczestniczy w "spalaniu" tego trunku. Najmniejsza dawka takim im szkodzi! Znoszą tylko bimber, który zawiera inne alkohole.

     Nagle zrozumiałem na czym polega moja radość w czasie kontaktu z Bogiem Ojcem...jest to autentyczny smutek, a nawet płacz z powodu tęsknej miłości za Stwórcą...

                                                                                                                                    APeeL