W wielkim smutku szedłem na Mszę św. i krzycząc w duszy odmawiałem koronkę do Miłosierdzia Bożego. Wczoraj przegrałem w boju duchowym, bo nie zachowałem godności dziecka Bożego i dałem się sprowokować psychiatrze - ateiście. Pan Jezus zna moje serce i wie, że jesteśmy nędznikami. 

    Rozmowy człowieka duchowego z takimi ludźmi są wielką udręką, bo łapie taki za słówka, nie rozumie alegorii, powtarza z zapytaniem twoje zdania, a wszystko widzi i czuje „rozumowo”. W mojej rodzinie jest podobny: z zapisków duchowych wyłapuje różne zdarzenia i dzwoni później z tymi „rewelacjami” do żony, która dziennika nie czyta.

    Po wejściu do kościoła od ołtarza padły słowa o tym, że Pan Jezus pomaga nam w codziennych trudnościach. Wiem o tym i przekażę to, co spotka mnie w ramach tej intencji.

    Właśnie św. Jan wskazuje, że wyznawca Pana Jezusa nie zna lęku. Taka jest prawda, bo Bóg „(...) jest w niebie, a my jesteśmy na tym świecie. W miłości nie ma lęku (...)". 1 J 4, 11-18

   Dzisiaj Pan Jezus cudownie rozmnożył chleb oraz przyszedł „krocząc po jeziorze” do swoich uczniów, którzy „trudzili przy wiosłowaniu, bo wiatr był im przeciwny”. Do przestraszonych zawołał: "Odwagi, Ja jestem, nie bójcie się", a po wejściu do łodzi wiatr się uciszył. Mk 6, 45-52 

   W wizji Marii Valtorty czytałem o ożywieniu Łazarza na oczach przedstawicieli Sanhedrynu. Nie chciano nawet odwalić kamienia, bo nie wierzono, że Pan Jezus może to uczynić. Łazarz wyszedł, jego ciało zregenerowało się (miał rozkładające się żylakowate owrzodzenia podudzi).

    Dzisiaj takim Cudem Ostatnim jest Eucharystia i większego już nie będzie! Wydarzenia w Sokółce są potrzebne ludziom małej wiary lub niewierzącym i Bóg czyni to dla nich z Miłości.

    To, co zrelacjonuję jest trwaniem tej pomocy, bo Pan Jezus Był, Jest i Będzie...

1. Podczas trwającego rozdrażnienia kapłan wszedł do konfesjonału, a to oznaczało zaproszenie do wyrażenia skruchy z uzyskaniem pokoju w duszy. Sakrament Pojednania to największa pomoc, którą otrzymałem tego ranka. Po Eucharystii padłem na kolana przed Dzieciątkiem, wróciła radość życia i poczucie, że to "wszystko było wczoraj”. 

2. Wzrok zatrzymał witraż ze św. Florianem, a ja zawołałem o ochronę mojego mienia przed pożarem. Po wyjściu z kościoła trafiłem na pędzącą karetkę pogotowia i straż pożarną. Nie lekceważ ochrony nadprzyrodzonej...

3. Szedłem nietypową drogą i spotkałem panią, która zaleciła przyjść w sprawie zwrotu za awarię piecyka z której  zrezygnowaliśmy...zwrot wpłacimy na renowację obrazu Matki Bożej w naszym kościele.

4. Następnego dnia pojadę do odległego urzędu skarbowego, bo zostało kilka dni do rozliczenia się ze spadku („na papierze”). Prawie zderzyłem się z panią z biura rachunkowego, która utwierdziła mnie w tym działaniu. 

5. Spotkałem też montera, bo „nawaliła” TVP INFO, który wskazał, że zmienili ustawienia...

6. W czasie potrzebnych przejazdów była idealna pogoda...   

7. Po zawołaniu do św. Józefa udało się złożyć zakupioną szafkę, bo stwierdziłem, że przeciętny obywatel nie dałby sobie rady ("całkiem nie szło").

    Człowiek normalny nie ujrzy tej zadziwiającej pomocy, ale "przypadkowość". Po chwilce wahania wyszedłem na nabożeństwo wieczorne, a jakby w podziękowaniu natychmiast odczytałem wczorajszą intencję i w wielkim bólu odmawiałem moją modlitwę.

    Popłakałem się podczas wołań kapłana do Nieba, aby Anioł zaniósł tą Świętą Ofiarę Bogu. Po ponownej Komunii św. zostałem uniesiony duchowo, a pragnienie mówienia o Bogu spełniła siostra organistka, którą właśnie spotkałem...                                                                      APEL