"Mnie Prześladowali i was będą prześladować"...
W piątki trafiam na Mszę św. poranną, a wieczorem uczestniczę w nabożeństwie Drogi Krzyżowej. W ten sposób dwukrotnie przyjmuję Komunię świętą! Jeszcze nie znałem intencji, która będzie także za mnie.
Dzisiaj jest wielka mgła. Zawsze widzę w tym "duchowość zdarzenia", bo tak właśnie jest z pozbawionymi łaski wiary. Nie wystarczy być dobrym człowiekiem, aby trafić do Ojczyzny Niebieskiej.
To tragedia, bo taki człowiek ma poczucie bezgrzeszności, a prowadzi życie tylko psychofizyczne bez duchowego. W tej mgle wielu kierowców jechało bez włączonych świateł! Czy nie jest podobnie w naszej duchowości.
Na dzisiejszej Mszy świętej w moje serce wpadły słowa kapłana o prześladowanych wyznawcach naszej wiary, a ja jestem taką ofiarą. Na szczycie wszystkich jest Pan Jezus, co przedstawia obraz Golgoty na ścianie naszego kościoła...
Prorok Ozeasz (Oz 14,1-10) wołał od Pana: "Wróć, Izraelu, do Pana Boga twojego, upadłeś bowiem przez własną twą winę. (...) Uleczę ich niewierność i umiłuję ich z serca, bo gniew mój odwrócił się od nich.
Psalmista też prosił od Boga (Ps 81,6-11.14.17): Słuchaj, mój ludu, chcę cię napomnieć (...) cudzemu bogu nie będziesz się kłaniał. Jam jest Pan, Bóg twój, który cię wywiódł z ziemi egipskiej".
Natomiast Pan Jezus wskazał w Ewangelii (Mk 12,28b-34) na dwa najważniejsze przykazania: jest to pełnia miłości Boga Ojca oraz bliźniego swego jak siebie samego. Eucharystia przewijała się i zwinęła jakby w pokarm.
Dzień niepodobny do dnia, a każdy jest bardzo ciekawy, bo kłopoty po ich załatwieniu sprawiają radość. Uwierz, że wszystko jest prawdziwy w naszej wierze! Nic nie szukaj i nie patrz na kapłanów, bo zrozumiesz ich posługę mając moją wiarę. Cóż obchodzą mnie ich słabości, przecież każdy ma swoje.
Nie poprawiaj Boga Ojca, bo wszystko jest cudownie stworzone. Uwierz mi, bo trafiłeś tutaj nieprzypadkowo. Posłuchaj mnie, później mi podziękujesz, gdy spotkamy się w Królestwie Bożym.
Wróciłem na Drogę Krzyżową, nawet było wolne miejsce pod wielkim obrazem Trójcy Świętej. Tam zetknąłem się z małżeństwem z Kościoła Domowego. Myślę, że - w dobie środków masowego przekazu - jest to ślepa uliczka.
Po rozważaniach przy każdej stacji Drogi Krzyżowej kapłan pytał od Pana Jezusa: czy pójdziesz za mną? Nikt nie może tego uczynić sam z siebie. Musi być zawołanym lub wybranym. To Tajemnica Boża
. Popłakałem się w sercu, bo popłynęły słowa piosenki: "Chodźcie wszyscy do Jezusa. Chodźcie do Światła, które nie gaśnie. Chodźcie, padnijmy na twarze. Chwalmy Jego Imię"...
Ponowna Eucharystia ułożyła się w kielich kwiatu. Tak się stało, że pierwszy raz - zjednany z Panem Jezusem - miałem możliwość dania świadectwa i to zainteresowanym duchowością. Dla kontrastu trafiłem na pana z AA, któremu wskazałem na możliwość odjęcia nałogu przez Zbawiciela. Próbował dyskutować o wierze, ale rozeszliśmy się w obustronnej niechęci.
Ten dzień zakończyłem odmówieniem mojej modlitwy na "Orliku" towarzysząc grającym w piłkę dzieciom. Szkoda, że nie miałem smartfona, bo na horyzoncie zachodziła wielka czerwona kula słońca!
APeeL