Uroczystość św. Wojciecha, biskupa i męczennika, głównego patrona Polski
Dzisiaj jest rocznica zaginięcia naszego syna. Według mnie został porwany i zamordowany. Tak właśnie postępują dworacy Szatana. Co złego uczyniłem?
1. Pracowałem jak niewolnik. Nie miałem własnych pacjentów, a dodatkowo na mnie spadały nagłe wyjazdy pogotowiem (ten sam budynek)...niezależnie od dyżurów. Mogło dojść do linczu: jest wypadek na skrzyżowaniu, a nie ma karetki, bo kolega robi "kolędę" w byłym rejonie (lipne wezwania).
2. Ojciec żony walczył z bolszewikami, a takich gnębi się do trzeciego pokolenia. Żona miała pełne wykształcenie (magister geografii), ale nie było dla niej etatu, ponieważ pani sekretarzowa wciąż zaczynała takie studia i to zaocznie. Nigdy ich nie skończyła!
3. Pracowałem na pół etatu w jednostce radiolokacyjnej. Nie byłem w wojsku i nie miałem pojęcia, że to łączy się z inwigilacją (w czasie okupacji). Bardzo lubiłem żołnierzy, starałem się, z nikim nie rozmawiałem o sprawach jednostki wojskowej. Przy tym można było zrealizować kartki na mięso (w kantynie).
4.Podejrzane było moje zachowanie związane z zapisami dziennika duchowego. Notatki robiłem na karteczkach i później wszystko przepisywałem na maszynie. Karteczki musiałem w skrytości niszczyć, aby nie dostały się w ręce znajomych, a to było bardzo podejrzane...po latach mam niszczarkę, ale to też jest podejrzane.
5. Nie będę opisywał prób zamachu na mnie...jeszcze niedawno chciano zlikwidować żonę przez zbrodniarza, który podłączył przewody elektryczne z żarówki do sznura na którym wiesza się mokre pranie. Żarówka była wykręcona, w pomieszczeniu szaro, wieszasz pranie i giniesz...to wszystko czyniono już w wolnej ojczyźnie.
6. Ponieważ nie udało się zlikwidować mojej osoby zastosowano sowiecką psychuszkę i zawieszono mi prawo wykonywania zawodu lekarza! To metoda sowiecka, nagminnie stosowana w stosunku do dysydentów.
Koledzy lekarze, samorządowcy pięknie mówili i mówią o naszym powołaniu i etyce lekarskiej. Zarazem dotychczas trwają po stronie psychiatry powalającego krzyż, mocnego we władzy! Dzisiaj premier chce wprowadzić pojęcie "mowy nienawiści" jako parasol nad spółkującymi inaczej. W tym czasie Rafał Betlejewski z Markiem Sekielskim plują bezkarnie na wiarę katolicką.
Jaka jest moja wina, że otrzymałem taką wielką łaskę od Boga? Jak można tolerować kompletne nieuctwo kolegów, którzy leczą psyche, a w tym czasie nie mają zielonego pojęcia o doznaniach duchowych. Stając się ludźmi negującymi nadprzyrodzoność negują istnienie Szatana z różnymi formami opętania. Jeszcze niedawno "leczyli" takich wstrząsami elektrycznymi!
Jednym słowem wierchuszka samorządu lekarskiego toleruje nieuctwo, a przy tym są jasnowidzami (rozpoznania choroby psychicznej stawiają zaocznie) oraz samozwańczymi "teologami". Cóż był winien syn? W kościele przypomniano mi rocznicę zaginięcia i w jego intencji prosiłem Boga Ojca o miłosierdzie dla niego, ofiarowałem Mszę świętą z Eucharystią oraz ten dzień ciężkiej pracy duchowej, a zarazem moje cierpienie...
Od Ołtarza św. popłyną pocieszające słowa (Ps 126,1-6): "Kto we łzach sieje, żąć będzie w radości". Natomiast św. Paweł przekaże (Flp 1,20c-30), że dla niego: "żyć - to Chrystus, a umrzeć - to zysk (...) w niczym nie dajecie się zastraszyć przeciwnikom. To właśnie dla nich jest zapowiedzią zagłady, a dla was zbawienia, i to przez Boga". Wiem to i tak właśnie czuję...
APeeL