W ręku znalazł się zapis z 01.09.2001, gdzie po powrocie do domu przywitał mnie zbuntowany syn, którzy życzył mi śmierci, bo jego kolegom powiedziałem, aby nie przychodzili do matury.

    Wielki smutek napłynął do serca. Pomyślałem o podobieństwie naszego zachowania w stosunku do Boga Ojca, który mówi: „proszę bardzo, zostawiam cię, teraz będziesz żył wg woli własnej...mam czas, poczekam”.

     Wczoraj św. Paweł powiedział: „(...) nie zatwardzajcie serc waszych jak w buncie (...) kusili Mnie ojcowie wasi (...) chociaż widzieli dzieła moje przez czterdzieści lat (...)”. Hbr 3, 7-14 Pan Bóg mówi, że błądzący w sercu nie poznali Jego dróg i nie wejdą do Nieba. To tak jak z buntem mojego syna.

   Nie miałem chęci wstać na Mszę św., ale takie właśnie nabożeństwo ma większą wartość duchową...tym bardziej, że przekazuję je na ręce Matki Bożej. Po wejściu do kościoła odczułem duchowe piękno Świątyni Pana.

   Wzrok przykuła niewiasta prowadząca niewidomego męża przed Dzieciątko Jezus. Tam padli na kolana aż drgnęło moje serce. Z oddali „spojrzał” Pan Jezus miłosierny, a ja zawołałem: „zmiłuj się Panie, ulituj, miej miłosierdzie nad nami, odpuść nam grzechy”.

     Kapłan wznosi ręce ku Niebu, a wzrok przykuł Pan Jezus na krzyżu. Znowu wyrywa się: „Panie Jezu przyjmij ten dzień, weź w Swoje Ręce moje sprawy, a ja poniosę Twój Krzyż...jam niegodny, niegodny”. Po połączeniu się ze Zbawicielem pokój zalał serce, odeszła słabość, pojawiło się ciepło w okolicy splotu słonecznego.

   Napłynęła chęć zapisania przeżyć, bo to wszystko Prawda: „nie patrz na nic, wróć do Boga Objawionego...spotkamy się kiedyś to mi podziękujesz, a nie wiadomo kto z nas pierwszy tam trafi”. Podjechałem pod krzyż Pana Jezusa i zapaliłem lampkę. 

      Jak Pan Jezus sprawił, że otworzyłem pocztę? Tam była informacja, że w 2 numerze „Faktów i mitów” wydrukowano mój list, który wysłałem w dniu odwiedzin mieszkania przez Pana Jezusa (kolęda). Odpisałem na dwa listy, a Pan kazał otworzyć Biblię, gdzie trafiłem na  słowa dla nich: „Biada synom zbuntowanym! (...) Wykonują zamiary, ale nie moje i wiążą się z układami, lecz nie z mego natchnienia, tak, że dodają grzech do grzechu (...)”. Ks. Izajasza  30. 1

   Idę na drugą Mszę św., znam już intencję i płynie moja modlitwa. Proszę Boga, aby dał im Swoje Światło. Po Komunii św. serce zalała p o w a g a  i  poczucie odpowiedzialności za synów zbuntowanych przeciw Bogu. Płynie wołanie do Nieba, a dreszcze przepływają przez całe ciało. Pomnóż to przez miliardy, a ujrzysz cierpienie Boga Ojca.

   Rozumie to każda matka syna pijaka, który jej ubliża. Rozumie to ojciec, który ma dzieci czyhające na jego życie, przeklinające go i życzące mu wszystkiego najgorszego. To straszne cierpienie. 

   Wracam, a dusza woła: „Panie! zmiłuj się nad nimi, zabierz mi wiarę, przelej na nich, bo umieram z powodu tego cierpienia...Jezu! Ojcze wybacz im, ponieważ nie wiedzą, co czynią. Ja też byłem takim zbuntowanym synem. Jak wytrzymałeś ze mną Ojcze? Tyle lat cierpiałeś z tego powodu. Ile sprawiłem Ci przykrości i bólu. Dopiero teraz wiem o tym. Jezu mój. Panie!...Ojcze mój, który jesteś w Niebie”.

     To cierpienie duchowe sprawiło całkowite wyczerpanie mojego ciała fizycznego...                          APEL