W śnie zostałem wyrwany z ciała („jakby wyciągnięty za uszy”) i w tym stanie trafiłem do wielkiej rodziny szykującej się na pogrzeb. Zacząłem do nich mówić, a później krzyczeć, ale oni nie reagowali! Zrozum teraz rozpacz „zmarłego”, który „już wie”, że jesteśmy po śmierci i pragnie ostrzec najbliższych, ale nie może pokonać bariery oddzielającej te dwa światy („mur berliński”, zasieki w Korei Północnej).  

    Ty, który to czytasz nie czekaj z powrotem do Boga. Zacznij już w tej chwilce od otwarcia Biblii na „chybił/trafił” lub wpisz w Internecie jakieś zapytanie. Zresztą zrobię to za Ciebie: napłynęło hasło: „życie po życiu”...

    Wczoraj w  telewizji „Trwam” kapłan Hindus opowiadał o sytuacji chrześcijan w Indiach, gdzie na nich napadają, gwałcą zakonnice, palą domy i przepędzają wiernych. Nawet biskupom nie pozwalają na działalność. Mówił o duchu męstwa.

    Trafiłem też do Nikaragui, gdzie wprowadzono całkowity zakaz aborcji!! Koledzy - lekarze ubolewają, bo nie mogą pomagać czyli zabijać dzieci poczętych w wyniku gwałtu, a także dzieci chorych matek.

    Mam zaproszenie na Mszę św. o 6.30. Opierałem się, bo byłem niewyspany, ale wyszedłem w ciemność i wichurę, a serca zalała bliskość Pana Jezusa. Po dwóch pustych dniach napłynęło wielkie pragnienie Eucharystii. Tego nie można przekazać. Łzy pojawiły się w oczach, a serce zawołało: „Najsłodszy Jezu! Umiłowany Panie mojego serca! Drogi Zbawicielu! Już od rana zapraszasz do Siebie”.

    To łaska i przeciętny człowiek nie zrozumie tego cierpienia, które można porównać do głodu lub nagłej zachcianki na lody lub kwaśną kapustę. Specjalnie piszę dla kontrastu, bo różnica jest zasadnicza: produkty spożywcze służą życiu ciała (przelotności), a św. Hostia życiu duszy (wieczności).

    W takich momentach oraz po Komunii świętej człowiek „obojętnieje” na wszystkie „ważne” sprawy tego świata. Nic nie jest straszne. Z drugiej strony widzisz głupotę dążących do wojny („palących się do zabijania”) oraz naszych władców „życia i śmierci” służących omamianiu i niszczeniu Polski: „Panie zmiłuj się nad tym światem i moją ojczyzną. Jak wytrzymujesz Boże widząc, co wyczyniają poganie? Panie Jezu! ile jeszcze tego wygnania, rozstania i tułaczki”?

    Pod kościołem spotkałem wdowę (Msza św. za zmarłego męża) i zaprosiłem ją na nabożeństwa codzienne, ale wykręciła się pracą.

   - Napływa, aby powiedzieć Pani od Boga: „córko Moja jeżeli nie możesz przychodzić do mnie ze względu na pracę...to dla Mnie porzuć pracę”. 

    Od ołtarza płynie Słowo: „My wiemy, że przeszliśmy ze śmierci do życia, bo miłujemy braci, kto zaś nie miłuje, trwa w śmierci. /../ Dzieci, nie miłujmy słowem i językiem, ale czynem i prawdą. Po tym poznamy, że jesteśmy z prawdy /../”. 1J 3, 11-21

    Dzisiaj Natanael rozpoznał Pana Jezusa: "Rabbi, Ty jesteś Synem Bożym, Ty jesteś królem Izraela!" /../ "Zaprawdę, zaprawdę powiadam wam: Ujrzycie niebiosa otwarte i aniołów Bożych wstępujących i zstępujących na Syna Człowieczego". 1 J, 43-51

    Komunia św. pękła na pół...prawie słyszałem trzask, a później rozpłynęła się w ustach przynosząc uniesienie, ciepło, pokój i słodycz. Żadnym językiem nie można tego przekazać! Pojawiła się bliskość Boga, a właśnie biły dzwony kościelne. Nagle stałem się innym człowiekiem.

    Podczas powrotu z jasnością ujrzałem, że nie trzeba reagować na działania sadystów, którzy katolikom zadają różne cierpienia. Powinni ujrzeć naszą obojętnością na ich działania. W Korei Północnej zabijani chrześcijanie trzymali się za ręce i tańczyli chwaląc Boga. Nawet okrutnych strażników to dziwiło.

    Krótko mówiąc cierpienie trzeba przyjmować z godnością, ale ja wiem o tym dopiero teraz. Broniąc się stosujemy metodę okrutników i dajemy im satysfakcję. Nawet specjalnie to robią, bo to zabawa kota z ugryzioną myszą. Na wszystkich stanowiskach mają swoich ludzi, którzy wszystko wykonują na rozkaz, a nawet z radości, że mogą służyć ziemskim bożkom.

    Wyjaśniło się zapowiadane cierpienie, bo napływały różne kuszenia. Udało się porozmawiać z kapłanem dyżurującym w tyg. „Niedziela”, któremu powiedziałem o udziale w konkursie „Mój krzyż”, gdzie opisałem obronę krzyża, który powalił kolega psychiatra, a ja taki sam podniosłem. Mój protest spowodował odwet, a to wielkie świadectwo wiary wrzucono u nich "na dno szuflady”.

     Napłynęła dr Polo, która napisała książeczkę: „Byłam u bram piekła i Nieba”. Właśnie pokazują więźnia, który maluje piękne obrazy (ozdobiono całą  kaplicę). Kończę w środku nocy po przeczytaniu art. Roberta Tekieli w „Gazecie Polskiej", gdzie zaleca rozmowę z Bogiem, otwarcie na łaskę i ufne poddanie się Jego Woli. Ja wrócę do mojej rady: już teraz zrób pierwszy krok...   APEL