Myśl pobiegła do zwolnienia się z pracy, bo to wielkie niewolnictwo, ale zarazem wiem, że nie wolno unikać pełnienia misji, która w moim wypadku polega na pomaganiu ludziom! „Panie Jezu! Tobie przekazuje tą decyzję”.
Trafiłem na dyżur w pogotowiu podczas zmiany pogody z niżu na wyż z wiatrem. To oznacza, że „noc mam z głowy”, bo w takim czasie ludzie mają nasilenie różnych dolegliwości, a nawet umierają. Właśnie jestem w domu chorego lekarza weterynarii, gdzie wszystko jest piękne, ale na białej ścianie brak krzyża.
- Czy te ludzie powariowały?...mówi sanitariusz.
- Czy pana skazali na tą pracę...i na ile lat? Musi się pan zwolnić, bo ja mam radość z niesionej pomocy! Proszę spojrzeć na pięknie oświetloną choinkę...ile radości daje fakt, że tutaj zostaliśmy wezwani.
W czasie przejazdu napływa zaproszenie do odmówienia modlitwy „Ojcze nasz”, ale natychmiast pojawiają się rozproszenia oraz „dobre” myśli...nawet religijne!
To naprawdę najważniejsza modlitwa każdego na ziemi, która ma wielką moc, a świadczą o tym pojawiające się przeszkody. Nie miałem możliwości ich zapisania, a w nocy z powodu senności szybko zapomina się o wszystkim.
Na miejscu okazało się, że pomocy wzywał znajomy tego sanitariusza...nawet witali się: „cześć-cześć”.
Po powrocie do bazy myśli uciekły do osamotnienia Pana Jezusa. To była największa próba dla Zbawiciela, ponieważ został pozornie opuszczony przez Boga Ojca. Nie rozumieją tego niewierzący i podkreślają złośliwie, że dopiero na krzyżu przyznał się, że Bóg Go opuścił!
Nasz Bóg Ojciec jest wierny do końca, nigdy nas nie opuszcza, a dążącym do świętości zabiera poczucie Swoje Obecności...to jest pokazane na tacie i małym dzidziusiu. Nawet spotkam babcię chowającą się przed malutką wnuczką. Jakoś wytrwałem i już jestem w przychodni...
- Jakże chciałbym porozmawiać z pani córką, która otarła się o śmierć, a ciężkie cierpienia nie zniechęciły ją do nauki...moje zdrowe dzieci buntują się, spóźniają na lekcje i opuszczają szkołę. Tak pocieszyłem matkę, której córka miała ciężki wypadek samochodowy.
- Pani ma dar zdrowia (75 lat), jest sprawna psycho-fizycznie...po co zajmuje się pani ceną jajek i mięsa?
- Pana obchodzi ten świat, a mnie tamten. Ten świat ma zarazem wielki sens, bo został stworzony w Mądrości Bożej! Dlatego wszystko wykonuję z miłością i radością. Staram się pocieszać, pomagać i dawać!
- „Jezus Jest”...mogę to udowodnić oddaniem mojego życia...nawet teraz! Tak powiedziałem do niewierzącej pacjentki.
Nadal trwam w całkowitej bezinteresowności. Jezus sprawił, że odrzucane „dary” nie wywołują uczucia żalu. Przypomniało się doniesienie o chirurgu, który targował się o zapłatę przed każdym zabiegiem! Czy największą zapłatą nie jest dar niesienia pomocy?
Koniec pracy (15.30)...gaszę światło i zamykam drzwi. Teraz wiem jak wiele zła wynikłoby z mojego zwolnienia się. „Dziękuję Ci Panie Jezu za dar niesienia pomocy innym...dziękuję Ci, Panie Jezu!" APEL