Motto; „nie wiesz, co masz robić módl się”...

     Przed wyjazdem na Mszę św. z radia płynęły słowa kapłana o etapach modlitwy alfonsjańskiej, której szczytem jest medytacja (wg redemptorysty św. Alfonsa Marii de Liguoriego). Medytacja ma nas zmieniać, kształtować nasze życie…do późniejszego rozliczenie się przed Bogiem.

     Słuchałem tego zdziwiony, bo są to zalecenia kierowane do „ludu pracującego miast i wsi”, a sprawa jest prosta: modlitwa to nasza rozmowa z Bogiem Ojcem. Ktoś, kto robi pierwszy krok jest jak maleńkie dzieciątko. Wszystko jest pokazane!

     Na Mszy św. nie miałem przeżyć, ale dreszcz przepłynął przez ciała przy zawołaniu kapłana, aby Pan dał nam ducha Syna Swego. Nagła przemiana nastąpiła podczas konsekracji, gdy kapłan wysoko uniósł patenę i kielich oraz łamał św. Hostię na kawałki…”Baranku Boży, który gładzisz grzechy świata obdarz nas pokojem”.

    To święta chwila; „Cud, cud!! Pan zstępuje z Nieba! Jezu, Jezu…oto, Pan zstąpił z Nieba! Jezu, Jezu! Panie spraw, aby nigdy nie zabrakło mi Ciebie”. Nawet teraz, gdy piszę dusza rwie się do Boga...przez samo takie zbliżenie uświęcamy się.

     Podczas odmawiania modlitwy w duszy wystąpiło uniesienie mistyczne…z pragnieniem męczeństwa. Takie zjednanie, a to wynika z moich zapisków...pojawia się w różnym stopniu po każdej Eucharystii, ale tutaj wystąpiło już podczas modlitwy.  

      Modlitwa to wielka łaska Boga...łaska wołania do Ojca szczególnie za innych. Zbliżając się do Boga doznajemy uświęcenia. Trzeba zawsze wiedzieć o co prosić i za co dziękować, bo modlitwa to rozmowa z Bogiem. Bóg wie wszystko o nas i zna nasze potrzeby, ale trzeba prosić…to oznacza zawierzenie. Przypomniała się scena z filmu, gdzie uciekinier z obozu poprosił Boga o jedzenie i zasnął z głodu, a po przebudzeniu zauważył fokę do której strzelił...  

     Nie módl się ustnie i nie wołaj bezmyślnie…powtarzając słowa. Nikomu to niepotrzebne, chyba, że da ci pokój...jak powtarzana mantra, ale możesz wpaść w rutynę! Idę, napływa Golgota, Jezus obnażony oraz wołający z krzyża „Boże, mój Boże…czemuś Mnie opuścił?” W wielkim bólu odmówiłem zaległą modlitwę; za trędowatych. Jak przekazać ci moje zbliżenie do Boga i moje uniesienie w duszy?

    „Zapamiętajcie sobie siostry i bracia! Rzeczywiste uzdrowienie człowieka to wola do zmiany życia, zwłaszcza pogrążonego w grzechach ciężkich. Aby człowiek został uzdrowiony musi pragnąć zmiany tego życia. Ważne jest zdrowie duszy…”. To dalsze słowa z  „wykładu” kapłana z radia dla szukających drogi do świętości, ale te zalecenia nie nadają się dla zwykłych ludzi. 

    Ja zawsze życzę ludziom zdrowia duszy. Przecież Pan Jezus tak właśnie uzdrawiał; „odpuszczają ci się twoje grzechy”…uzdrawiał dusze! Ile wokół jest ludzi pięknych, sławnych i bogatych…a jak wyglądają ich dusze?                                                                                                                APEL