To dalszy ciąg zdarzeń dotyczący mojego stanu zdrowia i uzyskanej pomocy ze strony Boga Ojca. Tak było, bo cały czas prosiłem o pomoc. Efekt sam widzisz z mojej relacji! Nawet uzyskanie wolnych dni było łaską, ponieważ cały personel był w komplecie. Dzisiaj nie byłoby to możliwe, ponieważ koleżanka jest na urlopie.
Zacząłem pracę o 6:45 i do 10:50 załatwiłem 25 osób, a na dwie wizyty domowe pojechałem przed i po Mszy świętej o 17:00. To nabożeństwo będzie z udziałem czterech kapłanów, którzy modlili się za innego księdza.
Popłakałem się przy śpiewie z gitarami: "Mój Bóg jest straszliwy i daleki, a zarazem bliski jak płaczące dziecko (...)". Serce było zalane wdzięcznością...dziękowałem także św. Józefowi. Ja zaufałem Panu w moich prośbach, tak jak zawołał psalmista (w Ps 55); "Zaufaj Panu, a On cię podtrzyma (...) Zrzuć swoje troski na Pana (...)".
Człowiekiem, który w pełni zawierzył Bogu Ojcu był Mojżesz, który przemówił do ludu (Pwt 30,15-20): „Kładę dziś przed tobą życie i szczęście (…) Bóg twój, będzie ci błogosławił w kraju, który idziesz posiąść. Biorę dziś przeciwko wam na świadków niebo i ziemię, kładę przed wami życie i śmierć, błogosławieństwo i przekleństwo.”
Natomiast Pan Jezus powiedział w Ewangelii Łk 9.22-25) o czekającym Go cierpieniu i męczeńskiej śmierci...
Nie mogłem wyjść z Domu Pana, zarazem wiem, że cierpienie trzeba przyjąć, bo każdy ma inny ("krzyż")! Teraz mam łzy w oczach, ponieważ widziałem spowiadającego się, wiernego władzy ludowej. Moje serce zalało poczucie Bożej miłości i przebaczenia!
APeeL