„Nie mów o Bogu, gdy ludzie nie pytają, ale żyj tak, aby pytali”.

    Podczas snu pisałem i tak było po przebudzeniu o 3.30 aż do Mszy św. porannej. Nadal muszę tłumaczyć się z powodu mojej wiary, bo nie ma żadnej łączności pomiędzy człowiekiem Chrystusowym, a "ziemianami". Kiedyś w telewizji podobny do mnie powiedział do redaktora: „och! nie jesteśmy jednością cielesno-duchową, nie korzystamy z katechez”.

    Moją chorobę wyrażają słowa św. Pawła Apostoła: „(...) Dla mnie bowiem żyć to Chrystus, a umrzeć to zysk. (...) Z dwóch stron doznaję nalegania: pragnę odejść i być z Chrystusem, bo to o wiele lepsze, pozostawać zaś w ciele to bardziej dla was konieczne. (...)”. Flp 1, 20c-30

    Rozumie to Szymon Hołownia, który w dyskusji pisze na swoim blogu, że ucieka od męczących debat ze zwolennikami Dawkinsa, który reprezentuje wg mnie ateizm naprawdę głupkowaty podobny do „uczonych w pisaniu” z „Faktów i mitów”. Takie debaty nic nie dają, bo to rozmowa głuchego z niewidomym.

   „Ci panowie zdają się nie rozumieć, że czym innym jest wiedza, czym innym wiara. (...) Osią chrześcijaństwa jest nie tyle wiara w Boga, co wiara Bogu. Może się to agnostykom lub ateistom podobać lub nie, ale to ich kłopot. (...)”. Dodaje jeszcze, że „(...)  współczesny misyjny ateizm (...) nie ma argumentów na brak Boga".

    Ty, który czytasz mój dziennik masz codziennie dowód na Istnienie Pana i sam możesz to sprawdzić. Bóg przemawia do każdego w  jego języku. Żona rozwiązuje bardzo trudne krzyżówki z „Niedzieli” i właśnie w tym momencie pyta: jak inaczej określamy „kamień piekielny”?

    To samo jest ze mną: nawet jestem ciekaw jaki będzie przebieg dnia i jak będzie podana intencja. Często przychodzi to z trudem i opóźnieniem.

    Na nabożeństwie jest kilka, tych samych osób. Rozproszenia, bo wróciła sprawa zawodowa. „Patrzy” figura Pana Jezusa ubranego w czerwony płaszcz. Dzisiaj św. Paweł powtarza: „(...) nie cenię sobie życia, bylebym tylko dokończył biegu i posługiwania, które otrzymałem od Pana Jezusa: bylebym dał świadectwo o Ewangelii łaski Bożej. (...)”. Dz 20, 17-27

   Podczas konsekracji wchodzi pani, idzie i wali szpilkami przez cały kościół. Jakże niegodnie się zachowujemy. Spojrzała oburzona po mojej uwadze.  

    Charakterystyczna jest rozmowa po Mszy św. gdzie do pań powiedziałem o największej łasce Boga: to Msza św. z przyjęciem Ciała Pana Jezusa, którego sprawia nasze uświęcenie. Siostra Faustyna widziała Pana Jezusa w św. Hostii jak przenika do ciała kapłana.

    - Co pan głosi za teorie?

    Zdziwiłem się i straciłem pokój. Nie ma sensu taka konwersacja, bo mnie wydaje się wszystko proste, a to u ludzi budzi sprzeciw. Szczególnie głupimi dla Boga są koledzy psychiatrzy. Zajmują się psyche, ale to oznacza funkcję mózgu. Jak im mówić o odczytywaniu Woli Boga, którego nie ma. Jeżeli nie znam intencji to za kogo mam poświęcić dzień mojego życia, modlitwy i wyrzeczenia?  

    „Rzeczpospolita” bardzo martwi się o malejącą ilość katolików, a sprawia to Eucharystia. To tak, gdy o sprawach świętych wypowiadają się ignoranci.

    Po Komunii św. trochę  słodyczy i pokoju zalało serce, ale po czasie napłynęła niebiańska słodycz. Nie zna świat tych radości. 

  Wróciłem na nabożeństwo czerwcowe, które zakłóciły rozproszenia (kapusie) oraz straszliwa duchota. W złości chciałem wyjść i nie zostać na Mszy św., ale pomyślałem o kapłanie, który jest ubrany, spocony i on pobłogosławi mnie Monstrancją.

    Przypomniały się słowa s. Faustyny, która dzisiaj dziękowała Panu Jezusowi: „(...) za złe tłumaczenie intencji, za poniżanie przez innych, za cierpkie się obchodzenie z nami, za posądzenia niewinne (...) za zaparcie się własnej woli, za wyniszczenie swego ja, za nie uznanie w niczym (...) za udręki, które wypowiedzieć trudno, a zwłaszcza za te w których nas nikt nie rozumie (...)”.          APEL