Tuż po przebudzenia zły wpuszczał mi zniechęcenie: „dzisiaj nie pójdę na nabożeństwo poranne, poleżę, dam sobie spokój z wiarą, trzeba wreszcie mieć trochę czasu dla siebie”. 

    Z trudem się przełamałem, a wyobraź sobie na moim miejscu letniego katolika. Przed garażem miałem dylemat: czy iść na Mszę św. pieszo czy jechać rowerem? Powiesz: chyba gość nie ma innych problemów i zajmuje się głupotami.

    Masz rację, ale musisz wiedzieć, że idąc do kościoła z łatwością odczytuję intencje modlitewne, a mam zaległości. Jeżeli to jest błahostka to ja zapytam o przejętych meczem lokalnej drużyny, bólem ręki lub nogi zużytej podczas pracy w kuchni, a dalej o bogaczy grających na giełdzie.

    Większość zajmuje się wszystkim czyli niczym, a część bada to o czym dowiemy się po śmierci zamiast się nawrócić. Poczytaj mądrusiów na wszystkich forach.

   Opisuje to jako przykłady „boju o decyzję chwilki”, bo oszust i kłamca wszystko odwraca. Nie udało mu się, ponieważ z radością idę na spotkanie Pana odmawiając  koronkę do miłosierdzia Bożego.

    Teraz od ołtarza płynie „Hymn o miłości”. To wielka prawda, bo na nic prorokowanie, dar języków, wiedza, poznanie wszystkich tajemnic, a nawet rozdanie majątku i wystawienie ciała na spalenie, gdy nie ma w nas  m i ł o ś c i.  

    Na ten moment „patrzy” Pan Jezus z Najświętszym Serce w koronie cierniowej, a to oznacza, że miłość Pana Jezusa jest wierna aż do końca. To prawda, bo tylko miłość wszystko znosi,  wybacza, jest cierpliwa i nie szuka poklasku...proroctwa się spełnią, a miłość pozostanie na wieki.

    Właśnie przypomina się dzisiejszy sen w którym kierowca z pogotowia zapytał mnie co robię całymi dniami. Poprosiłem go, aby wymienił swoją pasję, którą pomnożymy przez nieskończoną ilość razy, a wówczas ukaże się moja czyli: Pan Jezus i dzieło zbawienia.

    Dzieciątko nigdy nie nudzi się z tatusiem. Tak jest właśnie ze mną, bo Bóg jest Wszechatrakcyjny.  S. Faustyna później powie na to: „Wszystko dobre jest, co daje Ojcowskie Serce. (...) za wszystko dzięki Ci, Jezu. (...) Nie ma we mnie ani jednej kropli krwi, która nie płonęłaby miłości do Ciebie. (...) Kto Ciebie raz pozna ten nic innego kochać nie może”.  Wstrząs przepłynie przez moje ciało.

   Komunia św. pękła na pół: „ja wiem w kogo ja wierzę (...) to Ten, co zstąpił z nieba, co życie dla mnie dał (...) Tyś moim szczęściem w życiu”. Jakim językiem opisać stan mojej duszy i serca? Jakim słodycz w ustach i uniesienie? Cóż zyskałbym pozostając w domu?

  „Panie mój! Jezu! Jak to rozśpiewać? jak rozgłosić, że Jesteś? jak przekazać niewierzącym i zabłąkanym, że są oszukani przez panów tego świata. Święty Boże zaprowadź mnie do tych ludzi”.

   Teraz mówię do dziewczyny na rozdrożu (wybór studiów), aby po Sakramencie Pojednania poprosiła Boga o prowadzenie, a później patrzyła na otrzymane z nieba znaki, bo do  każdego mówią innym językiem. Nie ma nic gorszego niż zboczenie z drogi wyznaczonej nam przez Pana.

   Wróciłem do świątyni na nabożeństwo czerwcowe. Po Komunii św. słodycz ponownie zalała usta. Nie mogę oderwać wzroku od znaku Boga (Alfa i Omega) i chciałbym tu zostać, bo to namiastka nieba na ziemi.

     Mam już odczytaną intencję i sądziłem, że ona dotyczy  tylko spraw duchowych, ale z zapartym tchem oglądam film o Ryszardzie Kuklińskim, który zdradził komunistów. Pani Gronkiewicz - Walz wymówiła temu bohaterowi mały pokoik w W-wie.

    Wyobraź sobie, że przez prawie 10 lat żyjesz na granicy śmierci. Wszystko fotografował przy pomocy jednorazowej zapalniczki. Wiedziano, że w sztabie jest szpieg, ale jego nigdy nie brano pod uwagę! Czesław Kiszczak mówił, że jego podejrzewałby jako ostatniego!

   Uratował świat od wojny. Wg mnie to był wysłannik Boga, ale sam działał wg poglądów ideologicznych. My nie wiemy jak  wykorzystane są nasze modlitwy i wyrzeczenia w intencji pokoju na świecie.

   Dzisiaj Pan Jezus trzy razy zapytał Apostoła Piotra czy Go kocha...                                        APEL