Wolno jadę do pracy i słucham Słowa Bożego „Jezus został nam dany jako sługa”.
- Gdzie pan nabiera siły?...pyta zaczepnie kolega.
- W Słowie Bożym!
Dzisiaj powiedziałbym, że w Eucharystii, ale wówczas nie znałem jeszcze łaski Boga jaka jest dla nas Msza święta.
Z chorych na poczekalni zaprosiłem do gabinetu pochyloną niewiastę (68 lat)...przy pomruku niezadowolenia oczekujących. Wszystko jej daję, dobrze załatwiam i czuję bijącą od niej świętość.
Dzisiaj obraduje nasz parlament...rozpada się ojczyzna, trzeba wszystko rozwalić i budować od nowa. W przychodni pusto, a u mnie nawał pacjentów i dodatkowo mam zastępstwo w oddziale wewnętrznym („poproszono”). Narasta rozdrażnienie, bo reaguję na nadchodzący wyż z wiatrem.
Właśnie przywieziono chorą u której w Ekg potwierdził się zawał i muszę interweniować. Na sali pełne obłożenie, a odwiedzający u innej chorej nie wychodzi.
- Kobieta się rozbiera, będzie się pan wstydził...proszę wyjść mówię do kmiotka wsiowego.
Do gabinetu wpada człowiek i ruchem konspiracyjnym wyciąga dużą kawę zza pazuchy.
- Proszę nie gwałcić...krzyczę i gonimy się po gabinecie.
Ja pracuję na górze o nazwie Stres i wytchnieniem jest przerwa obiadowa, a właśnie pod drzwiami gabinetu wybuchła kłótnia, bo chcą wprowadzić chłopca, któremu inni uczniowie skakali po brzuchu! Jedni trzymali go za ręce, a inni skakali...czytam to po latach, a włos jeży się na głowie! Szybko załatwiłem pomoc chirurga i uciekłem zdenerwowany na obiad.
Pan Jezus przybył dzisiaj niespodziewanie...po okienkiem kuchennym w czasie oczekiwania na zupę. Zamknąłem oczy i wolałem: „Jezu przebacz! Jezu przebacz! Jezu przebacz!"
W takim momencie niczego nie pragniesz oprócz modlitwy (rozmowy z Panem)...trzy razy otwierałem oczy i cieszyłem się z powolnego krzątania się kucharek. Zobacz udrękę mistyka, ale ja wówczas nic o tym nie wiedziałem. Przepisuję to po 25 latach i chce mi się płakać, a zimny dreszcz „prawdy” przepływa przez ciało.
Wróciłem do gabinetu i trafiłem na nawał ludzi, a dodatkowo dowiedziałem się o obradach dotyczących Izb Lekarskich...bez mojego udziału! Już wówczas tworzono to „państwo w państwie”, a niektórzy „działacze” jak Andrzej Sawoni obecny prezes Okręgowej Izby Lekarskiej w W-wie trwają na karuzeli stanowisk przez te lata (2015)!
Zdenerwowałem się, podszedłem do okna i poprosiłem: „Panie Jezu pociesz i pomóż. Bardzo proszę, aby ustało rozdrażnienia i pojawił się Twój pokój". Napłynęło natchnienie, że „ważniejsze jest przyjmowanie pacjentów, czynienie dobra niż zajmowanie się władzą".
Nagle zrozumiałem, że nie ma łączności między światem zewnętrznym (wydarzenia, dyskusje, rozdrażnienia, walka o władzę, itd.) oraz życiem duchowym (Słowo Boże, pokój, cichość, pokora, itd.).
Człowieka rozwijającego się duchowo nie zadowoli ten świat. Stąd ucieczka na pustynię, do zakonu, w miejsca odosobnienia...z często błędną decyzją wynikającą z frustracji.
„Dobrze, już dobrze...Jezus jest ze mną!” Tak się stało i w pokoju wróciłem do przyjmowania pacjentów. APEL