Przed kilkoma dniami telefonicznie zawiadomiono mnie o promocyjnej sprzedaży pościeli wełnianej z upominkami, a  dzisiaj przysłano piękne zaproszenie.

    Cóż Pan Bóg pokazuje przez ten fakt? To pewna forma wybrania nas, ale kłopotliwa obustronnie. Na przyjęcie trzeba się ładnie ubrać i kupić jakiś prezent, a łaskę bycia ojcem lub matką chrzestną nie wypada odrzucić.

    W tych relacjach obowiązuje delikatność. Przypomina się piosenka: „Niech żyje bal”. Nie odmawiaj, bo „nie zaproszą cię wcale”. W „Fakcie” pokazano zdjęcia z królewskiego poczęstunku, który organizuje jeden z wojewodów.

    Tak też jest z Panem Bogiem, który zaprasza i wciąż czeka...jest delikatny i nie narzuca się, aby nie łamać naszej woli. Czeka na nasze zawołanie do ostatniego uderzenia serca.

    W tych dniach Pan Jezus wyśle 72 uczniów, bo „żniwo wielkie, a robotników mało”. Nic się nie zmieniło od tamtego czasu. „Nie noście ze sobą trzosa ani torby, ani sandałów i nikogo w drodze nie pozdrawiajcie”. Trzeba pozostać w tych miastach i domach, które nas przyjmują Łk 10, 1-9. 

    "Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu. Kto uwierzy i przyjmie chrzest, będzie zbawiony; a kto nie uwierzy, będzie potępiony”. Mk 16, 15-18

    Jak to jest z zawołaniem przez Boga? Jak z Jego znakami? Ojciec nasz ma nieskończony arsenał zaproszeń. Jednym z nich są świadkowie Prawdy. Ja jestem takim właśnie chłopcem na posyłki. Nie mam możliwości uzdrawiania, nie mówię różnymi językami i nie potrafię wyrzucać złych duchów.

    Moje  główne zadanie to dawanie świadectwa wiary i zapraszanie do kościoła. To spłata długu za bezmiar otrzymanych łask. Dziwne, bo często trafiam do osób, które nie wiedzą, że ich życie się kończy. Bóg zna ich los i przeze mnie zaprasza do kościoła. Większość z nich nie reaguje, a po czasie stykam się z ich klepsydrami.

    Właśnie umrze kolega. Przykro mi, bo zbył mnie uderzeniem w serce: „nie lubię aktorstwa”! Aktorstwem określił moje klękanie i żegnanie się przed Eucharystią. Nigdy więcej nie zamieniłem z nim słowa na temat wiary. Tak też zapraszałem innego kolegę - lekarza z żoną oraz sąsiada. Zmarli w krótkim czasie.

    Trwa renowacja kościoła. Poprosiłem robotników, aby codziennie uczestniczyli w Mszy świętej. Jakże pięknie wyglądaliby podchodząc w ubraniach roboczych do Eucharystii. Nie skorzystali z tej łaski, ale pracują w czasie Najświętszej Ofiary!

    Ostatnio zbieraliśmy podpisy od broniących Telewizję Trwam.  Wielu odmawiało, złorzeczyło, a nawet trzaskali drzwiami. Udało się wszystko wysłać do KRRiT oraz do Radia Maryja.

    Dzisiaj nie miałem przeżyć duchowych. Na dwóch Mszach św.  przedumałem czytania, a przez cały dzień odmówiłem tylko koronkę do miłosierdzia.  

    Cóż mogę radzić? Otwórz oczy, bo nauka Pana Jezusa jest wciąż aktualna. Tamto i obecne pokolenie "chce znaku”..."żeby chociaż jakichś zmarły przyszedł i powiedział jak tam jest"? Cóż by to dało? Przecież Pan Jezus wszystko pokazał. Nie będzie już większego cudu od Komunii świętej!

   Kończę, a z telewizji padają słowa: nie będą czekać na zaproszenie. Tak było ze mną: nie czekałem na zaproszenie, a przysłane oddałem komuś na nabożeństwie wieczornym...                         APEL