Rozpoczyna się zwykły dzień pracy w której przeszkadza szarpanie się z pacjentami, którzy pragną płacić za moje usługi. Jest to bardzo nieprzyjemne, bo ja pragnę bezinteresowności.
Tuż przed wyjściem na dyżur Pan Bóg dał mi próbę, bo zgłoszono wizytę domową i przybyła pacjentka, która zadarła ze wszystkimi lekarzami. Jej córka, namiętna palaczka tytoniu zmarła na nowotwór płuca. Nie została przyjęta do oddziału wewnętrznego, ponieważ miała skierowanie do oddziału płucnego, gdzie zmarła po dwóch dniach.
Wielki żal napłynął do mojego serca, bo z krótkiej rozmowy wynikało, że jest osoba wierzącą. W imieniu zmarłej poprosiłem ją, aby dała spokój jej duszy, bo niepotrzebnie szuka sprawiedliwości ziemskiej. Wypełniłem jej druk na rentę wyjątkową i zapisałem bezpłatne leki bezpłatne na jakiegoś zbowidowca. Może dobry Bóg zlituje się nad nią.
Pan dał też pocieszenie, bo z Zakopanego nadeszło potwierdzenie rezerwacji wczasów, a w pogotowiu trafiłem na ciszę w której słuchałem nagranej audycji radiowej "Nurt” szkolącej nauczycieli.
Podczas śpiewu kanonicznego moje serce zalał duch poświęcenia i miłości, a właśnie padły słowa, że posiadają go wszyscy, którzy naśladują Pana Jezusa. Nagle zrozumiałem jak wielkie znaczenie ma wykonywanie naszej pracy w poczuciu całkowitej bezinteresowności.
Każdy czyn...naprawdę płynący z serca przynosi nieoczekiwane korzyści po latach. Żona podarowała dla dziecka koleżanki kurtkę syna. Dzisiaj się odwróciło...ona sprzedaje jej tanio piękne rzeczy, bo jej mąż jest za granicą.
<Jeżeli w twoje serce przeniknie duch pracy Chrystusowej zaczniesz promieniować dobrocią, bezinteresownością, pocieszeniem, uniżeniem i prawdziwą słodkością. Nikt nie będzie musiał tłumaczyć ci, że w pracy masz być spokojny, łagodny, opanowany, wytrwały, pozbawiony egoizmu...
Wielu będzie traktować ciebie z uśmiechem, będą żartować...ale czas i owoce twojej pracy pokażą, że jesteś czysty, bezinteresowny, chcesz im pomóc i sami stwierdzą, że ty jesteś inny...ty należysz do Niego!
Wszystko co robisz musisz wykonywać w cichości, wielkiej radości...tak jak robiłbyś to dla Niego! Zapłatą dla ciebie jest wielka radość z wykonywanej posługi. Ty jesteś tym potrzebującym i ty jego rozumiesz. Ty jesteś tym cierpiącym i ty jego rozumiesz.
Nie musisz jechać na żadne misje...twoja misja jest już ustalona. Czyń dobro wokół...tam gdzie jesteś, tu i teraz! Ktoś niewierzący zarzuci ci, że ty pracujesz w oczekiwaniu na ostateczną zapłatę, ale ty wiesz, że nigdy nie myślisz o żadnej zapłacie. >
Zdziwiłem się, bo tego pragnę i bardzo często nawet najmniejsze wysiłki przekazuję Jezusowi! Któregoś dnia w takim poświeceniu wyczyściłem piwnice w bloku po wylewie szamba.
Nagle wyrwano mnie na wyjazd do samobójstwa przez powieszenie (mężczyzna 29 lat). Żaden lekarz nie lubi takich sytuacji, bo najgorsze jest ratowanie w wypadku przeżycia ofiary. Po dojechaniu stwierdziłem, że młody mężczyzna leży na wznak i nie żyje.
Matka przytulała jego zwłoki i krzyczała z rozpaczy. Głośno płakała też jego babcia z którą się pożegnał przed tą śmiercią. Specjalnie ją odwiedził i powiedział, że nigdy się już nie zobaczą.
Rozmawiam z ludźmi i tłumaczyłem im, że każdy z nas ma wolną wolę i można przyjąć cierpienie i je ofiarować lub popełnić błąd. On już wie o tym, bo nie ma śmierci. Dla sił ciemności wystarczy tylko jedna myśl o chęci popełnienia samobójstwa. Skąd to wówczas wiedziałem, bo tak jest naprawdę...? APEL