„nie upadaj na duchu, gdy On cię doświadcza. Bo kogo Pan miłuje, tego karze...”. Hbr 12
Szatan dysponuje straszną bronią, którą jest z n i e c h ę c e n i e! Bestia działa monotonnie, niezmordowanie i bardzo skutecznie...na każdego inaczej.
Efekt odnosi zawsze, bo wywoła odgrodzenie się od ludzi, depresję, porzucenie jakiegoś dzieła, a na szczycie popełnienie samobójstwa. Normalny człowiek traktuje te przeżycia jako swoje, a winę widzi w ludziach lub swojej sytuacji życiowej (złym losie).
Jego ofiarą stał się właśnie dominikanin Jacek Krzysztofowicz, który w zakonie spędził 25 lat, a jako proboszcz parafii św. Mikołaja w Gdańsku wygłaszał kultowe kazania. Ze względu na „otwarcie się na miłość do drugiego człowieka" porzucił habit...
To typowy język upadłego Archanioła, który swojej przyszłej ofierze podsuwa wciąż te same myśli: "jaki sens ma to co robię? trzeba żyć normalnie, mieć żonę i synka, a tu wstawanie, wciąż to samo...tylko ludzkie grzechy i żadnej radości!"
Z cudotwórcy stał się Judaszem. Jeżeli w ostatnim momencie życia nie krzyknie: "Jezu przebacz"!...to spotka go śmierć prawdziwa (duszy).
Bóg nie daje nam takich negatywnych przeżyć, ale w ramach prób dopuszcza kuszenie, które właśnie spadło na mnie: „porzucę codzienne chodzenie do kościoła, na złość dzisiaj nie pójdę na Mszę św. i zniszczę wszystkie zapisy świadectw”. Od kogo to?
W tym czasie żona męczyła mnie wydatkami, które zrobiła, a miała pretensję, że kupuję "Fakt". Wymyśliła też wyjazd na wczasy, a dla mnie to obrzydliwość, bo wypoczywam w Bogu. Ona nie wie, że ma pozwolenie drażnić mnie! W ten sposób może rozpaść się małżeństwo, bo ktoś trzaśnie drzwiami...
Atakowi towarzyszył przykry ucisk w okolicy serca i chęć kłótni..."na złość" nic nie jadłem i nie piłem przez dobę! Ja wiedziałem, że jestem kuszony, ale pomyślałem o ludziach zniechęcanych także przez bliskich. Ogarnij świat.
Nie posłuchałem demona i poszedłem na Mszę świętą, a siostra właśnie zaśpiewała: „Pan Wieczernik przygotował”. Teraz, gdy to piszę łzy zalewają oczy, bo przypomniały się słowa dzisiejszego Psalmu 31: „Nabierzcie ducha, ufający Panu. (...) Ty wysłuchałeś mój głos błagalny, gdy wołałem do Ciebie (...)”.
Szatan ma nieskończony repertuar budzenia zniechęcenia. W ramach intencji dyskutowałem z kapłanem, który zapytał czy na to, co czynię mam akceptację Kościoła świętego?
Zostałem tym zaskoczony, bo na moich oczach upada wiara, a hierarchia kościelna nie chce powołać Pana Jezusa na Króla Polski. Po co mi zezwolenie na dawanie świadectwa, które jest obowiązkiem każdego katolika? Czy miałem też czekać z podniesieniem krzyża Pana Jezusa powalonego przez czas?
Czy opisy moich przeżyć po Komunii św. muszą mieć jakąś pieczątkę? Przecież mistyka jest kompletnie nieznana wśród "normalnych" kapłanów, a Kościół święty bada wszystko...wiekami.
> Proszę odpowiedzieć, bo wyczuwam, że Szanowny Ksiądz sieje zniechęcenie...napisałem.
> Każdy może mieć takie wizje i nadzwyczajne przeżycia mistyczne - jeśli tylko taka wola Boża - ale żeby je rozgłaszać, trzeba uzyskać akceptację przynajmniej biskupa diecezjalnego (oczywiście, jeżeli chcemy, aby było to traktowane jako przesłanie zgodne z wiarą).
Obaj stwierdziliśmy, że „młócimy słomę”, a na ten moment wróciło wołanie psalmisty (Ps 31. 20-24): „(...) Osłaniasz ich Twą obecnością od spisku mężów, ukrywasz ich w swoim namiocie przed swarliwym językiem. (...) Nabierzcie ducha, ufający Panu”... APEL