W nocy czytałem wizję Marii Valtorty w której Pan Jezus żegnał się z Matką. Oboje wiedzieli, że spotkają się na Golgocie. W czasie tego wielkiego cierpienia wspólnie odmówili „Ojcze nasz”.

    Pan Jezus wypowiadał  Modlitwę Pańską wolno, kładąc nacisk na słowa: << Przyjdź Królestwo Twoje. Bądź wola Twoja>>...z rozpostartymi ramionami. Po pocałowaniu przez płaczącą Matkę i pobłogosławieniu domu oddalił się, aby wypełnić Swoją misję.

    Bóg układa każdy dzień mojego życia: raz cierpienie, raz pocieszenie. Naprawdę nigdy się nie nudzę...jak maleństwo z ojcem ziemskim, który wystarcza za wszystkie atrakcje. Mnie nie obchodzi cały świat chociaż jestem uzależniony od wiadomości. Cóż mnie dzisiaj spotka?   

    W kościele zawołałem: „smutno bez Ciebie, Panie! przyjdź do mnie Jezu”! Każde cierpienie wywołuje tęskną miłość. To tajemnica, która jest ukazana na kochających się. Każda miłość wybucha podczas rozłąki, oddalenia, braku normalnego codziennego kontaktu. Na starość to oddalenie może być krótkie, a zabijająca jest śmierć bliskiej osoby.

    Podobnie jest w miłości do Pana Jezusa. Cierpienie wywołuje tęsknotę z potrzebą pocieszenia. Nie pojmiesz tego i nic nie da tłumaczenie, które może wywołać błędną ocenę opisującego. Ja przekazuję to „na żywo” dla mających podobne przeżycia, aby mogli je porównać. Ludzie normalni, a szczególnie złośliwcy kierują takich do leczenia...stąd ubranie Pana Jezusa w czerwony płaszcz!

    „Baranku Boży”...po Komunii św. uzyskałem pokój. „Ty jesteś Bogiem wiernym, na wieczny czas”. Zawsze trzymam Ciało Pana Jezusa jak najdłużej i pragnę, aby rozpuściło się. Pokój wolno zalewał serce, a później pojawił się dobry smak w ustach.

    Na koniec siostra zaśpiewała pieśń do Matki Bożej Pocieszenia z zawołaniem: „Nie opuszczaj nas”. Wrócił czas mojego nawrócenia, gdy po modlitwach trafiłem do sanktuarium z taką właśnie Madonną (w Lewiczynie).

    Wyszedłem odmieniony i po drodze powtarzałem prośbę do Matki Zbawiciela o pocieszenie. Po ludzku sądzimy, że dotyczy ono zdarzeń zewnętrznych. Tak też się stało, bo żona „zgubiła” dokumenty, które odnalazłem, a ona dała mi pieniądze. Podjechałem pod krzyż Pana Jezusa i zapaliłem lampkę, a radość zalała serce.

    Na końcu dnia Matka Pana Jezusa powiedziała do Marii Valtorty, ale ja odczułem, że Jej słowa są kierowane do mnie:

    „Błogosławię ci! Powiedz ze Mną: „Chwała Ojcu i Synowi, i Duchowi Świętemu”. Niech to będzie zawsze twoim zawołaniem, aż to powiesz w Nieba. Łaska Pana niech zawsze będzie z tobą”. Popłakałem się...                                                                                                 APEL