Podziękowałem Matce Bożej za prowadzenie i pomoc, bo oprócz pracy w przychodni zastępuję ordynatora oddziału, a to wielka odpowiedzialność. Poprosiłem, aby „nikt nie umarł".

    Wówczas zły działa na przekór i popełniłem błąd, ponieważ w zamieszaniu przyjąłem babcię, która powinna trafić na chirurgię, a u nas nie ma takiego oddziału. Dwa razy napłynęło natchnienie, abym to naprawił...nawet te słowa padły z włączonego magnetofonu. Wczoraj babcia tam została.

    To oszust i kłamca, ale może uczynić nam tylko tyle, na ile mu pozwalają. Tak było któregoś dnia, bo na działce chciałem odmówić resztę różańca, a tu „zalecenie”, aby pojechać do oddziału, gdzie zastałem ciszę. Nad nim jest Matka, która zawsze działa dla naszego prawdziwego dobra. 

    Bestii nie podobna się, gdy czynimy coś z serca i miłości...wpuszcza wtedy zniechęcenie i pustkę oraz straszy. Dzisiaj jakby na złość zepsuje się maszyna do pisania.

Przeżegnałem się wodą święconą z Sanktuarium Miłosierdzia Bożego i w drodze do pracy odmawiałem różaniec Pana Jezusa, a Zbawiciel „patrzył” z nagrobków podczas przechodzenia koło cmentarza.

 Po wejściu do oddziału postanowiłem nie wdawać się w dyskusje, ale trafiłem na oglądanie zdjęć z wesela bogaczki: sześciu kapłanów, rozmach i przepych. Wszyscy byli zachwyceni, a ja widziałem w tym ludzką głupotę! Zobaczcie jak zły tumani ludzi. Nawet teraz rozprasza nas przed pracą z chorymi, a nie mówię, że tą pracę powinniśmy zaczynać od wspólnej modlitwy!

Te śmiejące się kobiety mają smutne dusze...tej mąż pije, ta ma chandrę, jedna jest przestraszona migreną („guzem mózgu”), a tamta ma dzisiaj biegunkę! Jakże inne są zdjęcia naszych dusz...szczególnie ludzi cierpiących! Napłynęła wielka słodycz i zacząłem odmawiać modlitwę przebłagalną.

- Nie przeżyła pani dzisiejszego dnia, a mówi o przyszłości? Przyszłość jako wieczność...

- Po co mam martwić się o wieczność?

- Martwienie się o wieczność wymaga naszego wysiłku, bo to inwestycja w duszę, a większość podchodzi do tego jak śpiewająca Maryla Rodowicz, bo dzisiaj „tańczę i bawię się”.

    Smutnej staruszce, która ma niską rentę opowiedziałem o trędowatych w leptozorium w Indiach, którzy marzą o posiadaniu butów i łóżka! Przekazała mi, że w jasny dzień, dwa razy pojawił się jej zmarły mąż. Jak wielkie piękno jest w tej pokrzywionej przez starość i choroby kobiecie! Nie miałem nic przy sobie i niepostrzeżenie wrzuciłem do jej torby: jajka i dwie sprasowane kawy. 

Podczas badania męża pielęgniarki zauważyłem, że  trzyma dzieciątko na ręku podobnie jak Matka Boża z obrazka, który miałem w gabinecie. Pokazałem im to i poczuliśmy się jak wielka ludzka rodzina!

    Pocieszyłem też matkę przestraszoną przez szatana, która całe noce czuwała przy 12-letniej córce...ze strachu przed jej śmiercią! Wyobraź sobie cierpienie tej starszej niewiasty. Powiedziałem jej, że „Matka Boża wie o jej córeczce i zaleca ufność Bożą. Na Jej Ręce trzeba przekazać ten strach, który jest nieuzasadniony".

    Przysłano zamówioną Biblię oraz list od człowieka, który całą swoją młodość stracił w więzieniu. Później spotkaliśmy się...

Wstąpiłem do oddziału, gdzie trafiłem na dyskusję smutnych kobiet wieku 60-70 lat o naszej sytuacji politycznej! Nawet zapytały mnie co o tym sądzę. Odpowiedziałem pytaniem: dlaczego na tej sali nie płynie modlitwa różańcowa?                   APEL