Przypomniała się wczorajsza dyskusja telewizyjna o prawach człowieka z obecnością kapłana. Jakże bliscy mojemu sercu są ludzie uduchowieni. Wówczas widzisz kontrast; Światłość Niebieską i zaćmienie mądrych tego świata.

  W tym czasie Zły uderzał co chwilkę; właśnie wpuścił mi obraz spółkujących homoseksualistów...aż zawołałem "Matko Boża!” Pomoc nadeszła natychmiast, bo w sercu popłynie pieśń; "Ojcze nasz, który Jesteś w Niebie i na ziemi. Wszędzie Twój Duch”...kto mi to śpiewał?

   Przed wyjściem do pracy przeżegnałem się wodą poświęconą od Faustynki i zacząłem cz. Bolesną Różańca. Duchowo znalazłem się w Jerozolimie; w domu Marka, w ogrodzie oliwnym, tam gdzie modlił się Pan Jezus. „Nie byłem dzisiejszej nocy z Tobą Panie Jezu, ale Ty nie zwątpiłeś we mnie”.

   W oddziale wewnętrznym miałem chwilkę spokoju, bo trwało śniadanie. Ból ściskał serce, które wołało; „Jezu mój! Nigdy nie doznam nasycenia bez Ciebie...tym życiem! Tak chciałbym pisać o Tobie, Jezu mój, Niewinny z Niewinnych, Czysty z Czystych...Święty ze Świętych!

    Teraz, tuż po ubiczowaniu popycham Ciebie, poszturchuję, wyśmiewam i poniżam, kłaniam się jak królowi posadzonemu na pieńku...w szkarłatnym, podartym i brudnym płaszczu. Nie kto inny, ale ja wciskam Ci na głowę koronę cierniową, czując się zwycięzcą! Jezu mój wybacz! Jak to wszystko zniosłeś?"

    Zapiski robię w konspiracji, a dzisiaj mam ciężki dzień, ponieważ trwa Sejm RP. Wówczas - jako zagrażający porządkowi publicznemu - podlegałem nasilonej inwigilacji, którą koledzy reprezentujący psychiatrię radziecką określają „urojeniem prześladowczym”. "Panie Jezu ilu jest tak wiernych Tobie? Ile życia zmarnują ci bracia!"

   To mój ostatni dzień zastępstwa ordynatora oddziału wewnętrznego. Właśnie przybył pacjent, który umiera z powodu przerzutów nowotworowych. Wielkie guzy utrudniają mu siedzenie i leżenie (pobiera narkotyk). Jakże marzyłem o rozmowie z nim, ale Matka Boża przysłała go dzisiaj.

- Czy ja z tego wyjdę?...zapytał, a ja zaleciłem, aby poczekał, bo trwa wizyta. W tym czasie poprosiłem Ducha Św. o poprowadzenie rozmowy. Nie wiem jak powiedzieć mu, że jego dni są policzone.

     Oto treść mojego m o n o l o g u...

    "W naszym środowisku istnieją dwie szkoły informowania ciężko chorych...od czasu wojny i rządów ateistów nie wolno było zabierać nadziei! To było oszustwo, ponieważ śmierć ciała fizycznego oznaczała koniec!

    Ile dzisiaj zapłacono by za pana jako niewolnika? Czy ktoś kupiłby pana? Pobiera pan narkotyki - czy  jest to decyzja błaha, aby komuś podawać takie leki? Sam pan wie jaka jest pana sytuacja.

    Istnieje jednak dusza, drugie doskonałe ciało, które zostanie uwolnione w momencie śmierci (z larwy wyleci motyl)! Część duchowa po wyzwoleniu wraca do Boga Ojca! Przepustką do Nieba jest Sakrament Namaszczenia Chorych. Od tego momentu nie będzie mógł pan powiedzieć, że nie wiedziałem”.

- Tak, miałem taki znak po śmierci matki! Na moich oczach zrzuciła ze stołu papierosy i popielniczkę!

- Dodam jeszcze, że tę pracę przyjąłem w celu zbawiania pacjentów. Nawet prosiłem Matkę Bożą o rozmowę z panem. Czy to przypadek, że został pan przysłany do mnie ostatniego dnia zastępstwa?

   Dzisiaj, gdy przygotowuję ten zapis do edycji (10.12.2019) serce ścisnął ból i po 28 latach popłakałem się, a u mnie jest to znak prawdy!

                                                                                                                                  APeeL