Wczoraj planowałem być na Mszy św. o 8.00 z późniejszym uczestnictwem w nabożeństwie drogi krzyżowej dla emerytów. Po przebudzeniu o 5.40 natychmiast wiedziałem, że mam być na Mszy św. o 6.30 z uczestnictwem w normalnej drodze krzyżowej (wieczorem).
To przykład całkowitego poddania się prowadzeniu przez Boga. Mistrzowie podchwytliwości słusznie zapytają: a skąd wiem, że odczyt był zgodny z Wolą Boga Ojca? Wyjaśnia to duchowy przebieg każdego dnia mojego życia.
Podczas szykowania się do kościoła z radia płynęła pieśń dla mnie: „Przyjdź mój Jezu, przyjdź mój Jezu...pociesz mnie” i „Serce me do Ciebie wznoszę”.
Od ołtarza Bóg wołał: "Krzycz na całe gardło, nie przestawaj. Podnoś głos twój jak trąba. (...) Otóż pościcie wśród waśni i sporów i wśród bicia niegodziwą pięścią”. Pan wskazuje, że trzeba „rozerwać kajdany zła” oraz „podzielić swój chleb z głodnym, wprowadzić w dom biednych tułaczy” i nie odwracać się od współziomków. Iz 58,1-9
Jak nigdy z kilkoma wiernymi głośno śpiewałem piękny psalm 51: „Sercem skruszonym nie pogardzisz, Panie”, a Komunia św. „objęła mnie” i radość oraz pokój zalały serce.
Tak wyszło, że wysłałem list do Zakładu Wodociągów i Kanalizacji z prośbą o rekompensatę finansową za dokonaną przez nich szkodę. Zawiadomiłem o tym Urząd Gminy, który jest nad nami wszystkimi.
Napisałem także prośbę do ministerstwa zdrowia, bo kolega Andrzej Włodarczyk 28 maja 2008 roku był dyrektorem w randze ministra, a już działał jako prezes w Okręgowej Izbie Lekarskiej w Warszawie ("w rządzie i w samorządzie"). Od kogo mam dochodzić zadośćuczynienia za jego krzywdę?
Poszedłem pod mój krzyż zapalić lampkę, a w drodze powrotnej skręciłem do marketu, gdzie wzrok zatrzymał kolega psychiatra, który skrzywdził mnie w 2008 roku. Wówczas zgłosiłem się do niego z prośbą o ocenę mojej duchowości, a on skierował mnie do szpitala.
Napłynęło, aby poprosić go o sprostowanie tego, co napisał. Nawet powiedziałem mu, że nasze spotkanie nie jest przypadkowe, bo dzisiaj jest piątek i ma możliwość zadośćuczynienia. On jest niewierzący, a duchowość człowieka określa jednym słowem: t r a n s c e n d e n c j a. Zgodził się, ale napisał nieprawdę, że wówczas przyszedłem po skierowanie do szpitala!
Przygotowałem też pismo dla posłów PiS-u na jutrzejsze spotkanie, bo mają parlamentarny zespół ds. przeciwdziałania ateizacji Polski. Później okaże się, że fałszywym katolikiem jest wśród nich senator Stanisław Karczewski.
Jakże chciałbym spotkać wszystkich ludzi, którym wyrządziłem krzywdę: myślą, słowem, uczynkiem i zaniedbaniem, a o których nic nie wiem. Droga krzyżowa była prowadzona nieciekawie przez młodzież, która źle się zachowywała.
Piszę, a w TVP Kultura ateista prof. Jan Hartman mówi kazanie do młodzieży...o naszej nędzy i unikaniu odpowiedzialności; „Ja za to nie odpowiadam, ja się nie zobowiązywałem, bo ja nie jestem winien, żaden mój świadomie spełniony czyn nie przyczynił się do zła z którym mamy do czynienia”.
Ogarnij świat potrzebujących zadośćuczynienia: przesiedlani, rodziny eksterminowanych na Kresach, czekający na odszkodowanie, należną zapłatę, odprawę, sprawiedliwy wyrok...
Na końcu tej wielkiej księgi krzywd są łaknący jednego słowa..."przepraszam". Nigdy nie wypowie go żaden bolszewik, bo to przyznanie się do winy. Jak Bóg ma później sądzić takich? APEL