Idąc na zakończenie nabożeństwa 40-godzinnego nie wiedziałem, że będzie to dzień wielkiego cierpienia duchowego. Podczas  odmawiania koronki do miłosierdzia Bożego łzy płynęły z oczu, a serce rozrywał ból...wprost umierałem z Panem Jezusem. 

    Dwa dni wcześniej z wielką jasnością ujrzałem tych, którzy zgrzeszyli przeze mnie i dusze takich czekające w czyśćcu na moje wołanie. Teraz wróciło to z mocą, a w sumieniu przepłynęły moje zachowania od najmłodszych lat.

    Te grzechy mam już przebaczone, ale ich następstwa trwają, bo wielu żyjących nie wróciło do Boga, a część z nich zmarła.

    Rachunek sumienia wymagał wysiłku, ale w momencie śmierci wszystko pojawia się w mgnieniu oka! Wielu ma sumienia wyciszone lub  zamknięte, bo szatan judzi: „przecież nikogo nie zabiłeś”, a zabić można słowem, odmową małej pożyczki, ominięciem „pijaka” lub nie reagowaniem na krzyk dziecka sąsiadów.

    Przed Panem Jezusem odmówiłem litanię do Najświętszego Sakramentu i powtórzyłem koronkę do miłosierdzia. Podczas pojawiania się obrazów z grzesznego życia krzyczałem:

   „Panie Jezu, zmiłuj się! Panie, gdy grzechy wspomnisz któż się ostoi! Ty Sam pragniesz miłosierdzia dla tych biedaków, ale czekasz na nasze akty wynagrodzenia, wołania i prośby”.

    Potrzebne są „dusze-ofiary”. Musimy brać na siebie grzechy innych, modlić się za nich i przyjmować ich cierpienia. Książeczka do nabożeństwa otworzyła się na „modlitwie przed spowiedzią” i „rachunku sumienia”. Natychmiast wiedziałem, że mam przystąpić do Sakramentu Pojednania i ten dzień ofiarować za ofiary moich grzechów.

Zapamiętaj trzy momenty spowiedzi (przenieś do swojego komputera):

1. po uklęknięciu mówimy:  „Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus” i żegnamy się.

2. wyznanie grzechów kończymy słowami: „za wszystkie grzechy serdecznie żałuję i proszę Boga Ojca o przebaczenie. Boże! bądź miłościw mnie grzesznemu”.

 3. po zakończeniu rozgrzeszenia, puknięciu w konfesjonał kapłan może dodać: Wysławiajmy Pana, bo jest dobry, Wówczas odpowiadamy: Bo Jego miłosierdzie trwa na wieki”. Pan odpuścił tobie grzechy. Idź w pokoju.

    Spowiednik wskazał na Pana Jezusa, który na Siebie wziął nasze grzechy...tak chcę właśnie uczynić. Mam odmówić dziesiątkę różańca: ustanowienie Eucharystii. Prawie chce się płakać, a ból ściska serce. 

    „Panie Jezu! Przyjmij ten akt wynagrodzenia, przyjmij od niegodnego Twoich łask. Panie mój. Zmiłuj się nad nimi. Nie mogę już tego naprawić, ale przelej na mnie ich grzechy”. To wszystko jeden krzyk duszy do Boga.

    W czystości przekazałem dzisiejsze czuwanie z modlitwami i zawołaniami przed Panem Jezusem, litanię do Najśw. Sakramentu oraz do Najśw. Serca Pana Jezusa, błogosławieństwo Monstrancją, Sakrament Pojednania oraz Mszę świętą. Przypomniały się słowa Pana Jezusa: "wybaczajcie, nie czyńcie zła, nie martwcie się o rzeczy ziemskie, bo Ja zawsze jestem przy was".

    Teraz kapłan zaczął odmawiać litanię do Najśw. Serca Pana Jezusa, a ja wołałem „zmiłuj się nad tymi, którzy zgrzeszyli z mojego powodu i nad duszami takich. Panie! obmyj ich, zmaż im te grzechy i przelej wszystko na mnie. Przyjmij ten dzień za wyczekujących ochłody i pragnących powrotu do Ciebie".

    Nie mogłem dojść do siebie. Zdruzgotany wróciłem do domu, a cierpienie trwało dalej. Przez dwa dni płynęła moja modlitwa, koronki do miłosierdzia oraz litania do Boga Ojca.

   Nie jest to chwalenie się, ale relacja z mojego uniżenia i pomocy potrzebującym, bo bardziej martwimy się o gorącą zupę dla bezdomnych (też ważna) niż o modlitewne wsparcie dusz spragnionych ujrzenia Boga...                                                                                         APEL