Przez całą dobę duchową nie czułem obecności szatana, a to wielka łaska Boga, bo w sercu trwała cisza i nawet nie napłynęła myśl o „bojowości”, a na Mszy św. klęczała przede mną czwórka małych dzieci. Zbawiciel bardzo lubił otaczać się tymi świętymi istotami.
Od ołtarza płynęły zalecenia Boga: „Niech każdy odwróci się od swojego złego postępowania i od nieprawości, którą popełnia swoimi rękami. Zobaczył Bóg czyny ich (...) ulitował się (...), i nie zesłał niedoli, którą im zagroził”. Jon 3, 1-10
Psalmista dodatkowo wołał ode mnie: „Sercem skruszonym nie pogardzisz, Panie. (...) Boże, moją ofiarą jest duch skruszony, pokornym i skruszonym sercem Ty, Boże, nie gardzisz". Ps 51
Dobrze, że wcześniej odmówiłem całą modlitwę, bo trzęsłem się z zimna. Podczas powrotu do domu śpiewałem powtarzając: „Jezu Chryste! Panie miły, Baranku bardzo cierpliwy!”
„Jezu mój! Panie! Jak wielką łaską jest cierpliwość, skruszenie i pogoda w sercu.
Dziękuję za prowadzenie każdego dnia”.
Pierwotna intencja brzmiała: „za cierpliwych”, ale napłynęło, abym zajrzał do słownika, gdzie trafiłem na wyjaśnienie dotyczące cierpliwości. Takim właśnie byłem całą dobę, a u mnie to rzadkość. Nawet przez chwilkę nie miałem najmniejszego niepokoju, ucisku w nadbrzuszu (objaw działania złej energii od ludzi lub demona) oraz zamętu w myślach.
W ramach dzisiejszego postu duchowego w intencji pokoju na świecie...przez 36 godzin wypiłem tylko dwie gorzkie kawy, ale po latach nie jest to już wielkie wyrzeczenie. Owoce tego umartwienia poznam w pełni po śmierci... APEL
Dziwne, bo w ręku znalazły się moje słowa z początku nawrócenia (29.11.1987):
<< Daj mi Panie!
chwilkę ciszy i spokoju świętego
pozwól usiąść na kamieniu potoku
i ujrzeć słońce przez drzewa
Daj mi Panie!
wody prosto ze źródła
widoku pola z wiatrakiem
i łąki zielonej bez końca
Nie dla mnie rzeka szeroko rozlana
tajga wielka, nieznana
i wiatr szumiący na szczytach...>>