Podczas odmawiania „Ojcze nasz" zły przeniósł mnie w wyobraźni na zebranie, gdzie poruszyłem bardzo ważny problem: lekarze, których obowiązuje tajemnica lekarska nie powinni pracować w służbach specjalnych. 

   To typowe diabelskie „dobro”, bo zamiast modlić się miałem  przyjemność rozmyślania z marzeniami. Właśnie w środku Warszawy kręcę się za różnymi  dobrami i widzę, że duże miasto zabija duszę...zabiera nam czas i kusi „dobrami” („Mazowszanka”, wędliny, kawa, różne fatałaszki). 

    W moim sercu pojawiła się rozterka: co oznacza miłość samego siebie? Napłynął obraz połączonych serc z krążącą miłością od Boga poprzez moje serce do ludzi i odwrotnie. Ta miłość wraca do Boga...tak jak woda ze strumyków i rzek do morza.  

    Miłość do Boga realizujemy przez miłość do ludzi (modlitwa za nich, myśli, słowa, uczynki, cierpienia zastępcze itp.). Ładnie to wygląda, ale Nieprzyjaciel Boga nie śpi...i zawsze podsunie „dobrą myśl”, aby modlitwę przerwać, zalać nas fałszywym pokojem, a właściwie spokojem...bez modlitwy i uczynków.

   Myśl pobiegła do Pana Jezusa, bo postanowiłem w Jego Imieniu napisać list do matki i ojca z artykułu Ewy Japał „Ucieczka w śmierć” (TIM), który znalazł się w moim ręku. Matka maltretowana psycho - fizycznie próbowała powiesić się, a dzieciom podała środek nasenny bez zamiaru ich uśmiercenia. Ją odratowano, ale zmarł 5-letni synek.

   Późnym wieczorem włączyłem TVP 2, gdzie trafiłem na transmisję Mszy św. z łamaniem przez kapłana Eucharystii. Serce zalała tęsknota, którą nasilał piękny śpiew, a to sprawiło, że postanowiłem być rano na nabożeństwie -  przed dyżurem w pogotowiu...

Napisałem  do do redakcji TIM 00 -131 Warszawa ul. Grzybowska 4

Pani redaktor Ewa Japał. Dotyczy art.: „Ucieczka w śmierć”.

Słowa mojego listu do matki. 

    Pani została poddana wielkiej próbie („doznania udręk ze świata widzialnego i niewidzialnego”), a świadczy o tym przebieg pani życia. Dla ludzi dobrych szczególnie niezrozumiałe są cierpienia niezasłużone.

    Większość ludzi wierzących (!) nie wierzy w realne istnienie świata niewidzialnego...w tym złych mocy, które kuszą udręczonych samobójstwem (to ich sukces). Ja wiem, że te siły działają w sposób prosty i schematyczny: „skończ ze sobą - wreszcie uzyskasz spokój”.

   Ludzie nie wierzą w nasze dalsze istnienie (dusza). Tragedia samobójców polega na tym, że budzą się na tamtym świecie i dalej mają problemy...nawet większe! 

   Proszę Panią w Imieniu Jezusa o zastosowanie się do następujących rad, bo  Bóg wie o Pani cierpieniu, synek nie jest teraz w ziemi, ale w Niebie, a Pani go nie zabiła (nie było takiej intencji).

    Proszę w każdym kuszeniu (smutek, ból, rozpacz, złość na innych, zwątpienie, itp.) zwracać się o pomoc do Jezusa. Trzeba wołać swoimi słowami: „Panie Jezu! pomóż, prowadź, pociesz, pobłogosław”. Nie wolno odwracać się od Boga! Proszę nie chodzić po sądach, bo po nocach spędzonych na modlitwie wróci Pani do męża.

Słowa listu do ojca rodziny.

    W mojej rodzinie było podobnie, bo niosłem taki sam krzyż diabła: pijaństwo, hazard, uciekanie z domu. Bóg poddał nas podobnej próbie, a przez śmierć dziecka połączył w cierpieniu. Nasz los jest w pewien sposób zapisany, a to wyjaśnia zjawisko prekognicji...jasnowidz może powiedzieć jak pan umrze.

    Dzieci muszą mieć matkę w domu. Tym dzieciom trzeba wytłumaczyć i wszyscy musicie być razem. Nie wolno chodzić po sądach. Trzeba być razem. Proszę przez chwilkę zamienić się z żoną. Proszę wczuć się w jej duszę...ona niesłusznie czuje się morderczynią własnego dziecka i żyje w izolacji.

    Proszę spojrzeć na nią z miłością - wówczas zobaczy Pan jak dobrą kobietę otrzymał Pan od Boga. W wątpliwościach proszę zwrócić się do Pana Jezusa. Proszę zauważyć napływające myśli...  

    Jeżeli drgnie Pan w kierunku połączenia z żoną napłyną kuszenia: "zamordowała mi dziecko (...) znowu będzie się wieszać”, itp. To jest Pana żona i ona musi być razem z Panem i dziećmi!

     Nie wiem jaki jest ich los, ale dowiem się o tym  po śmierci...                    APEL