Ja należę do ludzi twardych, zaprawionych w obronie krzywdzonych pacjentów, a zjednanie z Panem Jezusem daje mi moc duchową. Całe życie miałem szczęście do pracy za innych.

    Bardzo ważny kolega „ordynator” oddziału wewnętrznego przyjmował „prywatnie” w domu, a w czasie jego nieobecności pielęgniarki biegały do mnie i tak stałem się jego „zastępcą”. Sługom rządzących wolno więcej, a nawet wszystko.

    W Internecie chciałem znaleźć zapisy statutu członków PZPR-u, ale oficerowie polityczni nadal istnieją, bo nie ma czegoś takiego. Z tamtego czasu pozostały tylko zawołania: Praca jedynym miernikiem oceny każdego człowieka!  Chwała ludziom dobrej roboty!

   Kolega ujrzał otrzymaną łaskę dopiero po skasowaniu oddziału. Chodził struty i pozbawiony ducha. Zestarzeliśmy się i szereg razy zapraszałem go do Domu Boga, ale powiedział, że jestem tendencyjny. Dziwne, bo jak nigdy spotkałem go przy kiosku, ale udało się ominąć nienawracalnego.

    Inny nie przybył na dyżur, a mnie wyrwano do strasznego wypadku, ponieważ wcześniej przyszedłem do pracy! Nawyzywano mnie, bo próbowałem wyjaśnić dlaczego mam opuścić cały korytarz moich pacjentów.

    Później na przychodnię dokonano skoku i kolega tuż po dyplomie stał się pełniącym obowiązki kierownika (zasługi po ojcu...jak u Kimów). To taka ubecka sztuczka. Znowu pracowałem jak za komuny, bo większość pacjentów zapisała się do mnie, ale traktowano, że "do zespołu". 

    W 2007 roku niepoczytalny kolega psychiatra z Gdańska powalił krzyż Pana Jezusa, a mój protest z powiadomieniem Naczelnej Izby Lekarskiej w W-wie Sobieskiego 110 zamiast słów współczucia wywołał odwet warchołów, który trwa do dzisiaj. Tak podziękowano mi za lata niewolnictwa...przed przejściem na emeryturę. 

    Jak nigdy potrzebuję kogoś mocnego, bo sprawa konfliktu o krzyż trafiła na szczyt...kwalifikuje się do interpelacji poselskiej. Zawiadomiłem parlamentarny zespołu ds. przeciwdziałania ateizacji Polski, ale wszystko skonfiskował przewodniczący. Nie mam nawet zwrotnego potwierdzenia odbioru. To jedna z metod Bezpieki, aby nic nie dotarło tam, gdzie trzeba.

   Kraj katolicki, ale nikt nie broni Boga, wiary i krzyża. Specjalnie pisałem...nawet do pani prezydentowej Komorowskiej! Właśnie zostałem porzucony przez męża zaufania, a koleżanka jest katoliczką. Nie zareagował odpowiednio senator Stanisław Karczewski, który jest zastępcą przewodniczącego sejmowej komisji zdrowia.

    Aż proszą się słowa psalmisty z tej soboty: „Panie, Boże mój, do Ciebie się uciekam /../ wyrwij mnie z rąk wrogów i prześladowców (...)”. Ps 31(30) Teraz w serce wpadają słowa psalmisty płynące od ołtarza: „Pan jest moim pasterzem (...) zła się nie ulęknę, bo Ty jesteś ze mną.(...) Nic mnie nie trwoży, bo Ty jesteś ze mną (...)”. Ps 23

    Jakby na pocieszenie otworzył się zapis sprzed lat ze słowami Matki Bożej, która powiedziała do mnie przez  Vassulę Ryden: „Nie trać ducha. Jestem przy tobie, stale szukaj oparcia u Jezusa”.   

   Matka Boża już wówczas przewidziała co się stanie: moje szczęście nastąpi w czasie prześladowania, znieważania, rzucania kalumniami z powodu Pana Jezusa.

    Nic nie dało ponowne pójście na Mszę św. bo słabość duchowa pozostała. To stan bardzo groźny, bo jego następstwem u ludzi normalnych jest desperacja...                                                             APEL