Trwa Wielki Post...moje serce pragnie bycia z Panem Jezusem, a w tym czasie lekarze, poganie-barbarzyńcy na rozkaz sił ciemności zapraszają mnie na „badanie” mojej łaski wiary.
To fascynujący proces, bo doszło do starcia tytanów: psychiatrów radzieckich, którzy wiarę traktują jako chorobę (psychozę) ze sługą Pana Jezusa, którego też uznano za chorego psychicznie!
Na Mszy św. kapłan poprosił o modlitwę: „za mających trudne sprawy”, a św. Hostia pierwszy raz załamała się w dół i ułożyła w postaci łodzi (pomoc), a później jako zawiniątko (dar). Po powrocie do domu napisałem prośbę do dyrektorki IPiN w Warszawie...w formie świadectwa wiary. Oto fragment:
<<Dzisiaj, w drodze na Mszę św. w modlitwie poprosiłem Ducha Świętego o natchnieni dotyczące mojej sprawy, bo 22 marca mam umówioną wizytę u prof. Jacka Wciórki.
1) Przed kościołem wzrok zatrzymało wielkie zdjęcie Pana Jezusa niosącego krzyż. To jasny znak, że moje cierpienie mam przyjąć, bo tylko w ten sposób otrzymam pokój w sercu i radość Bożą (nie znają tego ludzie normalni).
2) Nie śledzę kalendarza liturgicznego, ale okazało się, że trafiłem na uroczystość Świętego Józefa, którego poprosiłem także o wstawiennictwo.
3) Wyjaśniło się wielokrotne przesuwanie daty ustalonego spotkania komplikowanej przez nietrafione prognozy pogody...
4) Przestraszyła się i opuściła mnie koleżanka pełniaca role męża zaufania, a nie mogę zgłosić się bez świadka.
5) Zaproponowałem, aby wspomógł mnie senator Stanisław Karczewski z mojego rejonu, ale ostatecznie nie odpowiedział czy przybędzie ze mną. Kolega woli kręcić się przy prezesach Izby Lekarskiej, pisać w „Pulsie” i uwiarygodniać przestępstwa funkcjonariuszy publicznych!
6) Profesor Marek Jarema oraz prof. Jacek Wciórka odpowiadają za bezeceństwa psychiatrów i są stroną w mojej krzywdzie. Z tego powodu nie mogą być obiektywni. >>
Po Mszy św. wyjaśniło się moje unikanie spotkania: to lęk przed psychiatrami. Pragnę koniec Wielkiego Postu spędzić z Bogiem, a nie w tłumaczeniu się dlaczego mam łaskę wiary.
Po wysłaniu pisma radość Boża zalała serca, a Pan Jezus Król Wszechświata uśmiechał się do mnie! W serce wpadły też słowa z właśnie czytanego "Dzienniczka" s. Faustyny o potrzebie słuchania natchnień Bożych. To wiem, bo droga do świętości prowadzi przez posłuszeństwo.
Przypomniała się dyskusja z prof. Markiem Jaremą, który jest bardzo mądry, bo jest specjalistą krajowym ds. psychiatrii.
- Co to jest natchnienie?
Poczułem się jak zdający egzamin lub przesłuchiwany przez prokuratora i odpowiedziałem pytaniem: nie wie pan profesor co to jest natchnienie? Np. badam pacjenta, nie znam rozpoznania i po dwóch dniach napływa natchnienie.
- Ja badam i od razu wiem!
To oznacza, że nasz mózg jest tylko generatorem myśli i nic nie odbiera, a przecież telepatia jest udokumentowana. Nawet wykorzystywałem ją podczas gry w pokera...przy mocnej karcie wmawiałem przeciwnikowi: „daj! sprawdź!”...
Kogoś nieświadomego informuję, że uderzenie było celne, ponieważ postanowiłem nie mówić o przeżyciach duchowych i nie dawać ateistom świadectw wiary, bo w odpowiedzi musiałbym mówić o natchnienie w sensie biblijnym (sny, przekazy od Anioła Stróża i demonów, itd.).
Większość psychiatrów nie uznaje rzeczywistości nadprzyrodzonej i uważa siebie za mądrych, a to sprawia, że człowiek wierzący jest dla nich chory.
Zobacz do czego doprowadza wiedza, a tylko z mojego dzisiejszego świadectwa masz dowód, że wsłuchiwanie się w natchnienia Boże jest jedyną drogą w naszych wątpliwościach i rozterkach. Dzisiaj Józef chciał odesłać małżonkę, ale ukazał mu się Anioł Pański i wszystko wyjaśnił. Jak to określi psychiatra?
Ponownie pojechałem do kościoła. Po Eucharystii zapadłem się w siebie i dziękowałem św. Józefowi za pomoc, a Duchowi Świętemu za natchnienie. Nawet „patrzył” Jego symbol z witraża przy ołtarzu (głowa gołąbka z okiem).
Po Mszy św. żonie kupiłem kwiaty i pojechałem pod mój krzyż zapalić lampkę, gdzie zawołałem: „Panie Jezu! dziękuję za wszystko, nic tutaj nie mam i nic nie potrzebuję...jeszcze raz dziękuję”.
To dzień wielkiego zadziwienia otrzymaną pomocą oraz radości z niesienia krzyża Pana Jezusa. Wprost chciało mi się płakać ze szczęścia. Później okaże się, że wezwania na badanie były niezgodne z obowiązującym rozp. ministerstwa zdrowia! APEL