Dzisiaj jest zimno, wieje i sypie śnieg. Jakby na ten moment czytam zapis, gdy w takiej pogodzie staliśmy pod zamkniętymi drzwiami świątyni, a w jej środku siedział już dziadek...
Głośno krzyknąłem; „nie znam was”! Każdy wiedział o co chodzi, bo szeroka jest brama prowadząca do zatracenia, a wąska furtka przez którą wchodzi się do Królestwa Niebieskiego.
Z garstką wiernych i śpiewających Panu przychodzi pochylona przez czas staruszka. Z zostawionej przez kogoś książeczki czytam; „Wielbić Pana chcę, radosna śpiewać pieśń”. Naprawdę takie jest dzisiaj moje serce.
Płyną obrazy z Apokalipsy, wizja sądu i 144 tys. wybranych. Tyle lat przychodzę tutaj, a właśnie dzisiaj wzrok zatrzymało Tabernakulum z dwoma Aniołami Stróżami po jego bokach. Przypomniało się pytanie wnuczka;
- Gdzie mieszka Pan Bóg?...nie wiedzieliśmy, co odpowiedzieć, bo każdy myśli o Niebie
- Nie wiecie?...w tym małym domku, w ołtarzu.
Tak, to prawda, bo tam jest Chleb Życia. To prawdziwe Ciało i Krew Pana naszego Jezusa Chrystusa...”jak wielki cud Bóg uczynił, że Swe Ciało w chleb przemienił”.
Dzisiaj, gdy to opracowuję w Tv Trwam trafiłem na papieża Franciszka podczas Konsekracji oraz na podobny moment z Mszy św. w innym kościółku. „Rycerz Niepokalanej”, którego odebrałem na poczcie na ostatniej stronie reklamował wszystko związane z Eucharystią.
Popłakałem się, bo po wczorajszym marazmie z poczuciem bliskości śmierci wróciła Obecność Pana Jezusa. Po wejściu do kościoła wzrok zatrzymała zakrwawiona ręka zasłoniętego Zbawiciela.
Dzisiaj Żydzi porwali kamienie, aby zabić Pana Jezusa za to, że będąc człowiekiem uważa siebie za Boga. Na to otrzymali odpowiedź, że: „choćbyście Mnie nie wierzyli, wierzcie moim dziełom, abyście poznali i wiedzieli, że Ojciec jest we Mnie, a Ja w Ojcu". J 10, 31-32
Popłakałem się podczas pieśni po Eucharystii:
„Jezu Chryste, Panie miły, Baranku tak cierpliwy.
Wzniosłeś, wzniosłeś na krzyż ręce swoje, gładząc nieprawości moje".
Głowa bezwładnie opadła mi na kl. piersiową i nagle znalazłem pod krzyżem Pana Jezusa na Golgocie. Ja jestem w lepszej sytuacji od uczniów, bo wiem, że Pan zmartwychwstał i teraz jest w moim sercu, a to sprawia wielką moc. „Jezus, Jezus na krzyżu umiera. Słońce, słońce jasność swą zawiera”.
Wróciłem na drogę krzyżową z dziećmi, którą ofiarowałem za żonę, bo jutro ma urodziny. Podczas rozważań przepływały zdarzenia z czasu naszego małżeństwa, jej umęczenie i cierpienia. Prosiłem Boga, aby wszystkie jej grzechy przelał na mnie, a Matkę Pana Jezusa, aby była przy jej śmierci.
Na zakończenie spotkania ze Zbawicielem proboszcz zaintonował: „O! Szczęście niepojęte, Bóg Sam odwiedza mnie”... APEL