Wyszedłem na Mszę św. wieczorną z późniejszym nabożeństwem do NSPJ i procesją. Próbowałem odmawiać modlitwę za gromadzących skarby w niebie, ale „nie szła”. To zrozumiałe, bo będący na drodze do świętości nie wymagają takich modlitw jak idący na zgubę.

    W mojej rozterce podbiegł do mnie młody alkoholik z grupy siedzącej na ławce. Wcześniej zaleciłem mu, aby skierował prośbę w swojej sytuacji do św. Łotra. Obruszył się, ale wytłumaczyłem mu, że Dobry Łotr Dyzma jest pierwszym świętym. To patron więźniów, skazańców, skruszonych złoczyńców i złodziei.

    Popłakałem się, bo zobaczyłem młodego człowieka całkiem zmarnowanego, a przypomniał się czas, gdy byłem w podobnej sytuacji zakończonej złamaniem dwóch kostek. Mogłem stać się inwalidą. Od razu poznałem intencję modlitewną dnia i w wielkim bólu zacząłem wołać do Boga za niego i podobnych.

    Żadnym słowem nie można wyrazić stanu mojego serca, którym objąłem wszystkich zmarnowanych z tego miasta i na świecie. Dusza wprost krzyczała z bólu, a w ciele „umierałem” prosząc Boga Ojca o zmianę losu tych braci trzymanych na uwięzi przez szatana. Łzy płynęły z oczu i musiałem je wycierać.

    Zapatrzyłem się na wywieszone zdjęcie wielkiej Monstrancji trzymanej przez obecnego papieża, a przyjęta Eucharystia zawinęła się na pół i ułożyła w zawiniątko (dar). Dziwne, bo jutro przybędzie do nas pielgrzymka anonimowych alkoholików, którzy idą do Niepokalanowa.

    Miłość do tych zmarnowanych ludzi trwała w czasie całej litanii do NSPJ i wołałem do Pana Jezusa: „zmiłuj się nad nimi”. Poprosiłem też Boga, aby przerwał ich cierpienie i sprawił coś, a szczególnie z tym, który podszedł do mnie.

    Płynęła pieśń: „słuchaj Jezu jak Cię błaga lud”, a ja zawołałem, aby Pan Jezus wysłuchał mojego błagania. Nie było czwartego mężczyzny do niesienia baldachimu nad Monstrancją. Podszedłem samorzutnie i dałem Panu Jezusowi ochronę przed deszczem.

    Wiem, że Pan pomoże tym za których wołam, bo to samo było ze mną...pacjentki zamawiały nawet Mszy św. Pan Bóg nie działa natychmiast, bo badana jest nasza ufność. Mnie spotkała wielka łaska i teraz pragnę, aby spadła z Nieba także na innych...ze szczególnym wyróżnieniem tego z którym się spotkałem.

    Powiedziałem mu, aby patrzył na znaki, bo tak też zaleciłem Januszowi Palikotowi. Prosiłem, aby zachował moje wpisy, bo będą dowodem na interwencję Boga. Faktycznie poznał efekt moich modlitw, bo zaczął się jego sromotny upadek.

    „Pobłogosław Jezu drogi tych, co Serce Twe kochają”. Wyszedłem w uniesieniu i ponownie spotkałem tego zmarnowanego człowieka, który czekał na ratunek chorego ciała. Zapytał czy modliłem się za niego, a ja to potwierdziłem i zaleciłem, aby uwierzył, bo Bóg coś uczyni z jego nałogiem. Ma wówczas przypomnieć sobie o wszystkim i podziękować, bo tylko moc Boża może wydobyć go z tej śmiertelnej pułapki.

    Podczas kontynuowania mojej modlitwy trafiłem na targowisko, gdzie był bałagan po handlu z grupą około 15 pijanych mężczyzn przy kiosku z piwem. Krzyczeli do siebie, przeklinali i kłaniali się w uniżeniu z daleka idąc na chwiejnych nogach. Normalny człowiek odwraca się od takich, a ja znam ich cierpienie i miłość Boga do nich, która zalewała także moje serce.

    Jeszcze następnego dnia wołałem za tego młodego człowieka, a on już czekał na mnie, ale uciekłem, aby dać mu znak, że nie wolno nadużywać ludzkiej i Bożej dobroci, bo wielu uważa, że mamy obowiązek im służyć!

    Znalazłem dwa wizerunki Dobrego Łotra, które przekażę zmarnowanemu razem z obrazem Boga Ojca słynącego łaskami...

APEL