Tuż przed przebudzeniem ujrzałem zdanie w podsuniętym tekście: „opowiedzenie się za Bogiem to decyzja niebywała i ostateczna”! Tak, to prawda, bo takie oddanie się musi być pełne, bez niedomówień, zmieniające nasze życie!

    Zerwałem się i wiem, że mam być w Domu Pana o 7.30. Pod kościołem, bo Msza św. zaczęła się wcześniej dobiegły do mnie słowa Pana Jezusa „o Swoim ludzie”, a ja czuję, że są kierowane także do mnie.

    Dzisiaj jest wspomnienie męczeństwa Szczepana, który mówił z mocą (Dz 7,51-59;8,1): "Wy zawsze sprzeci­wiacie się Duchowi Świętemu. Jak ojcowie wasi, tak i wy (...) A wyście zdradzili Go teraz i zamordowali”.

  W serce wpadło słowo „zdradzili”, bo napłynął obraz mojego wczorajszego zachowania z opuszczeniem przez Pana Jezusa. „Przepraszam Panie Jezu...przepraszam". Każde słowo kapłana i śpiew ludu wywoływały w moim sercu wielki ból, a zarazem radość z powodu łaski, której doznaję w tej chwilce życia.

     Mały chłopczyk rozkładał białą serwetkę i robił to majestatycznie, a ja zrozumiałem, że mam stać się tak właśnie posługującym Panu Jezusowi...czystym, niewinnym i świętym! W tym czasie Zbawiciel mówił (J 6,30-35):  „Jam jest chleb życia, kto do Mnie przychodzi nie będzie łaknął, a kto we Mnie wierzy nigdy pragnąc nie będzie”.

   Kapłan wspomniał o Synach Światłości...i otwartym Niebie. Wprost chciałbym ucałować siostrę-organistkę za pieśń, która była skierowana do mnie o Sercu Pana Jezusa i moim losie, który On wziął w Swoje Ręce! Uwagę przykuła wielka figura Dobrego Pasterza, a Eucharystię przyjąłem „za zdrajców” w sensie: zdradzających Pana Jezusa.

 Poczekałem na chłopczyka i powiedziałem mu o jego wielkiej łasce posługiwania Panu Jezusowi...prosiłem, aby nigdy nie odszedł od nasze wiary. Na ten moment spotkaliśmy niewidomego, którego pocieszyłem z całego serca.

   „Na pewno nie wie pan jaka radość zaskoczy pana w momencie śmierci, gdy wszystko pan ujrzy...tak jak obecnie widzi pan w śnie. Inni nie będą mieli tej radości, radości odzyskania wzroku w momencie swojej śmierci”! 

    Dzisiaj pracowałem sprawnie i szybko...tu zastrzyk, tam blokada, leki same się wypisywały. Między badaniami mówiłem, ostrzegałem i pocieszałem:

-  Nie wolno pani już pracować fizycznie, to pokusa. Trzeba drgnąć ku duszy, pro­wadzić życie modlitewne!

- Och! chwali pani śmierć nagłą, a nawet gorzej, ponieważ podpiera się określeniem wierzącej...proszę tego nie robić!

-  W czyśćcu dowie się pan wszystkiego, ale jest to miejsce wielkich cierpień duchowych. Proszę naprawdę wrócić do Pana Jezusa, bo ukrywa się pan w ciele.

-  Moja radość i nadzieja jest w mojej śmierci, tutaj jestem...będę dokąd Pan mi wyznaczył, ale nie chcę, bo pragnę wrócić do Ojczyzny Prawdziwej i być blisko Pana Jezusa!

-  Proszę odczytać Wolę Ojca (studia)...w tej intencji trzeba prosić i poświęcić Mszę św. z Eucharystią! 

    Do mojego serca i duszy napływał pokój, który chwilkami rozrywał serce. Około 12.00 po „Aniele Pańskim” powtarzałem wielokrotnie Święte Imię Pana Jezusa, które koiło ("Ten, który Zbawia”). Zrozumie to człowiek w podobnym napadzie tęsknoty za Swoim Panem!

     Podczas dalekiego wyjazdu karetką odmawiałem koronka do Miłosierdzia Bożego oraz moją modlitwę w intencji: „zdradzających Pana Jezu­sa". Serce zalał ból współcierpienia ze Zbawicielem...odczułem Jego osamotnienie oraz trwające zdradzanie przez najbliższych. 

    Trafiłem do domu w którym niedawno umarł ateista. Poprosiłem rodzinę, aby go wspomagali modlitwami. Teraz umiera jego żona, która przyjęła Sakrament Pojednania, ale przed spowiedzią straszliwie krzyczała. Zobacz co szatan wyczynia ze swoimi, których traci!

    Zdziwiony czytam relację naszego kapłana z Dominikany wezwanego do młodej kobiety, która na widok stuły zerwała się z nieludzkim rykiem z łóżka i zaczęła wymieniać jego grzechy. Przerażony uciekł i wrócił następnego dnia po konsultacji z biskupem. („Któż jak Bóg” nr 6/2014). 

    Podczas powrotu skuliłem się w tyle karetki i odmawiałem moją modlitwę, bo dalej trwał ból w sercu i duszy. Dzień zakończyła ponowna koronka do Miłosierdzia Bożego i podziękowanie Panu Jezusowi...

    Dzisiaj, gdy to edytuję (08.04.2015) na Mszy św. po Eucharystii moje serce zalała miłość do kapłana, który został oszukany przez demona (jak ks. Lemański) i czeka na dyspozycję biskupa. Sprawił kłopot sobie, rodzinie, a także wiernym, którym służył, bo świątynię zamknięto...                APEL