Wczoraj byłem w kaplicy Miłosierdzia Bożego, a teraz mam pokusę, aby pojechać tam dzisiaj, ponieważ nabożeństwo zaczyna się wcześniej (o 18.00). Poczekałem na ostateczne natchnienie i trafiłem do naszego kościoła, gdzie znalazłem się przed Grobem Zbawiciela. Sam zobaczysz jaki cel miał szatan...

   Płynęły czytania, strażacy zmieniali się podczas czuwania, małe dzieci biegały, a młode pary rozpraszały szeptaniem sobie do ucha. Stałem z zapaloną świecą, a dzisiaj jest zimno i myśl uciekła do zsyłanych na Syberię oraz do obozu uchodźców w Syrii zajętego przez dżihadystów, a także ostatniego napadu na chrześcijan w Kenii. Trwa ludobójstwo w „Obozie Ziemia”, które było zawsze, ale teraz jest trudne do ukrycia.

   Mój wzrok zatrzymała rana Najświętszego Serca Pana Jezusa i prawie chciałem krzyknąć, ponieważ przypomniał się art. z „Super expressu” w którym kardiolog postawił diagnozę, że Zbawicielowi na krzyżu „pękło serce” (doszło do tamponady czyli zatrzymania w rozkurczu, a krew wylała się do worka osierdziowego). Pięknie pokazano to w filmie „Pasja”...po przebiciu włócznią pod ciśnieniem trysnęła z niego św. Krew i Woda...

    Wróciło także wstrząsające zdjęcie ze strony tytułowej, gdzie bezwładne Ciało Pana Jezusa zdjętego z krzyża znalazło się w ramionach Matki Bożej Bolesnej. Jęknąłem tylko: „Jezus! Panie mój!”, a wzrok padł na wystawioną Monstrancję.

    W kilka minut doznałem mistycznego połączenie z Panem Jezusem, a to wielkie cierpienie duchowe. Jakby na pocieszenie natychmiast odczytałem intencję i mogłem odmawiać moją modlitwę oraz ofiarować Bogu ten dzień mojego życia. Po Eucharystii padłem na kolana i tak trwałem do końca jej rozdawania, a było bardzo dużo ludzi. Po powrocie do domu trafiłem na film „Zabili Jezusa”. 

   O 1.15 wróciłem na czuwanie przed grobem Pana, a w drodze podziękowałem za posiadanie samochodu, bo zrobiło się bardzo zimno. „Panie Jezu! Tak smutno bez Ciebie, odszedłeś, nie ma Ciebie, tak smutno w tym opuszczeniu...chciałbym zostać z Tobą na całą wieczność. Wszyscy Cię opuścili, tak obdarowane miasto, wolny czas, żaden kapłan nie pojawi się nawet na chwilkę...”.

     Popłakałem się, ponieważ napłynęła bliskość Pana Jezusa z poczuciem, że Pan przybędzie do mnie w momencie mojej śmierci. W czasie śpiewu kilku niewiast zawołałem, że pragnę żyć dla Pana Jezusa i umrzeć dla Niego. Skończyłem moją modlitwę w intencji tego dnia, a jutro będę świadkiem wynoszenie Ciała Pana Jezusa z grobu.

    Ja nie wiem jak inni przeżywają ten czas. Proboszcz wspomniał o zamyśleniu mistycznym, ale nie możesz do tego dojść poprzez medytacje, jakieś wyciszanie ciała i skupienie myśli.

    Pan Bóg może zawołać każdego...tak jak ojciec dziecko z podwórka. To zawsze jest Jego decyzja, a potwierdza to Pan Jezus, że nikt nie może przyjść do Niego jeżeli nie będzie pociągnięty przez Boga Ojca!

   Ja mam być tylko posłusznym, a wówczas spotkają mnie wydarzenia zaplanowane przez Boga. Potwierdzą to słowa z przekazu dla Marii Valtorty: „Błogosławieni, którzy we wszystkim potrafią widzieć Boga”.

 Zapisywałem te przeżycia 10 kwietnia, a właśnie z TV Trwam płynęła powtórka (z 2011 r.) wstrząsającego Requiem Smoleńsk - in memoriam. Przez moje serce falami przepływał ból duchowy, a łzy płynęły po twarzy...                                                                                                                     APEL