W nocy pisałem do ministerstwa zdrowia, bo odpowiedziano na moją skargę, ale to było przepisane wyjaśnienie od przestępców z Izby Lekarskiej.

    Przecież tacy nie przyznają się do łamania prawa i do świadomego dokonania zabójstwa duchowego. Nie napiszą też dlaczego jako katolicy stanęli po stronie lekarza antykrzyżowca.

    Trafiłem na Mszę św. o 7.30, ale trwałem w rozproszeniu, ponieważ zapomniałem zabrać pisma przygotowane do wysłania pocztą.

    Na stronie OIL w W-wie zobaczyłem informację o śmierci lekarza Jacka Kubiaka...mediatora i szefa Komisji Etyki Lekarskiej, który uczestniczył w napaści na mnie. Przed kilkoma tygodniami dzwoniłem do niego i poprosiłem, aby zrezygnował z kandydowania w aktualnych wyborach do samorządu lekarskiego, bo tak będzie „po ludzku”.

     Po ujrzeniu zawiadomienia prawie krzyknąłem, a moje serce zalał wielki  smutek. Pan Bóg w ten sposób bada nasze serca, bo mogłem ucieszyć się ze śmierci "wroga"...przecież to ja miałem umrzeć z powodu stalkingu!

    Natychmiast wiedziałem, że ten dzień mam poświęcić za jego duszę i za dusze moich krzywdzicieli! W sercu myślałem tylko o kolegach lekarzach, bo zapomniałem o zmarłych, którzy uczestniczyli w inwigilacji mojej osoby. Pan później mi ich wskaże.  

    Podczas czuwania przed Monstrancją odmówiłem koronkę do Miłosierdzia Bożego w intencji tego dnia oraz zacząłem moją modlitwę. W litanii do Najśw. Krwi Pana Jezusa prosiłem: „Wybaw ich! Zmiłuj się nad nimi”. Pozostałem na ponownej Mszy św.

    „Pan (...) dla prawych (...) chowa swą pomoc, On jest tarczą dla żyjących uczciwie. On strzeże ścieżek prawości, ochrania drogi pobożnych.  Prz 2, 1-9

    Popłakałem się podczas Eucharystii, bo pragnąłem paść na dwa kolana i w wielkim uniżeniu pochylić przed Panem głowę. Organista właśnie śpiewał: „Ze czcią wielka upadajmy i Jezusa uwielbiajmy, Pana naszego”.

    Serce rozrywał ból w którym wołałem: „Panie! nie policz im tego wszystkiego, bo nie wiedzieli, co czynili. Obmyj ich z tego grzechu. Matko Boża! obejmij ich i przytul”. Św. Hostię trzymałem z największym namaszczeniem i odwracałem w ustach, aby jak najdłużej się nie rozpuściła.

    Pan sprawił, że trafiłem na „resztkę” zapisu z 09.10.1992, gdzie podobnie prosiłem Boga o przebaczenie dla zniewolonych przez władzę, bo napłynęła postać zmarłej żony jednego z zaciekle pilnujących mojej osoby (prośba o wstawiennictwo):  

    „Panie Jezu! Dobry Zbawicielu! To bolszewik, ale dobry człowiek. Wspomóż go, poprowadź, bo on nie wie, że Jesteś...Jezu! Daj mu Twoje Światło i zbaw go".

    Następnego dnia w drodze pod krzyż odmówiłem całą modlitwę. W żaden sposób nie można przekazać mojego godzinnego „umierania”. Tak się stało, że zawołania ze „św. Agonii” oraz koronka do św. Ran Zbawiciela wypadła pod krzyżem.

    Podczas powrotu rowerem zjeżdżałem z górki, a moje ciało opływał łagodny chłód...tak czują się dusze cierpiące w Czyśćcu za które wstawimy się do Boga.                                                             APEL