Niespodziewanie zostałem obudzony o 6.10 i wprost poczułem „rozkaz”, że mam być na Mszy św. o 6.30. Obmyłem tylko twarz i spocony pojechałem na spotkanie z Panem Jezusem.

   W tym momencie jeszcze nie wiedziałem, że ten czas mam ułożony, bo czeka mnie spotkanie z kolegami z Izby Lekarskiej. Zawołałem do św. Michała Archanioła oraz do  Ducha Świętego, a także do MB Pocieszania. 

    W serce wpadły słowa psalmu 33: „Pan miłuje prawo i sprawiedliwość”. Pan Jezus dodał: "Strzeżcie się (...)  obłudy faryzeuszów. Nie ma bowiem nic ukrytego, co by nie wyszło na jaw (...) coście w   i z b i e szeptali do ucha, głosić będą na dachach”. Łk 12, 1-7

    Komunia św. była lekka i trzy razy odwróciła się w ustach, które zalała słodycz, a moje serce urosło i objęło wszystkich. Wyszedłem w smutku, bo zauważyłem tylko dwie panie, które zostały na następne nabożeństwo...wprost chce się powiedzieć, że: „wszyscy Go opuścili”.

    W wielkim pośpiechu zakończyłem pisanie i drukowanie materiałów potrzebnych na spotkanie, a w telewizji  towarzyszyła mi muzyka z narzuconymi słowami Ps 59: „Drży we mnie moje serce (...) przerażenie mną owłada (...) gdybym miał skrzydła jak gołąb to znalazłbym sobie schronienie”...

    Podczas przejazdu do Okręgowej Izby Lekarskiej w W-wie wołałem do Pana Jezusa, aby „uniósł mnie ponad to wszystko”, a właśnie popłynęła piosenka „motylem jestem”. Opisuję te "głupstwa", bo tak pociesza nas Bóg Ojciec...takie daje znaki o Swojej Obecności. 

    W tym czasie napłynęła refleksja duchowa dotycząca cierpienia dla Pana Jezusa. Nasze ciało woli przyjemności i „święty spokój”, a mądrzy tego świata (wśród nich aktor Nowicki) twierdzą, że cierpienie nie ma sensu.

   Cierpienie niezasłużone, a tutaj dla prawdy i sprawiedliwości to wielka łaska Boga. To łaska wlewana do wybranej duszy...wybranej do niesienia krzyża Pana Jezusa. Ja nie wiem jaką rolę odgrywam w tym momencie, ale na pewno służę jako  narzędzie do przekazywania Tajemnic Bożych...pokazania różnicy pomiędzy człowiekiem cielesnym i duchowym. 

    W oczekiwaniu na spotkanie z kolegami duszę zalała słodycz krzyża. Poczułem się jak Pan Jezus przed prostakiem Herodem, a ból przeszył serce. Jeszcze przed chwilką byłem normalnym, a nagle stałem się człowiekiem Chrystusowym: „Panie! Ty wszystko widzisz. Ty znasz moje serce...”.

    Wprost znalazłem się w Getsemanii i chodziłem w smutku po korytarzu powtarzając koronkę do Miłosierdzia Bożego. W tym czasie miałem tylko jedno pragnienie: wejść na salę i mówić o Panu Jezusie...dawać świadectwo wiary.

    Tak chciałbym wskazać kolegom na znaki Boga z którymi sami się zetknęli, bo ostatnie spotkanie wypadło 15 czerwca (Naj. Serca Pana Jezusa), a dzisiejsze jest związane z naszym patronem, św. Łukaszem.

    Ponadto za Okręgową Izbą Lekarską w Warszawie znajduje się figura Pana Jezusa ubranego w czerwony płaszcz, gdzie otrzymałem krzyżyk. Do tego w ręku znalazł się obrazek bł. ks. J. Popiełuszki. Czytaj: męczeństwo. Tak, bo zostałem zabity duchowo...

    Rozdałem przygotowane materiały i powiedziałem z mocą o celowym nękaniu, a nawet sadyzmie kolegów ubranych w białe fartuchy. Przekazałem też, że wczoraj byłem na dodatkowej Mszy św. w ich intencji...może któremuś Pan Bóg otworzy serce?   

    Na korytarzu spotkałem mecenasa z zespołu radców prawnych oraz rzecznika praw lekarzy. Zapomniałem się i niepotrzebnie z nimi dyskutowałem, ponieważ postanowiłem milczeć i modlić się w tym czasie.

    Mecenas jak najęty chwalił wszystkich znakomitych samorządowców i zalecał mi „przyjęcie cierpienia” oraz „otwarcie się”. Powiedziałem, że jest prawnikiem, uczestniczy w mataczeniu, a występuje w roli kaznodziei... 

    Rzecznik Praw Lekarzy na mój zarzut, że nawet nie ruszył palcem w mojej sprawie powiedział że: „religię trzeba oddzielić od medycyny i życia” oraz mamrotał, że odmawiam przyjęcia pomocy, a żadnej nie proponował. Poczułem się jak w domu wariatów...                                                          APEL