Nikt z nas nie zna przebiegu tego, co wydarzy się „za chwilę, za dzień i za rok”. W odróżnieniu od większości nic nie planuję. Nie bierz tego dosłownie, bo trzeba iść po chleb, na Mszę św. a w potrzebie odebrać pieniądze z bankomatu.

    Zły namawiał mnie do przybycia tutaj wczoraj, bo miałem trafić tutaj dzisiaj. Teraz stoję w zimnie i wietrze zapatrzony w poświęcony ogień. Nagle moje serce zalała tęsknota za Panem Jezusem z pragnieniem śmierci.

    To nie jest uczucie, które pojawia się w ekstazie, gdy następuje zjednanie ze Zbawicielem. Wówczas stajesz się kroplą w morzu Miłości Bożej i chcesz, aby to trwało.

   Zawołałem ze łzami w oczach: „Panie! zabierz mnie stąd”, ale napłynęło, że „jeszcze nie teraz”. Wiem, że mam odrobić wydobycie z grobu i otrzymanie nowego życia. Bardzo chciałbym odkupić tą łaskę i opowiedzieć o wszystkim na jakimś zgromadzeniu. Bóg zna to pragnienie, ale nic nie spełnia „na zawołanie”.

   Odnowiliśmy przyrzeczenie Chrztu św., ale przykro, bo wierni nie mieli gromnic. Po Komunia św. ponownie napłynęło pragnienie „śmierci w Panu”.

    Zły kusił, abym zwrócił uwagę kapłanowi, bo żartował po Eucharystii w obecności Pana Jezusa leżącego w grobie. Opowiadał „śmieszne zdarzenie”, a później 3 x dziękował wiernym, że łaskawie przychodzą na nabożeństwa! Dobrze, że były przeszkody, bo straciłbym pokój.

    Dlaczego zostałem zaproszony tutaj? To wyjaśniło się po uroczystościach, bo wszyscy uciekli, a przed grobem Pana Jezusa pozostała klęcząca dziewczynka. Po zawołaniu przez matkę pocałowała Zbawiciela oraz krzyż!

   Zastąpiłem ją i pozostałem sam na Sam z Panem Jezusem. Serce zalała święta cisza. W tym stanie wracałem do domu: wolno, ostrożnie, zgodnie z przepisami i w całkowitym pokoju.

    Około północy pojechałem na czuwanie do naszego kościoła, ale uciekłem, bo młodzież głośno grała i śpiewała przed Panem leżącym w grobie. Dopiero później czuwały niewiasty. Jedną z nich, ciężko chorą spotkałem rano...trwała przed grobem od 2.00.

   Trzeci dzień nie włączyłem telewizora, a w zapisie z dnia 04.04.1993 r. na nagłym wyjeździe pogotowiem trafiłem do pacjentki obstawionej obrazami i żyjącej w ciszy tykającego zegara...   APEL