Tuż po północy brutalnie zerwano na „pilny wyjazd”, a ja zawołałem: „Panie Jezu dziękuję, że posyłasz mnie i spotykam różnych ludzi w Twoim Imieniu”.
Trafiłem na melinę, ludzką norę z bladą kobietą wymiotującą gęstą plwociną...wprost nie można patrzeć! W sąsiednim pomieszczeniu leży jej sparaliżowany - młody syn oraz gruba córka o piskliwym głosie.
- To flejtuchy, brudasy, handlują wódką...krótko komentuje kierowca.
- Najgorsze są brudy w naszych myślach!...odpowiadam.
W drodze do szpitala mijamy wypadek w którym fiacika zmiażdżyły dwa samochody ciężarowe. Przyjemnie jest patrzeć jak w środku nocy pielęgniarki sprawnie obsługują chorą...ty śpisz, a są tacy, którzy czuwają! Siedzę na noszach w korytarzu i czytam w oczekiwaniu na przyjęcie mojej chorej.
Pan Jezus pragnie być z nami cały czas, a my zapominamy o tym! Zauważyłem, że moje początkowe kontakty z Bogiem były „na Jego wezwanie", później stawały się coraz częstsze, obecnie kontakt urywa się przez moje „zapominanie się".
Myśl pobiegła do rozważań o istnieniu w nas pierwiastka duchowego, bo większość ludzi neguje istnienie duszy. To co oznaczają Objawienia, udokumentowana bilokacja o. Pio, prekognicja (przewidywanie wydarzeń), opisywane w Ewangelii sny prorocze? Nie możemy tych faktów negować.
Dalej: czym różni się święty Hieronim od każdego świętego naszych czasów? Czym różnił się chrześcijanin dawnych czasów obdarzony Duchem Świętym ode mnie...zdolnego oddać swoje życie za Pana Jezusa!
„Bóg jest dla nas ucieczką i siłą najpewniejszą pomocą w trudnościach". Ps 45/46. To wielka prawda, bo trzeba uciekać do Boga w każdej sytuacji, a jest to pokazane na płaczącym dzieciątku, które biegnie do tatusia!
Jak wielkim darem jest łóżko o 3°° rano. Ze snu wyrywają do maluszka z bolącym uchem, a właśnie byłem w Warszawie, w mieszkaniu cioci, gdzie pojawił się generał LWP...wyraźnie widziałem jego pagony, a to znak, że Wielki Brat czuwa, bo trwa obłęd szpiegomanii.
Położyłem się ponownie i rozmyślałem o Via Dolorosa...widzę Marię pod Krzyżem, która obejmuje nogi Jezusa. Zacząłem mówić własną litanię uwielbienia: „Serce Jezusa - poranku wiosny, Serce Jezusa - brzasku dnia, Serce Jezusa - śpiewie słowika...”.
Dzisiaj w przychodni mam ciężki dzień. Przede mną jest młoda i ciężko chora dziewczyna, upada jej zakład, przed nią rozwód, a ojciec nie płaci na małą córeczkę. Żal zalewa serce, które jest z nią...jak mogę jej pomóc (nie miałem grosza w kieszeni)...jak przekazać, że cała jej nadzieja jest w Panu Jezusie...jak to zrobić?
- Proszę to przyjąć dla pani córeczki (torba pięknych jabłek)...
- To teraz lekarze obdarowują pacjentów...pyta.
Narasta zmęczenie i rozdrażnienie, ale kilka razy zawołałem: „Jezu pomóż”! Wszystko zaczęło przebiegać szybko i sprawnie: ta tylko z informacją, ta po skierowanie, a tamta rezygnuje z sanatorium.
Ktoś zostawił pieniądze, ale nie wiem kto, a już w mieście do otwieranego samochodu pacjentka wrzuciła mi koniak. Do licha! Jakim mam być naprawdę? APEL