Mając łaskę wiary wiem jak żyje człowiek normalny oraz „nawiedzony” („taki w którym dzieją się rzeczy nadprzyrodzone”). To szydercze określenie jest prawdziwe, ponieważ moją duszę nawiedza Pan Jezus.

    Dla tych ludzi ważne jest zdrowie i życie dla życia. W ten sposób zamienia się dobra wieczne na to, co zaleca guru Janusz Palikot czyli: „chłopskie jadło, bimber i seks”. To szkodzi nawet zdrowiu, nie mówiąc o zbawieniu. Dla tych ludzi dusza to coś abstrakcyjnego, a życie duchowe jest nierealne.

    Ludzie normalni boją się śmierci. Nawet nie wiedzą, że ten strach jest spowodowany przez ich oziębłe dusze, które miotają się w ciele jak zwierzę w klatce. Judasz przestraszył się nawet psa, bo w tamtych czasach był on symbolem diabła (pogryzł go przed samobójstwem).

    Dzisiaj Piotr i Jan w świątyni natknęli się na chromego od urodzenia: oczekującego na jałmużnę. Piotr powiedział: "Nie mam srebra ani złota, ale (...) W imię Jezusa Chrystusa Nazarejczyka, chodź!" Ten zerwał się i stanął na nogach, a skacząc wielbił Boga. Dz 1-3, 1-10

   Nic nie zapowiadało wejścia Pana Jezusa do mojej duszy, która po Komunii św. zawołała: „przepraszam, przepraszam” i tak chciałbym powtarzać to do końca życia. W jednej sekundzie moje serce stało się sercem duchowym. Nie można tego przekazać ani opisać naszym językiem. Trzeba to przeżyć samemu, bo wówczas ujrzy się różnicę pomiędzy człowiekiem normalnym i duchowym.

    Wracałem z Panem Jezusem...jako „My”. Gdybyś pokazał moje serce zjednane ze Zbawicielem, promieniujące światłością oraz serce mocarza Jerzego Urbana to zobaczyłbyś różnicę. Na pewno kiedyś będzie taka technika.

    Dusza śpiewała: „naród niewierny, trwoży się, przestrasza”. To prawda, bo  zjednanym z Panem Jezusem towarzyszy moc, odwaga, chęć mówienia prawdy, nawracania oraz pokój. W takim stanie bez wahania wyciągniesz rękę do przebicia gwoździem, co dla ludzi normalnych jest wariactwem.

    „Panie Jezu jakże zaskakujesz każdego dnia! Jak obdarzasz swoją miłością. Jak uderzasz Swoją radością po rozproszeniach. Panie! Ty widzisz, krzyża się nie wstydzę”. 

    Proboszcz zapraszał na spotkanie z emerytami, które finansuje UE. Donald Tusk każe pracować do śmierci („Popierajcie PO czynem, umierajcie przed terminem”), a „europejczycy” organizują szkolenia: „jak żyć, aby umrzeć zdrowym?”. 

    Miałem zamiar uzupełnić straszenie staruszków przez koleżankę, ale niezbyt wypadało gadanie o naszym stworzeniu i o tym, że jesteśmy jednością psycho-fizyczną i duchową.

    Chciałem też dodać, że Bóg poprzez starość pokazuje, abyśmy nie pokładali ufności w ciele, które odpada w momencie śmierci, a my jesteśmy. Zbawienie jest celem naszego życia, ale tym interesuje się garstka, bo Światło Boże nie może wejść do człowieka zabarykadowanego tym, co ludzkie.

    Postępującej starości nie zatrzyma „higieniczny tryb życia”, regularne odżywianie się, gimnastyka poranna i podobne głupoty. Ciało jest dodane do duszy, a nie odwrotnie. Mamy o nie dbać jak o rower lub samochód, ale większość odwraca tą preferencję!

    W starości powinniśmy dążyć do świętości: „świętymi bądźcie, bo Ja jestem świętym”. Człowiek ma stawać się duchowy, a uzyskujemy to poprzez uczestnictwo w Mszach św.! Nie uczynisz nic lepszego na ziemi przez 30 minut.

    Kończę zapis, a żona ogląda w TVN Style film "Wyznanie pielęgniarki", gdzie pokazana jest opieka nad niesprawnymi staruszkami z odleżynami i demencją...   

     Wraca dzisiejsze zalecenie Apostoła Piotra, którego zapytano:

-  Cóż mamy czynić, bracia?

-  Nawróćcie się i (...) weźmiecie w darze Ducha Świętego. Dz 2,36-41

    Po zjedzeniu słonych paluszków zafundowanych przez UE uciekłem z konferencji, a po drodze spotkałem grzybiejącego w oczach, który jeszcze niedawno „rządził”.

    Żartowałem też z 90-latkiem siedzącym na ławce ze sztuczną soczewką w oku, którego zaprosiłem z żoną na Mszę św. ale odpowiedział, że codziennie czyni dobro, bo przynosi jej chleb, który wspólnie jedzą...                                                                                                                       APeeL