W drodze do kościoła zażartowałem do sąsiadki, która kiedyś obsługiwała towarzyszy z bezpieki, że jestem szpiegiem Watykanu (wówczas tak mówiono o „latających do kościoła”)...

    To okropna dewiacja społeczna jako spuścizna zbrodniczej okupacji. Jak nazwać chorobę w której całe życie jesteś czujny, bo wróg nie śpi! Musisz biegać, gdzie ci karzą, podglądasz, zaglądasz i cały jesteś zamieniony w słuch. Taka tresura...po czasie sprawia zezwierzęcenie ("zespół pieska!").

    Nie wiem od kiedy wytresowany staje się uzależnionym ("nałogowcem"), ale myślę, że za tym momentem przemawia satysfakcja ze śledzenia innych, a chciałoby się napisać "sadysfakcja" (od sadyzmu). Parafrazując powiedzenie Stefana Niesiołowskiego: "donosi, donosi...nawet jak śpi to donosi"...

    Większość ludzi jest nieświadoma, że nad nami czuwa Wielki Brat. Nikt nie traktuje pisania listów elektronicznych, dyskutowania na forach i rozmawiania przez telefony komórkowe jako inwigilacji. Cześć ludzi jest niepodatna na ten proces („cielęta”).

    Psychiatria nie zajmuje się tym problemem, bo wielu kolegów specjalistów jest także zniewolonych (chorych). Wytyczne zalecają zajmować się ofiarami u których rozpoznają urojenie prześladowcze.

   Władza w tym nie przeszkadza, bo jest to wpisane w system państwa totalitarnego. U nas śledzi się przeważnie ludzi prawych, patriotów oraz tych, którym nie podoba się "system". 

    Wielu psychiatrów z powodu naiwności politycznej...lekką ręką rozpoznaje u inwigilowanego urojenie prześladowcze. Bardzo trudno jest odróżnić to od autentycznej inwigilacji. No bo jak? Przecież śledzący nie głoszą tego na dachach, a nie ma obiektywnego obserwatora.

   Jeżeli nękany zacznie się skarżyć, a na dodatek psychiatrze na usługach „władzy ludowej” to urojenie prześladowcze ma w kieszeni. Sam zobacz jak ciężką pracę mają moi koledzy "od głowy".

    Wielką szkodę duchową ponoszą służący „dwóm panom”, bo tkwiąc we "władzy ludowej"  nie możesz uczestniczyć w Eucharystii (świętokradztwo). Grzechem jest ujawnianie z różnych powodów (w tym politycznych) popełnionego przez kogoś zła.

    Z takim sercem zaczynam spotkanie z Panem Jezusem, a aparatem komórkowym zrobiono mi zdjęcie! Nie mogę nic powiedzieć, bo jak udowodnię, że ujęto moją osobę? Znam tego pana od lat i nic nie pomoże piękne klęczenie oraz trzymanie się za serce.

    Na ten moment płyną słowa św. Jana: "(...) Każdy, kto nienawidzi  swego brata, jest zabójcą (...) nie miłujemy słowem i językiem, ale  czynem i prawdą”. 1J 3, 14-18

    Pan Jezus dodaje: „Miłujcie waszych nieprzyjaciół  (...) Odpuszczajcie, a będzie wam odpuszczone (...)”. Łk6, 27-38

   To nagłe uderzenie miłością w serce, które dzisiaj jest wyjątkowo zawistne, bo ponownie wyciągnąłem rękę do kolegów lekarzy, członków "państwa w państwie", ale nie wierzę, że zostanie przyjęta.

    To przykre, że w ojczyźnie dzieją się potworności, które nikogo nie obchodzą. Pan zna moją nędze i wie zarazem, że ratunkiem jest uchwycenie się Jego ręki z zawołaniem „Jezu! ratuj”. Nawet teraz, gdy to piszę łzy płyną po twarzy.

    Komunia święta jak nigdy wygięła się brzegami ku górze, a ja znalazłem się w łodzi z Panem Jezusem na wzburzonym morzu. W kilka minut wszystko odeszło: ciało fizyczne stało się malutkie, ustąpiła złość, a wrogowi zniknęli! W jednej chwilce mogę każdego przywitać i rozmawiać jakby nigdy nic.

    Nie jestem pewny intencji, ale właśnie płynie reklama filmu „Szpieg”, a w TV Trwam słucham relacji o kapusiach, nagrywaniu rozmów i kazań kardynała Karola Wojtyły. Padają słowa o odwadze kapłana Tadeusza Uszyńskiego (Kościół św. Anny), gdzie pułkownik Ryszard Kukliński przekazywał wiadomości i uratował Polskę i Europę przed wojną.

    W Nat. Geogr. trafiłem na film „Ściśle tajne” o rozpracowywaniu Alkaidy. Dzisiaj niezastąpione są samoloty bezzałogowe. CIA nie wykazało czujności, bo ich „podwójny” agent Al Balawi okazał się zamachowcem samobójcą. Płynęły też obrazy z Białorusi i Korei Północnej. Właśnie wróciła sprawa zabójstwa Krzysztofa Olewnika. Zdenerwowany napisałem do TVN 24:

    „Nie zdradzajcie się, bo wkoło pokazujecie rozbawionego Krzysztofa Olewnika wśród kumpli z którymi umówił się na porwanie, przetrzymywanie i zamordowanie...dla okupu! Nie wstydzi się tego nawet Krzysztof Trynka, rzecznik prokuratury w Gdańsku".

    Ty, który to czytasz wiedz, że nie ma nic zakrytego, co nie byłoby odkryte.    APEL