Żona z przejęciem opowiedziała mi bajkę. Pan Bóg zlecił Jonaszowi, aby poszedł do wrogiej Niniwy, ale on wsiadł na okręt i i uciekł do Tarszisz. W czasie przeprawy rozpętała się straszliwa burza, a na żeglarzy padł strach i każdy wołał do swojego boga.

    Jonasz poszedł na dolny pokład i twardo zasnął. Zerwano go z oburzeniem, że giną, a on się nie modli. Zażądano wyjaśnienia, ponieważ los wskazał, że to wszystko przez niego! Poprosił, aby wrzucili go do morza, co uczynili. Jonasz znalazł się we wnętrzu wielkiej ryby, gdzie przebywał trzy doby.

    W utrapieniu ujrzał swoją marność i wołał do Boga: „rzuciłeś mnie w samo serce morza (...) objęły mnie wody aż po szyję (...) trawa morska oplotła mi głowę. (...) Jednak Ty, Jahwe, Boże mój, wywiodłeś mnie żywego z otchłani podziemnej. (...) Modlitwa moja dotarła do Ciebie (...) chcę złożyć Ci ofiarę i spełnić, com ślubował”...

    Podczas zbliżania się do kościoła moje serce zalał ból z powodu wyrzutów sumienia. Bez łaski Boga nie ujrzysz swojej nędzy i grzechów, życia w pustce duchowej i marnowania czasu z krzywdzeniem innych.

    Nawet sobie tego nie przypomnisz, bo własne „ja” tłumi wszystko, a szatan wskazuje, że to nic takiego. Prostemu człowiekowi szepnie, że „przecież nikogo nie zabiłeś!”, a komuś z łże-elit złagodzi nazwę grzechu, że: złodziejstwo jest wyprowadzaniem pieniędzy, kłamstwo niepoprawnością polityczną, a łapówkarstwo gratyfikacją!

    Za Jonaszem i psalmistą  wołam: „Zmiłuj się nade mną, Boże, w łaskawości swojej, w ogromie swej litości zgładź moją nieprawość. Obmyj mnie zupełnie z mojej winy i oczyść mnie z grzechu mojego”.

     Pan przemówił ponownie do ocalonego Jonasza: "Wstań, idź do Niniwy, wielkiego miasta, i głoś jej upomnienie, które Ja ci zlecam". (...) Począł więc Jonasz iść przez miasto (...) i wołał: "Jeszcze czterdzieści dni, a Niniwa zostanie zburzona". Uwierzyli (...) ogłosili post (...) Doszła ta sprawa do króla Niniwy. Wstał więc z tronu, zdjął z siebie płaszcz, oblókł się w wór i siadł na popiele”. Jon 3,1-10  

    Pan Jezu na ten moment powiedział: „Jonasz był znakiem dla mieszkańców Niniwy, tak będzie Syn Człowieczy dla tego plemienia”. Łk 11, 29-32

    Po Komunii św. zostałem odmieniony. Sam z siebie nie mogę stać się takim. To łaska. Łzy zalewały oczy podczas litanii do św. Józefa, który przez całe życie był pokorny, cichy, czysty i święty.

   Wracałem z kościoła w uniżeniu, z pochyloną głową, całkowicie skruszony i w tym stanie wołałem: „Jezu! Litościwy Panie!...obmyłeś mnie. Dla Ciebie nic innego się nie liczy. Jakże chciałbym takim zostać. Jakże to wszystko proste, że aż niepojęte"!

    Skrucha to pierwszy stopień do ś w i ę t o ś c i, ale bardzo trudny. „Panie! serce mi pęknie! Spraw Jezu, abym nigdy nie zboczył z tej drogi. Jakże chciałbym takim zostać”. Ból rozrywał serce prawdziwe (duchowe), a  łzy zalewały oczy. To niewyobrażalne cierpienie. Przypomniało się wczorajsze i dzisiejsze wołanie psalmisty: 

    „Pan jest blisko ludzi skruszonych w sercu, ocala upadłych na duchu. Ps 34, 4-7. 16-19

  "Stwórz, o Boże, we mnie serce czyste. Boże, moją ofiarą jest duch skruszony, pokornym i skruszonym sercem Ty, Boże, nie gardzisz".   Ps 51, 3-4. 12-13. 18-19

    W „Dzienniczku” jest zalecenie Pana Jezusa dane siostrze Faustynie, aby przeczytała o proroku Jonaszu. Jakże przydałby się taki posłaniec Boży wcześniej w Japonii, a dzisiaj u nas, bo w oczach tracę moją umiłowaną ojczyznę. Tylko nie mów mi, że to zbyteczne, ponieważ PO i prezydent „Zgoda buduje” chcą dobrze, ale...                                                                                                              APEL