Budzą ptaszki. Zaczynam nowy dzień na wygnaniu. Napływa radość, chęć do pracy i niesienia pomocy. Kończy się dyżur, a w zmiażdżonym samochodzie zabita starsza pani. Marność naszego bytu. Straż, policja jako niosący pomoc. Przypomina się obraz saperów przebijających się wśród min do rannego.
W sercu lęk przed kontrolą druków L4. Po zawołaniu do Matki Bożej napływa, że ja jestem „w środku krzywdy ludzkiej”. To prawda, ponieważ trwa podział; obłowiona poprzednia władza i kilka milionów spoza układu.
Nawał w przychodni. Młodej „gimnastyczce” tłumaczę, że niesie diabelski krzyż (ćwiczy, głodzi się aż do omdleń). Nie znajdzie w ten sposób pokoju, który jest darem Nieba. Wskazuję na posty, ale duchowe, dla Matki.
Znowu typowa sprawa. Umierającej nie wolno zabrać nadziei…czytaj; wezwać kapłana. Ludzie płacą, ale to sprawia utratę czystości…wspieram jak mogę innych. To nie moje.
Po 7 godzinach słaniam się na nogach, ale w sercu radość z niesionej pomocy. Intencja odczytana. W takim momencie czuje się żarliwość i głębię zawołań i odczucie, że trafiają do Nieba.
Tego ie można przekazać. Ale zważ, że w domu zona będzie czytała na głos rozważania o pomocy Szymona Cynerejczyka w niesieniu krzyża. Płynie moja modlitwa…zły przeszkadza; zgubiłem Różaniec, napływała pokusa pracy na „działce”.
Na mszy wieczornej czuję Pana Jezusa na wyciągnięcie reki. Dzieci śpiewają, a w moim sercu syn (miał iść do spowiedzi). Zszedłem z choru do Komunii świętej, ale zakończono rozdawanie Św. Hostii. Łzy płyną po twarzy, bo płynie „Wystarczyła ci sutanna uboga”.
Samoloty ONZ-u ewakuują ludzi ze Srebrenicy (codziennie umiera tam 60 tys. ludzi)…dzieci, inwalidzi, ranni. „Jezu mój!” Tam z własnej woli pozostał na posterunku ONZ-tu generał...mimo ostrzału. Postawił swoje życie, pozostał wierny swojej misji.
Podczas Drogi Krzyżowej wraca Szymon i Weronika. W moim sercu zabici w konwojach humanitarnych, wołam za ich dusze. APEL