Przed wyjściem do kościoła na kolanach i z płaczem podziękowałem Bogu, bo w jednej sekundzie odczułem wielką łaskę posiadania wiary oraz świątyni z kapłanami.

    To oznacza możliwość uczestnictwa w spotkaniu z Panem Jezusem, którego obecność wyraźnie poczułem. Człowiek nie mający takiego kontaktu duchowego nie zrozumie tego, wróg wiary nazywa to „nawiedzeniem”, a psychiatrzy szukają choroby. 

    Tutaj należy się uwaga, ponieważ taka intencja nie ma nic wspólnego z naszym pojęciem zabawy, wesela z głupimi żartami przy zastawionych stołach. Nawet trafię w „Polsacie” na występ „kabaretu” w którym przebrany za księdza żartował z „kościelnym”...z Mszy św.!

    Nie dziwiłem się aktorom z diabelskiej łaski, ale nie mogłem pojąć, że  wielka sala śmieje się z Misterium i klaszcze...płacąc za to wszystko! Ja nie wiem jak Bogu w takim momencie nie pęknie Najświętsze Serce! Wyobraź sobie, że narażając własne życie wyciągnąłeś tonącego, a on później opowiada o tym i wszyscy się śmieją!  

    W szczerej radości dziecka szedłem do kościoła odmawiając moją modlitwę, a bliskość Boga zalewała serce. W ławce zostałem oślepiony słońcem padającym przez witraż na moją osobę. "Patrzył" też wizerunek Ducha św.

    W tym czasie od Ołtarza Świętego padły słowa mojego ulubionego proroka Izajasza (Iz 61, 1-9): "Ogromnie się weselę w Panu, dusza moja raduje się w Bogu moim, bo (...) sprawi, że się rozpleni sprawiedliwość i chwała wobec wszystkich narodów”.

    Psalmista wołał (Sm2): „Całym swym sercem raduję się w Panu. Raduje się me serce w Panu, moc moja dzięki Panu się wznosi (...) To Pan daje śmierć i życie, w grób wtrąca i zeń wywodzi. Pan uboży i wzbogaca, poniża i wywyższa”.

  Rodzice Jezusa wracali po skończonych uroczystościach i nie zauważyli, że Jezus został w Jerozolimie...”przypuszczając, że jest w towarzystwie pątników, uszli dzień drogi i (...) wrócili do Jerozolimy szukając Go".

    Dopiero po trzech dniach odnaleźli Go w świątyni, gdzie siedział między nauczycielami, przysłuchiwał się im i zadawał pytania. "Czemuście Mnie szukali? Czy nie wiedzieliście, że powinienem być w tym, co należy do mego Ojca?" Łk 2, 41-51

    Padłem na dwa kolana, a kapłan podał mi wielką trójkątna Eucharystię, która rozpłynęła się, ale pozostała mniejsza, twarda, którą długo trzymałem w ustach (tak jak lubię).

   Wróciłem wstrząśnięty, a na końcu tego dnia zostałem pobłogosławiony z Kaplicy MB Częstochowskiej...przez dwóch biskupów!                                                                                             APEL