Św. Brygidy patronki Europy

Dzień włóczykija

   Wreszcie Pan Bóg się zlitował...przyjemnie grzmiało, a później lało z błyskami i hukiem. O 6.00 włączyłem radio nastawione na transmisję Mszy świętej, a tam kapłan śpiewał z ludem; „Serce moje weź (...) serce moje, duszę moją Panie Jezu weź”.

   Nagle opanowała mnie senność z niechęcią do wstania na nabożeństwo („pójdę wieczorem”)...zwykły człowiek posłucha tego, a to pokusa od Manipulanta mówiącego do nas w pierwszej osobie!

    Podczas jazdy rowerem śpiewałem: „serce moje weź”, a pod kościołem trafiłem na słowa „Błogosławiony, który idzie w imię Pańskie”. Zdziwiłem się, bo 20.07.10 miałem intencję: "za idących w Imię Pańskie", którą opracowywałem. To zdarza się często i jest potwierdzeniem odczytu.

    W czasie wejścia do kościoła zostałem pobłogosławiony przez Pana, a 19.07.10 modliłem się: "za pragnących błogosławieństwa Bożego". Ktoś powie; pobłogosławił go kapłan, a mówi, że to Pan Bóg. Kapłan to sługa nieużyteczny...przez niego tylko przepływa ta łaska. Dla normalnych ludzi to głupstwa nie warte nawet wzmianki, bo oni mają inne „radości”.

  Teraz śpiewamy Ps 34(33) „Wszyscy zobaczcie, jak nasz Pan jest dobry”. Nie docierają czytania i cała liturgia, ale wpadają słowa o winnym krzewie...”(...) cokolwiek chcecie, wam się spełni (...)”. U mnie to pragnienie napisania pisma do Rzecznika Praw Obywatelskich. Nie jest łatwo ułożyć świadectwo wiary i uwydatnić walkę o dobro społeczne.

    Czekam pierwszy na przybycie Pana Jezusa, a siostra śpiewa;  „O Panie, Ty nam dajesz Ciało Swe i Krew (...)...Ty jesteś Bogiem wiernym na wieczny czas”. Wychodzę i w słodyczy oraz pokoju serca śpiewam te słowa.

   To dzień śmiertelnego upału...nie potrzebny wypoczynek w Egipcie! Na nic płyny i kąpiele, a przecież ludzie w tym czasie normalnie pracują. W wielu salach operacyjnych jeszcze królują wiatraczki! Tropik sprawia także pustkę w duszy.

    Intencję odczytam następnego poranka. Wrócą słowa pieśni: „serce moje weź” i nagle staną się jasne dzisiejsze czytania, bo mój profesor powiedział (Ga 2, 19-20); „(...) dla Prawa umarłem (...), aby żyć dla Boga. (...) nadal prowadzę życie w ciele, jednak obecne życie moje jest życiem wiary (...)”.    

    Pan Jezus mówił do „chłopów” i porównał nas do latorośli; „Trwajcie we Mnie, a Ja w was trwać będę (...), ponieważ beze Mnie nic nie możecie uczynić. (...) Jeżeli we Mnie trwać będziecie (...) owoc obfity przyniesiecie i staniecie się moimi uczniami (...)”.

   W moim ręku znalazły się książeczki; „Dziennik nawróconego” i „Życie po śmierci”. Nawrócony Piotr van der Meer de Walcheren pisze (25 lutego 1911); „Boże mój! Łaska Twoja jest potężna, a moja rozradowana dusza trwa w Twoim blasku (...) na zawsze” jestem chrześcijaninem, na całą wieczność”! *  

    Dalej potwierdza moje spostrzeżenia (20 marca 1909); „prawie wszyscy ludzie żyją sobie (...) spokojnie, bezpiecznie (...) nie dziwią się niczemu (...) Gdy znajduję się w obecności takiego typa (...) nie rozumiem go (...) i on mnie nie rozumie (...) on widzi wszystko w sposób bardzo zwyczajny, wszystko jest dla niego bardzo proste i pozbawione jakiekolwiek tajemnicy (...) jeśli ktoś nie jest do niego podobny, jest od razu szaleńcem i wariatem (...) takiego „egzaltowanego” człowieka od razu nienawidzi i gardzi nim (...)”. *

     W czasie powrotu z Mszy św. myślałem o pozbyciu się wszystkiego. Kłopot w tym, że nie jestem sam. Ilu ludzi ma wolne mieszkania, a w Sandomierzu dalej stoi woda. W marzeniu jadę tam i przywożę rodzinę z pięciorgiem dzieci; wchodzą do M5 z wszystkimi mediami, łóżkami, telewizorem.

    Ile radości spłynęłoby z Nieba na nas! W tym momencie trafiłem na bogatą wdowę otwierającą sklep, która „pracą pociesza się po stracie męża”. Mówię jej, że wybiera pomiędzy sklepem i stworzeniami. Gdzie skarb twój tam twoje serce. Przerywa mi, bo „tak, ale”.

    "Żadne ale, bo Pan Bóg, a reszta dodana. Przecież nie zabierze pani tego sklepu na tamtą stronę. Pan Bóg zapyta; „co Mi przyniosłaś?...czy sklep otwierałaś po Mszy św.? Czujesz się osamotniona, a pocieszenia szukasz w stworzeniu?...w handlu? Po raz ostatni mówię do ciebie przez Mojego wysłannika”!  

   Przyznała, że po każdej rozmowie ze mną nabierała mocy. Zaprosiłem ja do Domu Pana i ostrzegłem, że nie będzie miała żadnych przeżyć, a nawet dozna zawodu, ale to próba, bo któregoś dnia zostanie zalana słodyczą i pokojem...tak jak ja w tej chwilce. Trzy razy jej powtórzyłem, że już nigdy więcej nie będę zapraszał ją do kościoła.

    Przypomniał się komentarz do czytania z księgi Jeremiasza; wezwanie do nawrócenia. Przede mną „Życie po śmierci” I. Wilsona oraz ostatnie „Fakty i mity” z bredzeniem o darwinizmie. Cóż mnie obchodzi moje pochodzenia! Ja chcę wrócić do Nieba, a autor neguje Istnienie Boga. To skąd się biorą moje zapisy?

   Przy obrazku Zbawiciela z Całunu zauważyłem małe samoprzyczepne serduszko, które znalazłem w kościele...przykleiłem je do wizerunku mojego Pana Wieczności. Takie właśnie naiwności spotykają żyjących wiarą...                                                                                                                                 APEL

* „Dziennik nawróconego” Wyd. Apostolstwa Modlitwy Kraków 1982