"Cóż Ci Jezu mogę dać oprócz samego siebie"...

  W śnie rozmawiałem o duchowości z redaktorem Krzysztofem Hołownią z TVN Religia, ale przeszkadzał bałagan. To pewien symbol, bo większość jest „przejęta” tym światem.

   Wzrok zatrzymał Pan Jezus z Całunu, a to zaproszenie na Mszę św. Jadę, a w sercu pretensja do kolegów lekarzy, którzy miłość do Boga i Pana Jezusa oraz naszą wiarę traktują jako chorobę. Nie dziwi ich zakochany Marcinkiewicz, który na zdjęciu w "Fakcie" niesie swoją Izabel „na barana"! Dlaczego dziwi kochający Boga? Przecież to miłość przekraczająca próg śmierci.

    Teraz mówię do znajomej wychodzącej z Mszy św.; „w tej chwilce jest pani ś w i ę t a”. To właśnie Pan Jezus przekazał siostrze Faustynie, bo przyjęcie Komunii św. w stanie łaski sprawia uświęcenie duszy.

    Prorok Jeremiasz woła od Boga (Jr 14, 17-22): „Oczy moje wylewają łzy dzień i noc bez przerwy, bo wielki upadek dotknie (...) mojego ludu. (...) Nawet prorok i kapłan  błądzą po kraju nic nie rozumiejąc”. Kręcę głową, bo przed chwilką czytałem mój zapis z 11.12.1999, gdzie schodząc z dyżuru w pogotowiu dziękowałem Bogu: „Najświętszy Ojcze dziękuję Ci za Twoją miłość, opiekę i dobro...za prowadzenie moich spraw oraz za Twoje współcierpienie ze mną”.

   My uważamy, że cierpimy w osamotnieniu, a nawet mamy pretensję, że „Bóg to widzi i na to pozwala”. Zapominamy o tym, że z naszego powodu jak Dobry Ojciec także płacze.

    Na Mszy św. wieczornej przed Panem Jezusem ukrzyżowanym...w wielkiej jasności ujrzałem moją łaskę (powołanie), a w ręku miałem zapis z dn. 26.11.1992, gdzie wołałem;

    „Panie Jezu! Ty zawołałeś mnie, tak jak Apostoła; zabrałeś z pracy, wprost od chorych...dałeś mi nowe imiona („Mąż Skała”), przytuliłeś i umyłeś mi nogi. Później nakarmiłeś Świętym Chlebem i posłałeś w drogę z koroną cierniową”!

    Przypomniał się ostatni Wielki Czwartek, gdy proboszcz zaprosił 12-u mężczyzn do umycia nóg, ale ktoś „wprosił się” na moje miejsce. Pan Jezus przez to powiedział; „ty masz umywać nogi innym...posługiwać".

  Kapłan uniósł kielich ze św. Krwią Zbawiciela, a siostra śpiewała „Oto jest Baranek Boży”. Moje serce zadrżało, a łzy zalały oczy, gdy zbliżał się - z pobożnie złożonymi dłońmi - do Tabernakulum...najświętszego miejsca na ziemi! Tam jest  Pan mojej duszy i wieczności...Święty Świętych! .„Kto Go  g o d n i e  w sercu złoży tego wieczne szczęście czeka”...

    Idę po to Wieczne Szczęście, a przecież wahałem się czy być na tym ponownym spotkaniu z Panem Jezusem. Tych przeżyć nie kupisz nawet za diamenty i nie da ci ich świat. Sam zobacz jak Pan obdarza, a wielu robi łaskę, że przychodzi na to Misterium.

   Nie znałem intencji modlitewnej, ale ze stoliczka w kościele wziąłem ulotkę z apelem „Bądźmy uczniami Chrystusa”! Przysłano też „Misyjne drogi”, gdzie uczniowie Jezusa sieją ziarno na całym świecie, a w dzisiejszych czytaniach padną słowa; "Tym, który sieje dobre nasienie, jest Syn Człowieczy. Rolą jest świat, dobrym nasieniem są synowie królestwa (...)”.

    Wzrok zatrzymały „Wyznania” św. Augustyna, gdzie święty pisze; „całym sercem przeszedłem na Twoją żołnierską  służbę, przystałem na to”. Piotr van der Meer de Walcheren w „Dzienniku nawróconego” opisuje radość z przyjęcia chrztu:

   „Dusze nasze urodziły się do życia nadprzyrodzonego. (...) Odrzucam całą moją przeszłość (...) Należę do Boga i wyłącznie do Boga. Niech mnie weźmie, niech uczyni ze mną, co zechce. Fiat voluntas tua  - Bądź wola Twoja”.

   Jakże podobne są przeżycia uczniów Pana Jezusa...                                                                        APEL