Motto; „Pewnego dnia mnie zabiją”...

   Tuż po przebudzeniu napłynął strach, bo toczy się bój na śmierć i życie w służbach specjalnych, a ja nie mam z tym nic wspólnego. Poprosiłem Boga Ojca o ochronę, a w ręku znalazła się modlitwa do o. Pio, wizerunek św. Michała Archanioła oraz Pan Jezus i Matka Boża z czasu ostatecznego nawrócenia...

    Nie zabito mnie wcześniej, bo czuwała nade mną Opatrzność Boża...wciąż umierali szkodzący mi, a teraz, gdy przeżyłem 10 lat ponad plan pragnę przebudzić decydentów, ale wszystkie środki przekazu są w ich ręku.

    Cóż z tego, że wyślesz pismo, gdy ono trafi do biurka sekretarza. Dawniej to był sekretarz partii, a dzisiaj jest to sekretarz w jakiejś instytucji. Pismo do Rzecznika Praw Lekarzy w Naczelnej Izbie Lekarskiej zostało zatrzymana w biurku kol. Konstantego Radziwiłła („hrabiego”) i leżało tam przez rok, a odpowiedź była dziwna...nie na moje wypunktowane przestępstwa!

   Podczas opracowywania tej intencji przypomniał się reportaż „Rosja - długie ręce władzy”, gdzie istnieje współpraca przestępców ze służbami specjalnymi, które wróciły do łask (KGB). Likwiduje się politycznych oponentów: napad nieznanych sprawców (Anna Politowska), otrucie dysydenta (Aleksander Litwinienko), fikcyjne oskarżenie o malwersacje finansowe, terroryzm lub ekstremizm (Gary Kasparow).

  Dzisiaj jest wielki upał, a napłynęła pokusa wyjazdu i załatwiania spraw związanych z bezpieczeństwem sprzętu elektronicznego, bo na człowieka można napaść w różny sposób. Z moich kłopotów jest nauczka dla innych: nie wolno korzystać z wygodnej sieci bezprzewodowej, ale używać kabla internetowego po wyłączeniu sieci Wi-Fi w komputerze.

    Pojechałem normalny na Msze św. o 19.00...miałem zamiar zostać na zewnątrz, ale zobaczyłem, że w świątyni jest „resztka Pana” i rodzina zamawiającej nabożeństwo.

   Podczas czytań wzrok zatrzymała stacja drogi krzyżowej: Pan Jezus składany do grobu. Popłakałem się, bo znalazłem się wśród garstki, która została przy Zbawicielu na Golgocie, a moja dusza zaczęła krzyczeć: „zabity, zabity, nie ma Pana”.

    Tego cierpienia nie można przekazać, a ja sam zostałem tym przeżyciem duchowym całkowicie zaskoczony. Wyjaśniło się moje wcześniejsze zapatrzenie na witraż z wizerunkami kapłanów - męczenników.

   Nic nie zapowiadało złego zakończenia tego dnia, ale ktoś podrzucił pod nasz blok kotka, który zwinnie wchodził na zabudowany balkon...nie był głodny i nie chciał mleka.

  Po czasie zapomnieliśmy o nim, a on przebywał już w naszym mieszkaniu, wystraszony uciekł, ale zaczął drapać w okno i musiałem go wywieźć z mlekiem, bo przestraszył żonę. 

   Nie mogłem spać, a złość i rozgoryczenie zalało serce.                                             APEL