Patrona Polski    

    Dzisiaj jest wspomnienie św. Wojciecha, który był biskupem Pragi, ale z powodu  zatargu z władzą przybył do naszej ojczyzny. Zginął śmiercią męczeńską 23.04.997…przebity siedmioma włóczniami. W moim sercu pojawiły się słowa Zbawiciela; „nie ten, co zabija ciało” oraz zdjęcie ciała św. Bernadetty zachowanego przez 46 lat w ziemi („Wprost”).

    Na Mszy św. ujrzałem, że Królestwa Bożego nie można pokonać, bo w boju duchowym nie ważne jest zniszczenie budynku kościoła lub zabicie wiernego. Na ten moment  św. Paweł zaleca, aby trwać w jednym duchu, a w walce o Ewangelię nie dać się zastraszyć przeciwnikom.

    Po Eucharystii nie mogłem wyjść z kościoła, bo pokój i słodycz zalały serce, ale w tym czasie rozległ się krzyk duszy: Jezu! Jezu...trzeba iść po Twoich śladach, za Twoim Słowem, gestem i wzrokiem…za Tobą!…za Tobą!!…za Tobą!!!

   Chciałbym tak wołać do końca mojego życia. Trzeba jechać do pracy, ale w ciele stałem się niezdolny do niczego. Po zatrzymaniu samochodu na ulicznym  parkingu dalej wołałem; Jezu! Jezu...jak wielkie są katusze miłosnej rozłąki…tylko z Tobą jest mi dobrze i nie potrzebuję niczego.

  Wróciły słowa z dzisiejszego listu mojego ulubionego Apostoła Pawła: „pragnę odejść i być z Chrystusem, bo to o wiele lepsze, pozostawać zaś w ciele to bardziej dla was konieczne”. Przetłumaczę na mój język; nie chcę być na tym wygnaniu, ale mam być dla Boga i Jego spraw. U większości jest odwrotnie, bo pragną tego życia dla życia, boją się śmierci i faktycznie nie wierzą w życie wieczne.   

    W czasie przyjęć chorych trwała bliskość Boga i smutek z powodu zaślepienia i głuchoty ludzi, którzy nie chcą Ojca Wszechmogącego!   

    Przed wyjściem na spacer modlitewny posłuchałem natchnienia i otworzyłem dzisiejszą Ewangelię ze słowami Pana Jezusa: „Kto by chciał Mi służyć (...)”, a na ten moment przede mną znalazło się wielkie zdjęcie ks. Jerzego Popiełuszki. Łzy popłynęły po twarzy.

    „Ojcze! Niech każda moja łza odkupi chociaż jednego…niech wielu przejrzy, niech się wyzwoli z tego diabelskiego tańca. Jezu! Jezu!! miej w Swojej opiece wszystkich, którzy idą za Tobą i służą Tobie, a droga nie jest usłana kwiatami. Miej Ojcze miłosierdzie nad naszymi słabościami. Uniosłeś mnie Panie ponad to wszystko z krzyżem”. Właśnie samolot zostawił smugę do Nieba...

   W krótkim czasie miałem ukazanych służących Jezusowi; pod kościołem „spojrzała” figura ewangelisty św. Łukasza, przypomniały się okładki dwóch „Rycerzy Niepokalanej” z wizerunkami Matki Bożej w której szatach był JP II oraz kard. Stefan Wyszyński.

    Dalej: remontujący nasz kościół, spotkana kucharka parafialna z W-wy, siostra zakonna prasująca szaty kapłanów, malujący kościoły i renowujący obrazy, wykonujący złocenia, kielichy, żyrandole, dostarczający komunikanty (w tym bezglutenowe) i wino, piszący książki religijne, a także śpiewający i grający Panu oraz ubierający ołtarze...

    Zgodnie z natchnieniem biorę do ręki „Poemat Boga-Człowieka” ks. IV cz. 3, gdzie trafiłem na słowa Zbawiciela do Apostołów…czyli do mnie;

    „Kiedy ci powiedziałem: ‘Chodź’, czy obiecałem ci wygodę i bogactwa? (...) jakie dobro jest większe od Dobra Wiecznego? (...) do którego pragnę was doprowadzić i do którego dochodzi się  i d ą c   M o j ą   drogą (...)”.

   Z otwartego „Rycerza Niepokalanej” płyną słowa o powołaniu do świętości…inaczej nie wejdziesz do Domu Ojca. Jakże Pan prowadzi mnie i zadziwia każdego dnia, bo gdybym nie posłuchał natchnień nie miałbym tych przeżyć...                                                                                                                     APEL