opr. 29.03.2012

      Przyśnił się kolega-lekarz, sekretarz partii, którego w „żartach” ściągnąłem z krzesła i doznał potłuczenia, a byliśmy w ohydnym pomieszczeniu. To wyraźna prośba o pomoc modlitewną, bo jego rodzina jest letnia w wierze.

    Nie wiedziałem dlaczego napłynął też obraz spotkania z J.P.Il w Radomiu z dnia  04.06.1991, gdzie towarzyszył mi sanitariusz do końca wierny władzy ludowej. Później wiedział, że umierał z powodu nowotworu, ale nie drgnął na oferowaną przeze mnie pomoc duchową.  

    Tuż po wstaniu łzy zakręciły się w oczach, ponieważ myśli uciekły do Matki Bożej Pokoju. Wczoraj czytałem Jej zatroskane słowa o stan serc poszkodowanych w wojnie domowej (w b. Jugosławii). Trwa tam nienawiść brata do brata i odwrócenie od Boga.

    Wychodzę na Mszę św. i przykro mi z powodu markujących: ta właśnie schodzi, ten udaje, że o coś pyta, a  tamten kłania się z daleka.  Szkoda mi siedzących i sterczących w oknach. Jaka czeka ich nagroda po śmierci za tą wierność? Nie mają dostępu do faktów i nie wiedzą dlaczego to czynią.

    Podziękowałem Panu Jezusowi za pokój w sercu i w rodzinie. Podziękowałem też za Kościół i ojczyznę. Nie ujrzysz tego wszystkiego bez łaski Boga Ojca. 

    W modlitwie „Ojcze nasz" zwracają uwagę słowa o naszych winowajcach. Przed kilkoma dniami dyskutowałem o tym z kolegą lekarzem, który stwierdził, że jest to niezrozumiałe, a przecież oznacza przebaczenie. 

    W jednej sekundzie moje serce objęło wszystkich moich winowajców. Wprost przytuliłem ich i ujrzałem nie jako prześladowców, ale jako braci, którym wydaje się, że czynią coś dobrego. Miłość do winowajców to wielka łaska Pana Jezusa! W ich intencji przekażę dzisiejszą Mszę św. i Eucharystię.

    Tą przemianę mojego serca sprawiła miłość Boża. To maleńki promyk światłości z Nieba. Nie wyjaśnisz tego żadnym słowem!  „Jezu mój! Wierzę w Ciebie i Tobie ufam. Tobie powierzam moje serce, bo  tylko Ty możesz je oczyścić”.

    Napłynęła miłość i pokój Boży oraz łączność z Miłosiernym Ojcem, który przez proroka zapowiada ofiarę Syna: „/../ Sprawiłem, że duch Mój na Nim spoczął; on przyniesie narodom Prawo, nie będzie wołał, ni podnosił głosu /../ nie złamie trzciny nadłamanej, nie zgasi knotka o nikłym płomyku. On z mocą ogłosi Prawo /../".  Iz 42, 1-7 

    Psalmista wołał w moim imieniu: „Pan obrońcą mego życia, przed kim miałbym czuć trwogę? gdy mnie osaczają złoczyńcy, którzy chcą mnie pożreć, oni sami, moi wrogowie i nieprzyjaciele /../”. Ps 27

    Tuż przed św. Hostią wołałem „Panie Jezu! Ty też żyłeś w ojczyźnie, która była okupowana. Ciebie też śledzono i zdradził Cię jeden z apostołów”. 

    Bardzo wolno idę do pracy. Jakże piękny jest każdy dzień mojego życia tkwiący w wieczności. Wiosna, śpiewają ptaki, nade mną kołują gołębie, a serce i duszę zalewa pragnienie modlitwy. Właśnie pacjentka pozdrawia mnie; „Niech będzie pochwalony Pan Jezus Chrystus”, 

    Nawał tak wielki, że nie mam czasu wyskoczyć do WC, a przy drzwiach gabinetu stoi żona policjanta, ale dzisiaj w moim sercu nie ma niechęci. Zły chciałby to odwrócić, bo nie lubi, gdy modlisz się za takich zamiast ich przeklinać. Chwilka przerwy, a już ktoś wpada do gabinetu pod pozorem wniesienia kart chorobowych! 

    Dzisiaj Pan Jezus przysyła mi tych braci. Nawet odczuwam ich cierpienie, bo  właśnie założyłem cewnik takiemu i takiemu jest nijako. Trafiła się też „tkwiąca w oknie”, ale napływa, że „nie będziesz miał niechęci”. Wiem o tym, bo żaden nienawistnik nie trafi do Królestwa Niebieskiego! Płynie wołanie za dusze czyśćcowe tych biedaków.  

    Nie wiedziałem, że modlitwa za moich winowajców będzie kontynuowana po 28.03.2012 roku. Przez kilka dni będę umierał odmawiając koronki do miłosierdzia Bożego, całą moją modlitwę ze stacjami drogi krzyżowej powtarzanymi 10 x.

   Ponadto będę uczestniczył w drodze krzyżowej, Mszy św. i ofiaruję w ich intencji nabożeństwo do Najśw. Serca Pana Jezusa w 1-piątek m-ca.                                   APEL