Dzisiaj jest pogrzeb sąsiadki z Mszą św. po obiedzie. Nie idzie „Anioł Pański”...to zły znak, a z włączonego telewizora płynie fałszywa informacja, że młodzież rozrabiała tuż po wyjściu z rekolekcji! Wrogowie Kościoła Pana Jezusa głupieją z nienawiści! Telewizja służy do - większość tego nie widzi - szatańskiego zabijania czasu!

    W drodze do pracy demon podsunął mi załatwianie potrzeb fizjologicznych przez Pana Jezusa...nawet wzrok zatrzymała kupa! Cóż wielkiego...przecież przyjął nasze ciało, a my tak kochamy to opakowanie i śpiewamy innym „sto lat”.

    Mąż znajomej ma feler, który przekazał córce...musi sikać, co kawałek. Powiedziałem o tym jego żonie, a ona odpowiedziała: cóż wielkiego „przecież ma przyjemność”! Kiedyś najadłem się cebuli i miałem wątpliwość czy mogę przystąpić do Eucharystii, ale „powiedziano mi”, że to nie jest grzeszne!

   Po ziemi chodziła w cichości wrona...jak zwykle w takich dniach, ale rozdarł się jakiś uczeń „krrra"! W tym czasie mijałem pochylone i puste w środku drzewa...ilu wokół jest takich ludzi!

    Przezornie wyświęciłem pokój lekarski, a w czasie moich słów: „zaczynamy Panie Jezu”...ciężko chory wcisnął mi forsę do kieszeni. Nawet wybiegłem za nim, ale było pełno ludzi. Charles Aznavour w tym czasie śpiewał o mojej żonie Izabelli (tak pisane), a serce zalała miłość do niej. Teraz trafiają się chorzy wymagający ewangelizacji:

  • św. Jehowy głoszą śmierć...nie mamy duszy, czeka nas łopata i później jakieś „zmartwychwstanie” dla wybranych 144 tys. z rajem na ziemi...
  • Szatan uderza w pani rodzinę, ponieważ prowadzi pani życie modlitewne: to proste dla mnie...niech pani nie realizuje jego pomysłów, żadna wiara nie narodzi się z ostrego namawiania!
  • mąż pokazał się po śmierci, chodził, pukał; otwierał drzwi...ja wiem, że to był on!
  • Zły straszy śmiercią, a innych namawia do samobójstwa: „skończysz ze sobą i będziesz miał spokój”. Bestia wie, że nie ma śmierci, a ona nie kończy cierpień!

    Jakże jasna była dla mnie relacja ojca, któremu syn zginął w wypadku samochodowym (byłem tam pogotowiem, samochód z dwoma mężczyznami został zmiażdżony). Później małej dziewczynce (4 lata) „pokazało się dwóch dziadów”...wypytano ją o ubiór, który odpowiadał synowi i koledze.

   Napłynął obraz II festiwalu „Nie z tej ziemi”, gdzie nie chciano mojego świadectwa, ale przyjęto wystąpienie kolegi lekarza (tak ja internisty, profesora), ateisty Andrzeja Brodziaka, który będzie będzie mówił o śmierci, jako naszym unicestwieniu.

   Później napisze książkę „Jesteś nieśmiertelny”, gdzie nie ma słowa dusza. Wejdź i poczytaj jego brednie https://bialczynski.pl/2017/10/24/profesor-andrzej-brodziak-jestes-niesmiertelny/ !

   Wreszcie jestem na działce w samotności i w słoneczku ze śpiewem ptaszków, gdzie natychmiast odczytałem intencję modlitewną tego dnia...zarazem ból zalał serce, bo większość nie ma świadomości naszego istnienia po śmierci, a to sprawa numer jeden dla każdego człowieka!

   Po powrocie do domu Szatan zaatakował mnie przez żonę, bo zawieruszył się jeden z kluczy do mieszkania (miała go w płaszczu). Tak został zniszczony Pokój Boży, a to sprawiło, że serce zalała złość...dodatkowo w drodze do kościoła musiałem uciekać przed zaczepiającymi mnie pacjentami.

    Zdziwiłem się, bo czytania dotyczyły wieczności, a Pan Jezus wskazał na "mieszkań wiele" u Boga Ojca! Eucharystia w intencji tego dnia, a właśnie wynoszono zemdloną uczestniczkę tego pogrzebu, którą musiałem asekurować.

    Kondukt wychodził z trumną, a jakby na ten moment...z hukiem przelatywały nad kościołem samoloty. Dopiero w domu uprzytomniłem sobie, że atak szatański wynikał z mojego zawołania do Pana Jezusa: „My"!   Kończy się ten dzień, a wzrok zatrzymała książka Marka Hłasko „Cmentarze”.

     „Dziękuję Panie Jezu za ten dzień”...

                                                                                                                        APeeL