W nocy przesunięto czas „do przodu”...minęła już 6.00, a serce zalał smutek z powodu wczorajszego odrzucenia mnie przez żonę. Wzrok zatrzymała figurka Pana Jezusa padającego pod krzyżem z poczuciem, że Zbawiciel jest ze mną.

   Mam otworzyć Biblię, gdzie trafiłem na kamieniowanie Szczepana! Dodatkowo napływa, że: „Msza św. o 9.00, a do jej czasu mam się modlić"...dziwne, bo nigdy nie chodzę na tą godzinę.

    Dusza zaczęła śpiewać: „jeżeli chcesz Mnie naśladować to weź swój krzyż na każdy dzień"...łzy zakręciły się w oczach, a zarazem w moim smutku pojawiła się radość Boża...radość ze współcierpienia z Panem Jezusem. Nie wyjaśnię tego przeżycia żadnym językiem, ponieważ to trzeba zaznać osobiście, a jest to Boża łaska!

    Podczas odmawiania modlitwy przy „św. Osamotnieniu Pana Jezusa” napłynęła moja sytuacja (obcy wśród swoich), ukamienowanie św. Szczepana oraz cierpienie Pan Jezus w Jerozolimie. Skuliłem się z bólu, moje ciało zesłabło, a w drodze do kościoła dalej wołałem w wielkim bólu do Boga Ojca, bo ta intencja była także za mnie. Pod świątynią dobiegło do mnie słowo o Panu Jezusie...o d r z u c o n y!

    Łzy zalewały oczy, a serce ściskał ból przy słowach z Ps 22: „Szydzą ze mnie wszyscy, którzy na mnie patrzą, wykrzywiają wargi i potrząsają głowami /../ zaufał Panu, niech go wyzwoli /../ Sfora psów mnie opadła”...

   Nagle ujrzałem, że mam łaskę uczestniczenia i współcierpienia w Bolesnej Męce Zbawiciela, który „nie skorzystał ze sposobności, aby na równi być z Bogiem, lecz /../ uniżył samego siebie, stawszy się posłusznym aż do śmierci". (Flp 2,6-11).

    Podczas czytania przez kapłana Ewangelii wg św. Marka o przebiegu Męki Pana Jezusa - w czasie chwili świętej ciszy, gdy klęczeliśmy - w wyobraźni ujrzałem piękny film z tego jednego dnia mojego życia połączonego z obrazami zabijania Zbawiciela!

   Przecież ocalenie złego, ale „naszego” Barabasza trwa od tamtego czasu! To symbol, ale  zwykli ludzie także dzisiaj są nieświadomi tego, co uczynili tamci w Jerozolimie.

    Do Eucharystii podszedłem skulony, padłem na kolana i przeżegnałem się przed i po przyjęciu Ciała Zbawiciela w intencji „odrzuconych przez swoich”. W wielkim bólu wyszedłem z Mszy Św. i szkoda, że nie posłuchałem natchnienia, aby wracać boczną uliczką, bo moje przejście sprawia kłopot, który jest wynikiem mojego oddania podczas służby w jednostce wojskowej...”w nocy i o północy”!

   Po powrocie do domu łzy zalały oczy, ponieważ żona włączyła kasetę i bez słowa przytuliliśmy się. Po pewnym czasie trafiam na program telewizyjny, gdzie mały chłopczyk mówił o „wyrzuconych na margines”, w „Gazecie wyborczej” był art. o Lechu Wałęsie odrzuconym przez wszystkich, a z Krakowa płynęła relacja o psie, który przez rok czuwał na trawniku rozjazdu, gdzie zginął jego pan!

    Jakże pokazane jest oddaniem i wierność! „Jezu mój! Jezu...jakże trzeba być Tobie wiernym aż do naszej ś m i e r c i!" Wyszedłem skończyć modlitwę, a w serce wpadło pytanie: „czy chciałbyś zamienić swój los”? Nie! Nigdy Ojcze, bo prawdziwa wolność jest tylko z Tobą!

    Na ten moment wzrok zatrzymało mocne drzewo o kształcie litery Y. W czasie wołań modlitewnych przeleciał udręczony naród chiński, gdzie z głodu zginęło 20 milionów ludzi! „Boże mój! Boże czemuś Mnie opuścił” powtarzałem to 10 razy, a oderwane gałązki od małych drzewek wskazywały „na ich odrzucenie”.

    „O Jezu! Miłości moja bądź uwielbiony i miej miłosierdzie nad odrzuconymi przez swoich. Matko Miłosierdzia módl się nad nimi. Boże, Ojcze Przedwieczny - przyjmij przez Niepokalane Serce NMP - Bolesną Mękę Pana Jezusa za odrzuconych przez swoich”.

     Na szczycie tej modlitwy zły kusił piciem alkoholu - to zgubiło mnie już wiele razy! Wyjaśniło się „patrzenie” Pana Jezusa w koronie cierniowej...jako ostrzeżenie! Dodatkowo w „Biblii dla najmłodszych” zwróciła uwagę św. Rana Pana Jezusa w stopie!

    W prowadzeniu przez Boga nic nie można przewidzieć. Nigdy nie wiadomo, co wywoła i kiedy łzy w oczach! W ręku mam moje modlitwy, a następnego dnia będzie płakała w gabinecie żona niewidomego, która czyta je mężowi. Zaleciłem mu, aby w różnych lękach prosił Pana Jezusa: My idziemy do szpitala Panie Jezu”!

    Ten dzień kończy się słowami, które płyną do mnie ze słuchowiska „Ostatnia Wieczerza”. Zważ jakie cierpienia ma taki sługa Pana Jezusa, który wie, że najważniejsza jest czystość, wierność, stałe dążenie do świętości, porzucenie wszystkiego...

         „Przepraszam Panie Jezu i dziękuję za ten dzień”.

                                                                                                                                  APEL