Po przebudzeniu wielki smutek zalał serce, bo nie chcę nigdzie jechać, a taki mamy plan. Człowiek stary pragnie być w domu, a tak lubiłem wojaże. Nie zrozumie tego młody i bez łaski wiary. 

    Taki nie szuka sensu życia lub szuka błędnie i traci czas. Większość pędzi za wiatrem lub tkwi w marazmie zakochana w różnych ulotnych bożkach. 

   Tylko bycie z Bogiem oznacza pełnię życia, ale łaska powrotu do Nieba także płynie od Stwórcy...sam z siebie nie możesz mieć takiego pragnienia.

    Na ten moment trafiłem na refleksję o moim mieści. Ja mieszkam wśród lasów, nad rzeką, gdzie jeszcze śpiewają ptaki. To ziemia obiecana, raj na ziemi, ale bez łaski Boga nie ujrzysz tego, że masz dach nad głową, chleb, wodę i mleko, a nawet to, że śpisz w oddzielnym łóżku.

    Zawsze, gdy przejeżdżam obok „noblistek” siedzących na ławkach mówię, aby dziękowały za pobyt w sanatorium. W mieście jest wielki spokój, a czasem z baru dobiegnie gra na akordeonie ze śpiewem o „pijackiej doli”, ale burdy się tu nie zdarzają.

    Największą łaską jest posiadania Świątyni Boga Prawdziwego skąd dzwony zapraszają wszystkich na spotkania z Panem Jezusem, ale lud woli chleb dający tylko życie ciału fizycznemu.

    Nie planowałem Mszy św., ale serce zalało pragnienie przyjęcia Eucharystii. Idę do Pana i w wielkim bólu odmawiam wczorajszą modlitwę („za szerzących fałsz intelektualny”), a na pocieszenie śpiewają mi ptaszki.

    Dzisiaj uczony  Żyd i znający Pisma przemawiał z wielkim zapałem i nauczał dokładnie tego, co dotyczyło Jezusa. Uczniowie Jezusa zabrali go z sobą i wyłożyli mu dokładniej drogę Bożą, bo dzielnie uchylał twierdzenia Żydów, wykazując publicznie, że Jezus jest Mesjaszem.

   Na nabożeństwie nie mogłem się skupić, bo zły atakował mnie „bardzo ważnymi sprawami”. Wszystko ustąpiło po przyjęciu św. Hostii...pokój zalał serce, a słodycz usta. Uniesienie duchowe sprawiło, że nie potrzebowałem kojącej modlitwy, bo Bóg był już w moim sercu.

    Pozostaliśmy w domu, bo żona otrzymała natchnienie, że pojedziemy za tydzień. Co pewien czas drzemałem jak dziecko i doczekałem się straszliwej nawałnicy z piorunami. Jak wielką łaską Boga jest własna chatka, a u mnie to "święty" kącik w mieszkaniu...

    Dziwne, bo właśnie dzisiaj trafiłem na moją modlitwę za to miasto z 24.09.1990 r.

                                                               Matko Boża!

    Spraw, aby za Twoim wstawiennictwem ludzie tego miasta ujrzeli, że Ty jesteś Prawdziwą Matką, a Jezus Chrystus, Twój Syn pragnie, aby każdy do Niego przyszedł, bo tylko On może doprowadzić nas do Boga!

    Spraw Pani, aby łaska Boża spłynęła na to miasto. Matko moja wyślij tutaj swoje moce i ogarnij zimne serca ludzi, odmień ich umysły i daj jasność Bożą, która wyprowadzi ich z ciemności.

    Matko moja! Ty wszystko możesz przez Syna Swego, a Pana naszego Jezusa Chrystusa. Matko nasza! Ty pragniesz pomagać, ale tak mało ludzi prosi Ciebie, bo wielu nie wierzy, że Jesteś.

    Wybacz im to, proszę i przyjdź tutaj Matko!                                                   APEL