Pisałem do 3.00 i dobrze, że zmusiłem się do wstania na Mszę św. o 6.30, bo później był śmiertelny upał, który ma przebudzić rządzących.

   Od ołtarza popłynęły słowa św. Pawła (Tes 5,1), że „dzień Pański przyjdzie” niespodziewanie i zaskoczy mówiących o bezpieczeństwie i pokoju. Dla mnie ten czas to wypełnienie tego, co jest zapowiadane, a Bóg nie jest gołosłowny.    

    Dzień Pański to ponowne przyjście Pana Jezusa, które zbliża się milowymi krokami, bo trwa już III Wojna Światowa...wojna z wiarą i krzyżem! Ja jestem zaskoczony faktem uśpienia ludzkości przez Bestię z żyjącymi w całkowitej nieświadomości i faktycznie mówiącymi: „Pokój i bezpieczeństwo”...

 Specjalnie robię sondaż, bo całe nasze życie powinno być poświęcone przygotowywaniu się do śmierci czyli powrotu do Boga. Trzeba zmusić nasze ciało do oczekiwania, a nawet umiłowania tego momentu. Ludzie bez łaski wiary mają to pragnienie w zniechęceniu, a to straszna broń szatana prowadząca do samobójstwa. 

   Mnie przyjście Pana Jezusa nie zaskoczy, ponieważ czuwam (prowadzę życie duchowe), jestem stale trzeźwy i nie boję się gniewu Boga, bo pragnę tylko jednego: zbawienia!

   Zachęcam innych do takiego życia, ale spójrz sam na siebie i wokół, a zobaczysz...pustynię duchową. Na codziennych Mszach św. gdzie Pan Jezus nadal umiera na Ołtarzu Świętym jest mniej ludzi niż w małym sklepie. 

   Zamiast prosić o łaskę dobrej śmierci większość woli siedzenie na ławce i gadanie o niczym. Przestrzegam każdego, który czyta teraz te słowa, bo w Dniu Pańskim stanie się ciemność, a na niebie pojawi się Pan Jezus na ogromnym krzyżu. 

    Po zatrzymaniu się pod kościołem, w samochodzie wzrok padł na małą książeczkę „Cztery Ewangelie", gdzie na chybił / trafił przeczytałem zdanie (Ew. Łk.) „Baczcie na siebie, aby serca wasze nie były ociężałe wskutek obżarstwa i opilstwa oraz troski o byt, aby ów dzień was nie zaskoczył.”     

    W Ew (Łk 4, 31-37) Pan Jezus musiał uciszać demona, który złośliwie krzyczał: „Święty Boży”! Piszę to, a dreszcz przepływa przez całe ciało i chce się płakać, bo Żydzi do dzisiaj nie przyjmują, że przybył Syn Boga, a każdy widzi ich zły los. Chyba już nigdy nie zaznają Pokoju Bożego, bo szansa na nawrócenie całego narodu jest znikoma.

    Podjechałem pod krzyż i wymieniłem kwiat, a Pan ze starego oderwał dla mnie piękna końcówkę, która teraz stoi na półce. 

   Ledwie żywy trafiłem na Mszę św. wieczorną, bo naprawdę był śmiertelny upał, a kościół nie ma żadnej wentylacji. Na ten moment „spojrzał” Pan Jezus Miłosierny...napłynął obraz "Oto Człowiek" i zapatrzyłem się w wielką figurę Zbawiciela na krzyżu oraz na Golgotę (malowidło ścienne).

   Na czas Eucharystii poczułem się normalnie, a nawet otrzymałem wielką moc. Z kościoła wziąłem wyłożoną książkę: „Życie obok wojny” Liban 2006, którą zacząłem czytać już w drodze do domu, popłakałem się, bo były tam wstrząsające zdjęcia.

   Tak samo my zostaliśmy zaskoczeni wojną w 1939 roku, a teraz w telewizji trwa horror uchodźców z wielu krajów celowo demolowanych przez wysłanników Bestii. W Budapeszcie w ramach protestu małżeństwo uciekinierów położyło się na torach z małym dzieckiem, a ciszę nawet w TVN 24 wywołały zwłoki 3 latka wyrzucone na brzeg (zginął podczas przeprawy).

   Pokazano też zniszczony dom na Ukrainie, gdzie ludzi stracili wszystko...kobieta nie miała nawet bielizny i wstydliwie zakrywała ciało przed kamerami. 

    Zacząłem moją modlitwę, którą kontynuowałem przed figurą Matki Bożej przy moim bloku. Na końcu wzrok zatrzymał tytuł książeczki: Panie! Imię Twoje Pokój...                                                             APEL