W śnie znalazłem się w otoczeniu niechętnych mi ludzi oraz byłem świadomy, że idę zaminowaną ulicą. W mojej walce duchowej nie ma już odwrotu, ponieważ doszedłem prawie do szczytu Golgoty.

    Wczoraj było wspomnienie mistyczki Katarzyny ze Sienny („Dialog”), która nawarzyła sobie wielu wrogów. Tak jest też ze mną, bo temu mówisz...'nie!', tamtego pouczasz, innego namawiasz do nawrócenia i abstynencji, kapłanowi przekazujesz doznania po Eucharystii, a on wątpi, krzyczysz na kolegę powalającego krzyż, a później walczysz z opętanymi towarzyszami z Izby Lekarskiej.

    Wstałem i wyszedłem na Mszę św. o 7.30 odmawiając koronkę do Miłosierdzi Bożego. Nie wiedziałem, że dzisiejszy dzień zacznę od modlitwy „za proszących o wsparcie” podczas której będę omdlewał. Po wielu dniach pisania i walki z kolegami (”wrogami”) oraz pustki wrócił Pan Jezus.

  Pan Jezus przychodzi do mnie nagle, kiedy chce, bo jestem Jego sługą nieużytecznym. W kościele trafiłem na wielką ilość pism „Miłujcie się” ze zdjęciem Pana Jezusa z Całunu...ujrzałem Niewinnego, którego zamordowano! Serca chciało pęknąć, a teraz, gdy to piszę łzy zalewają oczy.

    Właśnie apostołów wtrącono do publicznego więzienia, ale w nocy anioł Pański otworzył jego bramy. Wyobraź sobie zdumienie Sanhedrynu, gdy doniesiono, że osadzeni nauczają w świątyni zgodnie z poleceniem: "Idźcie i głoście w świątyni ludowi wszystkie słowa tego życia". Dz 5

    Pan Jezus wyjaśnił Nikodemowi, że "Bóg tak umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał, aby (...) świat został przez Niego zbawiony. (...) Świat nienawidzi światła i nie zbliża się do światła, aby nie potępiono jego uczynków".  J3, 16-21

    Eucharystia pękła na brzegu. Nie miałem chęci wrócić do domu, bo smutek duchowy sprawił, że nie mogłem dojść do siebie i chciało się płakać. A wiedz, że nie jestem skory do rozczulania się jako były pokerzysta i drinker.  

    Z tęsknoty za Panem Jezusem wróciłem do świątyni wieczorem. Ponownie popłynęła koronka do miłosierdzia Bożego oraz moja modlitwa. Podczas powrotu z Mszy św. krzyczałem do Nieba, że „Pan Jezus został zamordowany! Mój Zbawiciel został zamordowany...zamordowany...zamordowany!”.

    Sam w tym czasie umierałem podczas odmawiania koronki do 5-u św. Ran Zbawiciela. W takim uniesieniu duchowym możesz dać się zabić, bo śmierć nic nie oznacza. Przypuszczam, że nawet bólu wówczas nie ma wielkiego i tutaj jest tajemnica dlaczego żaden sługa Pana Jezusa nie wyprze się wiary. 

    Nie pojmiesz tego, bo ten stan jest nawet dla mnie zaskoczeniem. To dwóch ludzi: jeden jest bojownikiem typu Che Guevary na barykadzie z napisem Prawda, a drugi to baranek idący na zabicie bez podniesionego głosu.

   To wielka łaska, której nie może wytłumaczyć żaden psycholog lub psychiatra...wezwanie, a nawet wybranie przez Boga, które niezorientowani duchowo określają ‘pychą’. To nie jest wybranie w naszym rozumieniu.

    Najlepiej wyjaśnia to los ks. Jerzego Popiełuszki, który skończył swoje życie z kamieniem na dnie Wisły. Mnie zabito w sposób nowoczesny. Wpisz: Onet.pl Prof. Jarema podczas debaty w PAP: nie stygmatyzować chorych psychicznie. Tam jest mój komentarz.

     Wiem jedno, że czas jest krótki i mam - wszem i wobec - dawać świadectwo mojej łaski, bo wielu jest poszukujących, a jeszcze więcej zwiedzionych. „Panie Jezu! przyjmij moje umieranie za chrześcijan, którzy teraz na świecie wzywają Twojej pomocy, bo grozi im śmierć”.  

    Zdziwiłem się, bo następnego dnia Pan Jezus, Król Wszechświata patrzył na mnie, a Jego zawsze smutne oczy błyszczały wielką miłością. Faktycznie umierałem razem z Panem mojego życia na tym zesłaniu i w wieczności...                                                                                                                                                                         APEL