Po wahaniach znalazłem się w kaplicy Miłosierdzia Bożego. Serce zalało wielkie uniesienie, bo tak tu dobrze. Napłynęła łączność z s. Faustyną i zdziwiony stwierdziłem, że wystawiono jej relikwie. Płynie kojąca duszę muzyka. Nawet teraz, gdy to opracowuję łzy pojawiają się w oczach.

     Napłynęło poczucie, że Pan Jezus przybędzie dzisiaj do mojego domu. Zaraz zapytasz: „jak to”? To trzeba przeżyć samemu, bo trudno pojąć sprawy Boże z „palcem w boku” Świętego Świętych. Na ten moment aktywny ateista dorzuci: ”jak może Pan Jezus przybyć do kogoś, gdy Go nie ma”.

   Zobacz rozterkę samego Salomona, który wołał wyciągnąwszy ręce do nieba: „(...) O Panie, Boże Izraela! Nie ma takiego Boga jak Ty, (...) Czy jednak naprawdę zamieszka Bóg na ziemi? Przecież niebo i niebiosa najwyższe nie mogą Cię objąć, a tym mniej ta świątynia, którą zbudowałem. 1 Krl 8, 22-23. 27-31

  Jakże cierpiał każdy święty tamtych czasów! Nie było jeszcze Pana Boga w okruszynce Świętego Chleba, którego zapragnę na wieczornym nabożeństwie różańcowym, bo w niedzielę nie kończy się Eucharystią.

  Święty Paweł idzie jeszcze dalej, bo mówi: „(...) Jesteście Bożą budowlą. (...) Czyż nie wiecie, żeście świątynią Boga i że Duch Boży mieszka w was? (...) Świątynia Boga jest święta, a wy nią jesteście. 1 Kor 3, 9b-11. 16-17

    Po Komunii św. chciałbym tutaj zostać i wołać z innymi do Boga. Gdzie my się spieszymy? Do czego? Tutaj Bóg zstąpił z Nieba...prosto do mojej duszy. W kilka chwil stałem się innym człowiekiem.

    Pan Jezus faktycznie przybył, bo znajoma zapukała do mieszkania i podała mi  świadectwo dr Polo „Stałam u bram nieba i piekła”. Tak samo Pan Jezus nawiedził tą lekarkę.

    Czy przypadkowo znalazłem się na forum Sanktuarium Miłosierdzia Bożego w Łagiewnikach? Moje obecne życie to trzymane przez Boga za rękę dzieciątko...tutaj przez Boga Prawdziwego. Dla zwykłych ludzi to bardzo trudne, bo większość nie prosi Boga o pomoc w żadnej sprawie. Teraz trafiłem z Panem Jezusem do bogacza Zacheusza z dzisiejszej Ewangelii...czyli do Janusza Palikota, któremu napisałem:

    "(...) Nie wiem dlaczego poszedł Pan na wojnę z własnym Ojcem Prawdziwym. Męczył się Pan w telewizji w sprawie In vitro i aborcji. Szkoda, bo "jutro" Pan umrze i dowie się, że jesteśmy po śmierci. Gubi Pan siebie i innych. Nic nie da złoto, władza i chwała własna. Niech Pan nie idzie tą drogą".                                                                                                                                    APEL