Proszę Pana o czas, abym mógł dokończyć dzieło, a teraz o ochronę przed rozproszeniami, bo moje cierpienie przyjąłem (nie mogę opisać), a Zły wciąż  psuje ten dar przekazany już Bogu.

    Podczas Eucharystii poczułem, że małe Serce Pana Jezusa wnika w moją duszę! Przez całe ciało przepłynął wstrząs, słodycz i pokój zalały moją osobę.

   Wieczór. Idę ponownie do Domu Pana, ale spotkałem kolegę lekarza, który emanował w moim kierunku złą energię...zszedłem z jego drogi, bo doznałem ucisku w nadbrzuszu, a wiem, że to od niego, bo skrzywdził mnie i miał nieczyste sumienie.

   Eucharystia ułamała się w kawałku, a przecież prosiłem Pana Jezusa o pomoc w napisaniu relacji na temat „Mój krzyż”. W tym tytule zeszło się cierpienie i krzyż jako krzyż. Ciało Pana Jezusa całkowicie mnie odmieniło, słodycz Boża zalewała nawet usta i wracałem w pokoju śpiewając wkoło; „niech żyje Jezus zawsze w sercu mym”!

    Z TV Trwam popłynęła audycja o zapomnianym Sanktuarium Podniesienia Krzyża Świętego w Chwalęcinie, a TV History trafiłem  na reportaż o sufizmie, gdzie Boga chwali się poezją i muzyką, co jest całkowicie zabronione przez ortodoksyjny Islam.

    Wyznawcy pięknie mówią o miłości Boga i o tęsknocie za Stwórcą. Ludzie śpiewają w wielkim uniesieniu. To radość ze świętego połączenia z Bogiem. Pomiędzy ludzką i Boską miłością istnieje relacja i tego pragnienia - dzielenia się tą miłością - nic nie może zatrzymać.

    Zawsze uważam, że powinniśmy śpiewać muzykę typu soul i chwalić Boga powtarzanymi mantrami. Jakże podobne są odczucia duchowe różnych ludzi. Robotnik z wielkiej garbarni przez cały dzień marzy, aby wieczorem śpiewać Bogu! Jakże ukazana jest różnorodność w jedności.

    Pan dał do ręki stary zapis z „Wprost”, gdzie Martin Seligmann twórca psychologii pozytywnej stwierdził;

    „(…) ludzie głęboko religijni (…) czują się szczęśliwsi i są bardziej optymistyczni niż inni (...) mają poczucie, że ich życie ma sens. (...) istnieje świecka droga, która wiedzie do Boga (...) życie, które ma sens i jest ś w i ę t e. To (...)  t e o l o g i a   s z c z ę ś c i a”.

   Uporczywie „patrzyła” książeczka Dietricha’a von Hildebrand’a „Serce” („W drodze” Poznań 1987), która otworzyła się na słowach „(...) uczyń serca nasze według Serca Twego (...)”. To prośba o świętość naszego serca.

    Dzisiaj Pan Jezus pokazał mi, że tylko przeniknięcie mojego serca przez Jego Serce może  to sprawić. Nie możesz stać się świętym z postanowienia, ponieważ Szatan przewróci Cię na pierwszym zakręcie. Musisz najpierw wybrać; czy opowiadasz się za Bogiem? czy pragniesz przemiany swojego serca, aby stało podobnym do Serca Pana Jezusa?

     Na ten moment Pan Jezus dał zapis z naszego spotkania (25.03.2008), gdzie Maria Magdalena wołała „Rabbuni”, a proboszcz śpiewał „Niech żyje Jezus”. Eucharystia odmieniła wówczas mojego ducha (Pokój Boży), psyche (całkowite odejście rozproszeń, głupich rozmyślań i strachów), a ciało zostało uniesione (ekstaza). Prysły wszystkie ważne sprawy...została tylko łączność z Bogiem…ja i Bóg.

   Nie mogłem wyjść z kościoła i w tej „ciszy serca i duszy” zostałem na następnym nabożeństwie. Ponownie, ze łzami w oczach słuchałem tych samych czytań. Gdyby ktoś jeden raz przeżył to, co ja w tej chwili uwierzyłby w Boga raz na zawsze! To jest miłosne zjednanie z Jezusem przekraczające grób...to zakochanie się w Bogu. Tylko tym słowem można opisać mój stan. Zrozumie to kochający pierwszą miłością, a to tylko namiastka Miłości Prawdziwej!

  „Jezu mój! Moja Ostatnia Miłości! Mój Przewodniku na bezdrożach. Wzywaj mnie Panie w Twoich potrzebach, bo większość idzie w kierunku zguby; zwykłego życia, ”Ameryki” i Otchłani. Nie wybierają prostej drogi, a to Twój Kościół i Niebo."...                                                                                           APEL