6.10...zrywa budzik, ciężko...ciężko, ale trzeba iść do Domu Pana! Zza okna płynie muzyka, a ja mruczę: „skąd ludzie mają takie zdrowie”? Na to żona powiedziała z przekąsem: „a ty jaki byłeś?...po trzy dni hulałeś!" Pojawił się obraz siostry tańczącej ze zmarłym szwagrem, bo lubili „balety”.

    Pokręciłem tylko głową, bo faktycznie byłem „trupem duchowym” i wiem jak wielka łaska Boża mnie spotkała! Pomyślałem, że dzisiejsza intencja będzie dotyczyła dziękczynienia!

    Miałem tego jeszcze nie edytować, ale dzisiaj (21.10.2015) po sygnale dzwonka i otworzeniu drzwi ujrzałem w nich wysokiego osobnika w białym stroju do ziemi z koszyczkiem...prośba o ofiarę! Nie widziałem jego głowy i byłem tak zaskoczony, że się przebudziłem!  

   W tamtym czasie przywitał mnie rozświetlony kościół i śpiew kolędy, a serce i duszę zalało wielkie skupienie...nawet nie budziła niechęci sztywność posługi poprzedniego proboszcza, bo słowa jego wstępnej modlitwy przeszyły moje serce: „Ojciec Prawdziwy w swoim wielkim miłosierdziu dał nam Dzieciątko, Synka...Słowo!”

   Z jakąś wielką jasnością przenikałem to wszystko...padół ziemski i Słowo Wcielone, a właśnie ktoś prosił w intencji własnej o Miłosierdzie Boże! Ja zawołałem o błogosławień­stwo Boże dla wszystkich z mojej rodziny, żyjących i zmarłych, którzy po Tamtej Stronie czekają na moje dziękczynienie i aż dziwię się, że tyle lat żyłem w ciemności!

   Wdzięczność jest przymiotem każdego dobrego ojca ziemskiego, który jest bladym cieniem Deus Abba! Nie uda się opisać wszystkich zdarzeń, ale czy przypadkowo  pięknie śpiewała za mną jakaś pani? 

   Płynęły trudne czytania o Mądrości Bożej (Syr.24,1-2;3-12), a św. Paweł mówił (Ef 1,3-6:15-18): „Niech będzie błogosławiony Bóg i Ojciec Pana naszego Jezusa Chrystusa (...) Z miłości przeznaczył nas dla Siebie jako przybranych synów (...) prze­to i ja (...) nie zaprzestaję dziękczynień!”

    Kapłan mówił o Imieniu Jezusa, a ja zrozumiałem, że w codziennej modlitwie wielokrotnie wołam: „0 Jezu! Miłości moja, miej miłosierdzie i zmiłuj się".  Ból zalewał serce i duszę, ale wiem, że jestem na drodze do Nieba.

   Eucharystia była w intencji tego dnia, bo w wielkiej jasności (łaska) ujrzałem swoje obdarowanie. Jeszcze bardziej zrozumiałem to w pokoju lekarskim, bo przypadł mi dyżur w pogotowiu ratunkowym. Pokój, cisza, kawa, praca. Jakże chciałbym mówić o Bogu Ojcu, Panu Jezusie i życiu prawdziwym, bo radość i lekkość zalewała duszę i serce, a od Anioła napłynęło: „za wszystko dziękuj”!

    Tak będzie dzisiaj, bo teraz dziękuję za kawę i ciastka, za pokój, za możliwość uczestnictwa w Mszy św. oraz za dzisiejszy dyżur, a wcześniej denerwowałem się, że „znowu niedziela”, a przecież żaden listek z drzewa nie spadnie bez woli Boga Ojca!

    Dziękuję także za możliwość słuchania Mszy św. radiowej i za przepisanie moich przeżyć...wówczas nie wiedziałem, że jeszcze za mojego życia będziesz mógł przeczytać to świadectwo wiary. Skąd miałem siły, aby to wszystko „wystukać na maszynie”. Przecież nie wiedziałem także, że będzie możliwość konwertowania!    

    Pan dał daleki wyjazd, a wówczas mogę odmówić swoje modlitwy i bardzo lubię, gdy przejeżdżamy obok figur Matki Bożej i w pobliżu kościołów. To już nie jest normalne życie - to życie w Bogu! Dzisiaj jest mało pracy, trochę czytania, kilku pacjentów, ale szatan często tak usypia, bo w momencie odmawiania koronki do Miłosierdzia Bożego wezwano nas do „napadu szału”!

    Trafiłem do biednej wiejskiej rodziny (cztery pokolenia) całkowicie skołowanej przez złego ducha, bo 68-letnia babcia jest zakochana w gospodarstwie, córka wyzywa ją przy mnie, a sama jest przeklinana przez swojego syna. Dodatkowo dwóch braci właśnie bije się, a wśród nich jest młoda niewiasta w ciąży i jako jedyna ma serce pełne miłości!

   Mówię im o braku śmierci, potrzebie rozejścia się, szacunku dla rodziców, a babci radzę, aby zakochała się w Niebie! To znak także dla mnie, bo Pan pokazał mi rodzinę niewdzięczników, którzy mają dobre oczy, nogi, słuch, mowę i ręce...wszystko to używają przeciw sobie! Ilu takich jest na świecie?

    W środku nocnego dyżuru padłem na kolana i odmawiałem koronkę do ukrytych cierpień Pana Jezusa w Ciemnicy (nazywam ją UCC) za wszystkich niewdzięczników z mojego życia i obecnego otoczenia oraz za dusze takich.

    Rano z włączonego telewizora trafiłem na słowo: „dziękuję”...wiedziałem, że tą drogą napłynęło to mnie z Królestwa Niebieskiego!                                                                                                          APEL